I jak tu coś dalej planować, gdy zależysz od odrobiny szczęścia, przypadku, zbiegu okoliczności.
Zaskakujące jak chwile miłe mogą przepleść się z tragicznymi.
Jem naleśniki, telefon, zaproszenie na kawę z radością przyjęte, poznaję urocze miejsca, uroczych ludzi, czas mija szybko, za szybko. Wracam do „budy” i …
Droga donikąd przede mną,
Droga ginąca we mgle.
Co będzie jutro - nie wiem,
I czy to dobrze, czy źle?
Muzyka nastrojowa - głośna, szum rozcinanego powietrza,
lekkie bujanie fotela, wskazówka stoi pionowo - znaczy jest 125,
lekkie bujanie myśli pomiędzy koncentracją na działaniu i ciepłymi wspomnieniami.
Droga była widoczna do zasięgu świateł, przechodząc płynnie w ciemność,
była pusta i prosta, lekko zamglona z poboczem ginącym w czerni.
W zasadzie podobna do nudnego czarno-białego filmu puszczonego w przyspieszonym tempie.
I nagle w tym nudnymobrazie - bez fabuły - pojawia się upiorny aktor.
Rejestruję kątem oka szarą istotę wskakującą na drogę - ekran mojego filmu. To był łoś.
Nasze światy minęły się o ułamki sekundy, a mogły się spotkać.
Fala gorąca i po chwili myśl, że jestem farciarz.
Droga, która prowadziła do domu, mogła być drogą do Wieczności.
Może to był znak.Tylko czego?
E tam, znak - zwykły przypadek.
Inne tematy w dziale Rozmaitości