payssauvage payssauvage
1752
BLOG

Jak Rafał Trzaskowski zamrażał poparcie dla PO

payssauvage payssauvage PO Obserwuj temat Obserwuj notkę 43

Pisałem już, ale powtórzę, bo powtarzania trafnych obserwacji nigdy dość, że Rafał Trzaskowski to tylko młodsza, szczuplejsza i mniej wąsata wersja Bronisława Komorowskiego. Zresztą akurat ta ostatnia różnica jest cokolwiek dyskusyjna, bo, jak pamiętamy, były prezydent Komorowski swego czasu odznaczał się wąsem sumiastym, który w pewnym momencie zamienił na wargę bezwąsą, zaś Trzaskowski nie może się zdecydować i już to zarost zapuszcza, już to go trzebi bez litości. Ale mniejsza o różnice, bo przecież ważniejsze są podobieństwa, a te biją po oczach mocniej, niż Mike Tyson (byle nam tylko uszu nie zaczęły odgryzać!).


Pisałem już o skłonności do błędów ortograficznych, czy lansowaniu się na brata łatę, przyjaciela wszystkich, co to raz jest rodowitym krakusem w pasiastych porciętach, z bajglem w dłoni obtańcowującym lajkonika pod kościołem Mariackim, a kiedy indziej "warsiaskim" cwaniakiem z ferajny, co na harmonii rżnie tip-top. Ale i tak największe podobieństwo polega na skłonności do - staram się to ująć jak najdelikatniej - nieprzemyślanych wypowiedzi. To o tyle istotne, że predylekcja do opowiadania farmazonów jest odwrotnie proporcjonalna do inteligencji. Tak to już bowiem jest, że im więcej kto ma oleju w głowie, tym bardziej waży słowa, a z reguły najbardziej chlapią ozorem ci, co w głowie mają tylko zużyty olej silnikowy. 


Mądrościami Bronisława Komorowskiego o bigosie, lewatywie, pilnowaniu żony, itp. można by obdzielić stu innych polityków i skompromitować ich ze szczętem. Wydawałoby się więc, że formacja, która wydała z siebie Komorowskiego nieprędko zaserwuje wyborcom drugiego kandydata o podobnych "walorach" osobowościowych. A jednak. Mniejsza o przyczyny - czy będzie to krótka ławka kadrowa, czy może walki frakcyjne, których celem jest utrącenie pupila Donalda Tuska - liczy się efekt. A ten jest taki, że jakbym odczuwał choć cień sympatii do Platformy Obywatelskiej, to bym jej członkom, zwłaszcza tym zaangażowanym w kampanię Trzaskowskiego, autentycznie współczuł.


To już nie chodzi o obiecywanie rzeczy, które już dawno zdążyła obiecać (oraz obietnic nie dotrzymać) Hanna Gronkiewicz-Waltz. Nie chodzi o opowieści w stylu po co komu Centralny Port Lotniczy, bo przecież niedługo będzie wielkie lotnisko w Berlinie. Nie chodzi nawet wysiadywanie na ławkach, gdzie nikt nie chce się przysiadać, że aż trzeba fatygować starych towarzyszy partyjnych, żeby przebierali się za lud warszawski i kandydatowi "obywatelskiemu" wypłakiwali swe troski w mankiet, by potem było co pokazać w mediach. Dość to groteskowe, ale wielkiej tragedii nie ma. 


Ciekawie się robi, gdy facet zaczyna się chwalić, że jak jego partia wygra, to Polska dostanie, póki co "zamrożone", pieniądze z Unii, ale jak nie - to Polacy nie zobaczą ani grosza. To już każdy wyborca może łatwo odebrać, jako groźbę pod swoim adresem: "albo zagłosujesz, jak trzeba, albo...". Nikomu chyba nie trzeba tłumaczyć, że ludzie wyjątkowo nie lubią takich "propozycji nie do odrzucenia". Na dodatek to chlapnięcie uderza w całą formację polityczną, bo przecież dziecko zorientuje się, że za taką sprawą nie może stać pojedynczy poseł, tylko partia jako całość. Jeszcze parę takich wyskoków i słupki poparcia dla tej partii będą przypominać słupki rtęci w mroźną, zimową noc. Dlatego, jak patrzę na aktywność kandydata Trzaskowskiego, to myślę sobie: "tak trzymać, panie Rafale!". 

payssauvage
O mnie payssauvage

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka