Ale jaja! Przyzwyczaiłem się już do tego, że red. Rafał Ziemkiewicz ("Do Rzeczy") bardzo często mówi to, co ja napisałem kilka lat lub miesięcy wcześniej na swoim blogu. Przyzwyczaiłem się już (niestety i z wielkim bólem) do tego, że red. Paweł Lisicki (redaktor naczelny "Do Rzeczy") tak bardzo próbuje być "logiczny" i "otwarty" że nie tylko próbuje oceniać ewentualne motywacje politycznego zbrodniarza Putina tak, jakby musiał on działać zdroworozsądkowo i logicznie (a nie według "logiki gangsterskiej" opierającej "autorytet" na własnej sile i strachu innych), ale nawet udostępnił łamy swojej gazety takim monotematycznym "antyszczepom" jak Jerzy Karwelis. Ale to, co usłyszałem przed chwilą zaskoczyło nawet mnie.
Otóż red. Lisicki połączył moją teorię o tym, że ostatni "wysyp dronów" nad Polską był "ustawką" mającą pomóc Tuskowi ze złagodzoną wersją teorii forsowanych przez Moskwę i rusofilskich "antyszczepów" o tym, że za tym wysypem mieliby stać Ukraińcy.
Dlaczego "ustawka"? Na to pytanie red. Lisicki ma takie same odpowiedzi jak ja:
- bo ta sytuacja odwraca uwagę od serii wpadek rządu,
- bo Tuskowi może pomóc "efekt flagi",
- bo strona białoruska przekazała Polsce informacje o dronach zbliżających się do polskiej granicy, podając nam przewidywany czas i miejsce wtargnięcia oraz prawdopodobną trasę, abyśmy mogli je zestrzelić i ogłosić sukces.
A dlaczego "ustawka" za którą mieliby stać Ukraińcy?
- bo Donald Trump stwierdził, że to mogła być pomyłka,
- bo w interesie Ukrainy byłoby wciągnięcie Polski lub całego paktu NATO do wojny,
- bo Tusk i dowództwo wojskowe od początku wypowiada się tak buńczucznie i nieodpowiedzialnie, jakby to miał być "akt agresji na nasz kraj" (czyli wypowiedzenie wojny) i jakby zadawanie jakichkolwiek pytań było "powielaniem rosyjskiej propagandy".
Podkreślę tu jedną rzecz pozytywną: red. Lisicki - podobnie jak wcześniej Krzysztof Wojczal i ja zauważa, że różne siły Unii Europejskiej (zwłaszcza Niemcy i EPL) od samego początku próbują wykorzystywać tę wojnę do tego aby strachem przed rosyjską agresją "scementować" scenę polityczną w Europie Wschodniej eliminując z niej niepokorne partie prawicowo-konserwatywne (takie jak PiS). Zaznaczę także, że teoria red. Lisickiego znacząco różni się od teorii Moskwy i "antyszczepów". Otóż o ile Moskwa & company ogłaszali, że to Ukraińcy wystrzelili ze swojego terytorium drony w kierunku Polski, aby wciągnąć Polskę do wojny, to red. Lisicki ma dwie inne wersje zdarzeń:
- drony zostały wystrzelone przez Rosjan, ale w wyniku zakłócania przez siły ukraińskie zostały rozproszone i PRZYPADKOWO część z nich znalazła się nad terytorium Polski, co później Ukraina próbowała wykorzystać przeciw Rosji,
- drony zostały wystrzelone przez Rosjan, ale CELOWO zostały przez Ukraińców przekierowane na terytorium Polski, aby wciągnąć Polskę do wojny.
Pierwsza z tych teorii wydaje mi się bardzo prawdopodobna. Świadczy o tym chociażby chaotyczny tor lotu dronów. Druga wersja jest według mnie mało prawdopodobna, ale teoretycznie możliwa (w przeciwieństwie do teorii, że Ukraińcy ukradli Rosjanom drony z fabryki i wystrzelili je na Polskę). To, że Ukraińcy próbują przy tej okazji (podobnie jak przy eksplozji w Przewodowie) ugrać jak największe zaangażowanie państw NATO (także kosztem bezpieczeństwa Polski) jest dla mnie pewne jak "Amen" w pacierzu i tylko niebywała głupota lub cynizm "antyszczepów" może tłumaczyć to, że widzą w tym jakąś "sensację". Tak samo jak to, że gdyby Rosjanie przez przypadek "zgubili" 21 dronów jednej nocy, to by się do tego nie przyznali, bo by im było wstyd. Więc mam na ten temat własne teorie.
- Rosjanie celowo posłali drony (głównie nieuzbrojone "wabiki") nad terytorium Polski, aby trochę nas przestraszyć i pokazać krajom NATO (zwłaszcza Donaldowi Trumpowi) że się ich nie boją, ale celowo ostrzegli Tuska, aby udało mu się część z tych dronów zestrzelić i odtrąbić "sukces" (zawsze wolą Tuska od Kaczyńskiego). Propagandowa wrzutka o tym, że drony niby wystrzelili Ukraińcy była przygotowana już przed akcją.
- Rosjanie posłali drony nad Ukrainę, a tam zostały one rozproszone przez ukraińskie systemy antydronowe. Dlatego za pośrednictwem, Białorusi ostrzegli polskie wojsko (aby zminimalizować aferę z tego powodu). Natomiast Rosjanie wstydzili się przyznać do tego, że Ukraińcy im narobili takiego bałaganu, że Rosja straciła kontrolę nad dronami i 21 z nich wleciało do Polski, więc na szybko wymyślili bajeczkę o "ukraińskich dronach".
Tak czy inaczej mamy tu rosyjską grę typu: może to my, może nie my, może celowe działanie, może przypadek - nigdy się nie dowiecie i nic nam nie zrobicie - dokładnie tak samo jak w przypadku Smoleńska.
Redaktorowi Lisickiemu (bardziej wypadałoby to zaadresować do "antyszczepów", ale na ich rozum nie liczę) przypomnę OFICJALNĄ NARRACJĘ RZĄDU PIS po tragedii w Przewodowie. Otóż rząd stwierdził, że celowo zwlekał z wydaniem oświadczenia, aby pochopnie nie eskalować sytuacji. Rakieta która wybuchła okazała się ukraińską antyrakietą, która według informacji Sił Zbrojnych Ukrainy zgubiła ściganą rakietę i zamiast ulec autodestrukcji wleciała nad terytorium Polski i eksplodowała zabijając dwie osoby. Jednocześnie rząd Polski podkreślił, że to nie zdejmuje odpowiedzialności moralnej ze strony rosyjskiej, bo gdyby nie rosyjskie rakiety masowo wysyłany na Ukrainę, to niekonieczne byłoby wysyłanie antyrakiet i nie doszłoby do tej tragedii. Jednocześnie rząd RP nie uległ presji Ukrainy na eskalowanie konfliktu.
Tak czy inaczej uważam wypowiedź red. Lisickiego za bardzo ciekawą (choć w wielu punktach się z nią nie zgadzam) i myślę, że warto się z nią zapoznać (film powyżej). A tak swoją drogą mogliby panowie Ziemkiewicz i Lisicki zaprosić mnie do współpracy w redakcji "Do Rzeczy" (jak niegdyś Tomasza "Seawolfa" Mierzwińskiego) zamiast powtarzać moje analizy... Wiem, marzenia ściętej głowy!
Inne tematy w dziale Polityka