Gdy Niemcy palili i bombardowali Warszawę, gdy bolszewicy jak węże wpełzali w zakamarki Polski, gdy strach oblewał skrwawioną i zniszczoną Polskę, młody Janek patrzył prosto w oczy.
Szedł wyprostowany wśród tych, co na kolanach
Wśród odwróconych plecami i obalonych w proch
Nie opuszczała go siostra Pokora,
Zdobył dobro którego nie zdobył
Powtarzał wielkie słowa, powtarzał je z uporem
Gdy watahy sowieckie polowały na Żołnierzy Niezłomnych, gdy „czerwone harcerstwo” łamało sumienia studentów, gdy kariery zaćmiewały rówieśnikom serca i rozumy, mecenas Olszewski patrzył prosto w oczy.
Szedł wyprostowany wśród tych, co na kolanach
Wśród odwróconych plecami i obalonych w proch
Nie opuszczała go siostra Pokora,
Zdobył dobro którego nie zdobył
Powtarzał wielkie słowa, powtarzał je z uporem
Gdy rabowano prostych robotników z pracy i godności, gdy agenci sowieccy próbowali niszczyć rodzącą się Solidarność, gdy komuniści kłamstwem przykrywali mord na świętym Księdzu Jerzym, mecenas Olszewski patrzył prosto w oczy.
Szedł wyprostowany wśród tych, co na kolanach
Wśród odwróconych plecami i obalonych w proch
Nie opuszczała go siostra Pokora,
Zdobył dobro którego nie zdobył
Powtarzał wielkie słowa, powtarzał je z uporem
Gdy zdrajcy w czerwcową Noc Długich Kłamstw niszczyli nadzieję na odbudowę Polski, gdy oszuści liczyli głosy, gdy złodzieje śmiali się w ławach sejmowych, premier Olszewski patrzył prosto w oczy.
Szedł wyprostowany wśród tych, co na kolanach
Wśród odwróconych plecami i obalonych w proch
Nie opuszczała go siostra Pokora,
Zdobył dobro którego nie zdobył
Powtarzał wielkie słowa, powtarzał je z uporem
Gdy były prezydent oskarżał i knuł, gdy watahy agentów kłamstwem zalewały Polskę, gdy Fabryka Pogardy zamilczeniem spychała go w niebyt, premier Olszewski patrzył prosto w oczy.
Szedł wyprostowany wśród tych, co na kolanach
Wśród odwróconych plecami i obalonych w proch
Nie opuszczała go siostra Pokora,
Zdobył dobro którego nie zdobył
Powtarzał wielkie słowa, powtarzał je z uporem
Przez całe życie szedł wyprostowany, patrzył prosto w oczy. I umierając szedł wyprostowany. Patrzył prosto w oczy.
Dr Paweł Janowski
(sparafrazowano fragmenty wiersza Zbigniewa Herberta, Przesłanie Pana Cogito)
Komentarze