fot. Paweł Rakowski
fot. Paweł Rakowski
PawelRakowski1985 PawelRakowski1985
1010
BLOG

Wojna o przyszłość Bliskiego Wschodu

PawelRakowski1985 PawelRakowski1985 Izrael Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

Gaza to miejsce nieszczęsne. Wąski pasek ziemi ściśniony pomiędzy Egiptem, pustynią, Izraelem i Morzem Śródziemnym o szerokości 22 km i długości 42 km zamieszkuje ponad 2 mln ludzi. Ponad 80% mieszkańców Strefy Gazy – jak świat nazwał ten obszar po pierwszej wojnie arabsko-izraelskiej to uchodźcy lub raczej wnuki i prawnuki Palestyńczyków, którzy zostali wypędzeni lub sami uciekli z powstającego Izraela w latach 1948-49. Wedle szacunków ponad 60% mieszkańców Strefy nie ma ukończonego 16 roku życia. Jest to miejsce, w którym człowiek się rodzi, kłania się Allahowi i umiera. 

W latach 1949-67 Strefa Gazy oficjalnie znajdowała się pod egipską kuratelą, chociaż Kair tak samo jak jordański Amman zajmując w tym czasie Zachodni Brzeg Jordanu ze wschodnią Jerozolimą, nie powołali nawet symbolicznego państewka palestyńskiego na zajmowanych przez siebie 22% Mandatowej Palestyny z 1948 roku. Całość dawnego brytyjskiego Mandatu Izrael zajął w wyniku wojny 6-dniowej i chociaż Żydzi ochoczo chełpili się z nowych zdobyczy terytorialnych to jednak nikt nie wiedział co zrobić z Gazą, która już wtedy przerażała swoimi urągającymi warunkami życiowymi, biedą oraz gospodarczo-strategiczną bez wartością. Świat zobaczył realia panujące w Gazie 20 lat później albowiem to tam wybuchło i następnie rozlało się pierwsze powstanie palestyńskie znane jako Intifada. Szokująca bieda, beznadzieja oraz rodzący się radykalizm muzułmański reprezentowany przez islamską organizację Hamas niejako skłonił świat do reakcji i do izraelsko-palestyńskiego procesu pokojowego, który powołał w 1993 roku Autonomię Palestyńską, która z czasem miała przerodzić się w państwo palestyńskie na Zachodnim Brzegu oraz w Strefie Gazy. Hamas przeciwstawiał się takiemu rozwiązaniu. Zwalczał administrację palestyńskiego prezydenta Jasera Arafata i torpedował proces pokojowy zamachami samobójczymi w Izraelu radykalizując przy tym izraelską i arabską opinię publiczną. Ich celem była islamska Palestyna istniejąca zamiast Izraela i Autonomii Palestyńskiej. Chociaż Gaza była od 1994 roku częścią Autonomii to do 2005 roku były w Strefie żydowskie osiedla i posterunki wojskowe, które ostatecznie wycofał izraelski premier Ariel Szaron w 2005 roku. Zwolennicy ewakuacji z Gazy uważali, że można do niej odwrócić się plecami i żyć tak jakby jej nie było. Przeciwnicy opuszczenia przez Izrael Strefy, twierdzili że problemy dopiero się zaczną albowiem Hamas sponsorowany i szkolony przez Iran i szyicki Hezbollah stworzy przestrzeń stałych niepokojów i raz na kilka lat Izrael będzie zmuszony do militarnej interwencji w Gazie aby osłabiać aktywa islamskich radykałów. Od 2007 roku, kiedy to Hamas wyrzucił z Gazy ekipę Arafata, niepodzielnie rządzi tym najbiedniejszym obszarem na Bliskim Wschodzie, który żyje tylko i wyłącznie dzięki pomocy międzynarodowej. 

Obecny konflikt na linii Gaza-Izrael to coś więcej niż kolejny kryzys, który zakończy się po kilku tygodniach napięcia i działań wojennych. Nawet przeciwnicy Beniamina Netanjahu muszą mu przyznać rację, że palestyński Hamas stał się irańskim aktywem realizującym i chroniącym interesy ajatollahów. Bojownicy Hamasu, na oficjalnych profilach w mediach społecznościowych tej organizacji pokazują się w irańskich mundurach i demonstrują irańskie rakiety czy drony. Teheran również nie dystansuje się od takich powiązań. Następca legendarnego irańskiego generała Kassema Soleimaniego Ismail Ghanii zadzwonił do lidera Hamasu Ismaila Hanyje i zapewnił swojego arabskiego sojusznika o wsparciu i udzieleniu niezbędnej pomocy ze strony Iranu. Izraelski wywiad uważa, że centrum dowodzenia obecnej wojny jest w szyickich dzielnicach w Bejrucie w okolicach irańskiej ambasady. To tam ma rezydować Ghani z szefem Hezbollahu Hassanem Nasrallahem z delegatami palestyńskiego Hamasu oraz Islamskiego Dżihadu.

Komentatorzy bliskowschodni zauważają, że to co się dzieje na linii Gaza-Izrael jest niejako kopią tego co przebiega na froncie saudyjsko-jemeńskim. Zresztą, już internauci arabscy zaczynają nazywać Gazę „Jemenem Izraela”. I rzeczywiście Izrael, a na pewno izraelska opinia publiczna jest zszokowana zasięgiem i dokładnością rakiet wystrzeliwanych z Gazy. Nigdy wcześniej Tel-Awiw nie był tak bombardowany. Nigdy wcześniej rakiety z Gazy nie dolatywały do północnego Izraela, przez co obserwujący ten konflikt Libańczycy czy Syryjczycy nie zastanawiają się czy za chwile do nich nie przyleci jakiś pocisk. Nigdy wcześniej nie mieliśmy „wojen gwiezdnych”, które można oglądać szczególnie w nocy, kiedy to izraelski system antyrakietowy Iron Dome ściga pociski strzelane z Gazy. Zdaniem obserwatorów Iron Dome, chociaż nie jest w 100% skuteczny to jednak ratuje życie Izraelczyków a przede wszystkim Palestyńczyków. Co by było gdyby ponad 2000 rakiet uderzyło w Izrael, a nie jak obecnie szacuje się od 8-12 % z dotychczas wystrzelonych? Izraelska opinia publiczna żądała by najbardziej radykalnych rozwiązań, za które zapłaciliby życiem palestyńscy cywile i przede wszystkim wszelkie szanse na pokój zniknęłyby na kolejną dekadę.

Wojną w Gazie żywo interesuje się świat arabski. Egipt, Arabia Saudyjska, Emiraty Arabskie, Bahrajn doskonale identyfikują irańskie zagrożenie idące ze strony Hamasu, który poprzez krew palestyńską chce radykalizować nastroje w świecie arabskim. Ta radykalizacja jest śmiertelnie groźna dla państw regionu, które uderzone zostały w ostatnim czasie spadkiem dochodów z cen ropy oraz praktycznym zanikiem turystyki w wyniku pandemii. Tłumy mogą wyjść na ulicę Kairu czy Abu Dhabii z hasłami palestyńskimi na sztandarach ale bardzo szybko mogą pojawić się antyreżimowe slogany, które mogą doprowadzić do rewolucji i powrotu do „arabskiej wiosny” 2.0. Skutki tego są nieobliczalne – od upadku a nawet rozpadu państw i obecnego mocno chwiejnego ładu geopolitycznego jak i wielomilionowej emigracji z Afryki i Bliskiego Wschodu na Europę. Dodatkowo decydentów ze świata arabskiego przerażają wpływy Iranu na bieg palestyńskich wydarzeń. Flagi Iranu i Hezbollahu zaczęły pojawiać się na palestyńskich domach jak i wzdłuż granicy Izraela z Libanem i Syrią. Jest to bardzo czytelny komunikat do Izraela i państw arabskich – sławetny szyicki/irański półksiężyc idący od Kabulu przez Iran, Irak, Syrię, Liban doszedł i wszedł w Palestynę.

Dlatego też świat arabski z jednej strony wstrzymuje Izrael przed lądową ofensywę na Gazę, albowiem tak jak w poprzednich wojnach doprowadzi to do kolejnych strat ludzkich, które doprowadzą do kolejnej radykalizacji. Z drugiej strony Egipt czy Arabia Saudyjska ma dość Hamasu, który stał się instrumentem regionalnej polityki Iranu i miast konstruktywnych działań na rzecz przyszłości, oferuje wizję świata od której nawet muzułmańskie państwa pod wodzą Arabii Saudyjskiej się dystansuje. Saudyjski następca tronu Mohammed ibn Salman chce pchnąć świat arabski i szerzej islamu do standardów adekwatnych dla XXI wieku a nie dalej tkwić w mrokach, które region zaznał z rąk Państwa Islamskiego w Syrii i Iraku. To właśnie z perspektywy świata islamu w chwili obecnej jest najważniejsza sprawa. Ponieważ zarówno dla Tel-Awiwu jak i większości stolic arabskich powstanie państwa palestyńskiego w najbliższej przyszłości wydaję się nieuniknione. Z tym, że zarówno Żydzi jak Arabowie (w tym większość Palestyńczyków) zgadza się, że przyszła Palestyna niezależnie od jej kształtu terytorialnego ma być państwem nowoczesnym a nie siedliskiem islamskiego radykalizmu, torpedującym niezbędne dla islamu i całego regionu reformy.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka