Co innego mogliśmy przeczytać tu na Salonie 24 i to pod tą marką a co innego widzimy w telewizji. A co widzimy? Prezydent Francji Macron rzucał się całować naszą premier i zakrawało to na molestowanie, bo nasza premier sztywno trzymała całuśnika na odległość. Nie dała rady. Uślinił i usmarkał (smarkacz) naszą premier i taką nam zwróci. Dwa razy tak intymnie się zbliżył i dwa razy pani premier dawała nieskuteczny odpór. Skuteczny o tyle, że nic więcej się nie stało.
Ale żarty na bok. Co to za notkę zamieścił Salon na stronie głównej i ciągle tam ona jest. Francuz nie mógł tylko całować i na rękach nosić. Musiał jakoś wyjść z twarzą po swoich wcześniejszych obelgach względem Polski. Więc podkreślał, że żadne państwo nie może się wtrącać w sprawy wewnętrzne drugiego, no ale trzeba "wartości Europejskie" i ble, ble, ble. Przecież to wyraźna kapitulacja przed dalszym atakowaniem Polski.
Co przyczyną? Chyba Francuzi zaczęli dostrzegać coraz bardziej absurdalną dla Francji pozycję owczarka niemieckiego. Przecież oni znaleźli się w takiej samej sytuacji jak w czasie Drugiej Wojny Światowej, ale bez potrzeby okrążania Lini Maginota przez Niemców. Zaczęli kolaborować jakby nie dostrzegli, że wojna się skończyła. Przełożyło się to na duże poparcie dla Frontu Narodowego, bo przecież nie wszyscy Francuzi ze szczętem zgłupieli. Prawdopodobnie to poparcie dalej rośnie i kolejne wybory mogą całkowicie zmienić scenę polityczną. Tamtejsze władze doskonale znają nastroje i pewnie zaczynają grać na zmianę poglądów. Może się okazać za rok, że Makron to antyimigrancki konserwatysta.
Zobaczymy.
