własne zdjęcie okładki
własne zdjęcie okładki
Maciej Markisz Maciej Markisz
368
BLOG

”Bóg nosi dres” - czyli młodzież ukształtowana przez życie, czy młodzież...

Maciej Markisz Maciej Markisz Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 2


... kształtująca życie?


W ręce wpadła mi książka - o której swego czasu podobno zrobiło się nieco głośno - ”Bóg nosi dres” Piotra Sendera.

Ten tekst nie będzie jednak recenzją książki, którą dopiero zaczynam czytać, ale refleksjami społecznymi-obyczajowymi o naszym kraju - młodzieży w nim wzrastającej - i ludziach ogólnie.

”PROBLEMY SPOŁECZNOŚCI - BÓG NOSI DRES”

(podtytuł notki: 'kapturek - i Bóg także nosi dres')

Obserwujemy lekko ”rozchodzące się” dresiarstwo w całym naszym społeczeństwie. Od ludzi na co dzień, poprzez ulice, sklepy, autobusy... i wszystkie inne publiczne miejsca... aż do mediów wszelkich, elit, partii politycznych. Wszechobecna agresja i intonowanie najpodlejszych zachowań/mechanizmów typu ”wygraj”, ”obsikaj samczo teren”, bądź skuteczny, ośmiesz, pobij przeciwnika, wygraj – są zatrważające. Jako iż nie ośmielam się opisywać/osądzać naszych elit (czasem mawiają, że przykłady idą z góry), to wstawiam tekst o ”powszednich, przeciętnych” ulicach, osiedlach, o naszych - miejskich rewirach i głównie młodych ludziach. O dresiarstwie, o ”dresach”, o dresach także.

I Bóg nosi dres – rozwinę i podzielę na trzy odrębne zagadnienia i kategorie tematu:

Pierwsza będzie samookreśleniem się przez każdego człowieka. Swojego, odrębnego, własnego ja. Charakteru, osobowości. Także rodzaju swojego życia, przynależności do grupy, podkreślania (często nieświadomego) pochodzenia społecznego. W mych oczach czasem przysłowiowy ”dres” nie różni się specjalnie od nadętego garniturowca, który także może być w gruncie rzeczy bucem nie lepszym od dresiarza – pijaczyny. Każdy może być ukrytym sadystą, psychopatą dopuszczającym się przemocy w rodzinie albo jakiejkolwiek przemocy psychicznej. Maksyma: ”nie szata zdobi człowieka” mówi bardzo dużo. Jest jednak półprawdą, zaczyna jedynie skomplikowany temat. Pewnie, że nie szata zdobi człowieka, ale go określa i w pewnej mierze definiuje. Żyjemy w świecie iluzji, bardzo wielu prób tworzenia nowych iluzji. Każdy chłopak, który kupuje sobie markową czapeczkę z napisem ”na pokaz” ma ambicje. W swoim mniemaniu chce być lepszy... Lepszy od innych, od chłopaka, który tej modnej, drogiej dość czapeczki nie ma. Pytanie: czemu te ambicje na tym tylko się kończą? Czy tylko z jego winy (hipotetycznego chłopaka) /wyboru/bezmyślności/bezczynności? Czy z braku możliwości innych wyborów?

Druga kategoria rozwinięcia hasła ”I Bóg nosi dres” będzie apelem o tolerancję. Będzie pozytywem. Pochwałą ”dresu”.
Określając w skrócie, o co mi chodzi, dam przykład studentów ”na poziomie”, którzy na co dzień chodzą dosłownie albo prawie w dresie. Mimo to ładnie wyglądają, w miejscach publicznych zachowują się spokojnie, kulturalnie. Umieją się świetnie bawić w swoim gronie i nie tylko; śmiać, żartować w autobusach. Ale nie potrzebują używania w co drugim zdaniu przerywnika ”kur…”. Znają słowa: sorki, przepraszam, dziękuję, dobrze, tak, poproszę, dzień dobry, do widzenia. Znają i rozumieją pojęcie i zamysł tolerancji. Nie wytrzeszczają oczu na widok skrajnie odmiennej od nich osoby; czy to wyglądem, czy wiekiem. Niekoniecznie w tym są obdarzani wzajemnością innych.

Trzecią kategorią tematu ”I Bóg nosi dres” będzie problem agresji wśród rzesz grup tzw. dresiarzy. Dresiarzy, którzy nie mają nic do stracenia i nic prawie do zyskania. Którzy aspirują do miana chuliganów albo już nimi są. Dresiarzy, którzy niejednokrotnie są już bandytami. Dla których dręczyć psa czy kota albo pobić, skatować kogoś na zasadzie ”silni grupą” - to pestka. Zdaję sobie sprawę, że niespecjalnie jest czym usprawiedliwić tych ludzi, ich sprawki wołające często o rwanie włosów z głowy, a czasem o pomstę do nieba. Zdaję sobie też sprawę, że część z nich nie zna innego życia niż to w grupie, w której przeważnie dominuje brutalny lider. Grupie, w której rządzą proste prawa, zachowania, żarty, pochwała ”męskiego zachowania” i agresja. W której członkowie próbują się nawzajem przebić; zrobić wrażenie na innym koledze, a nawet zaimponować całej grupie. Myślę, że oni bardzo się boją. BARDZO SIĘ BOJĄ. Boją się normalnego życia, NORMALNOŚCI, nawet ryzyka podjęcia takiego, szarego żywota. Boją się częściowo również swoich, własnych kolegów, wielkich kumpli, ziomków. Boją się ich opinii. Ewentualnego wyśmiania, napiętnowania. Boją się nawet samej krytyki – nie umieją tego znieść, bo ich psychika jest słaba. Tak naprawdę pod przykrywką twardzieli kryją się mali, niedojrzali mentalnie i osobowościowo chłopcy. Jak zostali ukształtowani przez życie (napór otoczenia), takimi są. Nie potrafią określać siebie (wyrażać) niczym innym poza dresiarskim wyglądem i prawem pięści. Stąd mnóstwo zaczepek, rozbojów i pobić. Pobić jednej, dwóch osób przez całą grupę. To proste i towarzyszy temu dławiący ludzi i świat strach. Jeśli społeczeństwo wyznaje maksymę ”po trupach do celu”, to czemu młodzi, silni ludzie skłonni do agresji (szczególnie po pijanemu) nie mieliby takich wzorców zachowań wciąż kopiować? Czy widać przeciwdziałanie temu? Alternatywę dla tej części nakręcającej się spirali społecznego zła? Tych problemów jakże trudnych i skomplikowanych, które się nawarstwiają przecież i będą szczególnie z pokolenia na pokolenie? Czy można wybaczać młodziutkim oprawcom to, że nimi są? A może lepiej surowo karać, zarówno obyczajowo, jak i prawnie – jak tylko się da? Może wybaczać człowiekowi, piętnować niezwykle zjawiska i mechanizmy oraz karać bardzo surowo?

”Kapturek. I Bóg także nosi dres.” – Część druga, rozwinięcie notki dla cierpliwych.

Czy Bóg nosi dres? Pewnie, że nosi. Nosi garnitur, kąpielówki, dres. Elegancką garsonkę albo spraną koszulkę. Może też brać zasiłek albo poprosić przechodnia o 50 gr. Czemu nie miałby nosić dresu i obojętne czy to jest dres Fila, Reebok, Puma czy każdy inny, koci design. Boga dostrzec można nawet w chłopaku z poprawczaka, który snuje się po okolicy w wyświechtanym, granatowym dresie i to nie firmowym. Pierwiastek zarówno dobra, jak i zła, pierwiastek szlachetności i mizerności – jest w każdym człowieku. I w każdym człowieku odnaleźć można tchnienie boże. Człowiek rodzi się grzeszny, ale Bóg jest sprawiedliwy, sądzi wszystkich bez wyjątku. I dresiarzy, i garniturowców, i dody-elektrody, i wymuskanych pięknisi – egoistów. Bóg daje także szansę na poprawę wszystkim bez wyjątku. Tak przynajmniej zakładamy i tak przyjmujemy.
Mądry ateista rozważy hasło ”I Bóg nosi dres” i powie: pewnie, że nosi. Nie musi w niego wierzyć, by wiedzieć o co chodzi. Negacja istnienia samej osoby Boga nie zaprzecza temu, że będzie on rozumiał temat. A chodzi o złożoność świata i odmienność ludzi. O to jak barwna jest globalna wioska. O to jak bardzo różni są ludzie od siebie i o to czemu tacy są; dlaczego tak jest? O to jacy chcemy być, jak kształtują nas rodzice (czasem wręcz przeciwnie – smutny fakt ich braku), koleżeństwo środowisko, szkoła, ulice. Chodzi o podejmowanie wyborów – tych dużych i tych małych. Każdy inteligentny człowiek zadaje sobie na różnych etapach życia różnorodne pytania. Często natury filozoficznej. Czemu taki jestem, jaki mógłbym być, czy mogę się zmienić? Czemu świat jest taki, jaki jest; pełen przemian, ale i wojen, agresji od tysięcy lat. Niezmiennie. Zmienia się tylko odzienie, wierzchnia powłoczka, niewiele znacząca warstwa chroniąca nas przed kapryśnym działaniem przyrody. Ta warstewka może być modną powłoczką zdradzającą egocentryczne przypadłości, może być materiałowym tatuażem. Może być również wygodnym i ładnym ubraniem, choć skromnym. Może też być krzykiem zagubienia, nawet rozpaczy, beznadziei. Zwróceniem na siebie uwagi za wszelką cenę – takim wołaniem… I to wołaniem do kogokolwiek. Symboliką piętnującą młodych ludzi, którym podsuwa się modne kajdany, czyniące z nich niewolników swojego wszech i zawsze obecnego luzu. Dresiarze są niewolnikami swojego światopoglądu, a raczej jego braku. Wybierają to, co najprostsze czyli dres. Dres jako symbol zachowań międzyludzkich i społecznych. Dres, który kiedyś kojarzył się z ubraniem działkowym i sportem. ”Dres” (i wszystkie inne pseudo-sportowe i mocno krzykliwe ubranka, koniecznie firmowe) okazał się dla producentów genialnym sposobem na gigantyczne dochody dla firm odzieżowych, które już od dość dawna bardzo nastawione są na konsumenta – nastolatka i młodych ludzi w ogóle. Wymienieni młodzieńcy nie są zakłamani. Często wybierają proste wzorce, szybko podsuwane. Tak przecież działa mózg bardzo młodego człowieka i jest to naturalne. Sławetne już wychwytywanie nowości, a nowościami są te, które podsuwa reklama, telewizja, ich producenci. Pojawia się pytanie i problem: co wiecznie od lat jest im podsuwane, bo przecież mowa nie tylko o umownym, firmowym dresie, który stał się wielką symboliką i przenośnią naszych czasów. Mowa o wzorcach, przekazach, którymi bombardujemy młode głowy. Metaforyczny dres może być postrzegany bardzo wielowymiarowo. Jako pochwała luzu – przeciwnego bieguna dla sztywniactwa i zrzędzenia. Jako określenie subkultury zarezerwowanej dla młodych ludzi, którzy narodzili się w określonym czasie. Zwykle dresiarzami określa się grupki chłopaków, którzy nie mają co ze sobą począć. Nie mają pomysłu, samozaparcia na uprawianie sportu, na pracę. Nie mają raczej większych zainteresowań. Czy jednak umożliwia się łatwy dostęp do uprawiania sportu? Czy nasze społeczeństwo nie piętnuje na każdym kroku młodych ludzi, gdy zziajani dyszą i sapią, biegną ulicą albo próbują podjechać trzy przystanki autobusem razem z rowerem, bo niestety się zepsuł. Gdy nie daj Boże rozleją jakiś napój trzymany w drżących rękach? Czy sprzedajemy jako naród młodzieży pozytywne wzorce, pomysły, czy udostępniamy im ułatwienia. Czy im należycie pomagamy w robieniu czegokolwiek ze sobą jako państwo, jako społeczność, jako każde z osobna personalne ja? Jakie alternatywy tworzymy wobec wizji napitych do bólu grup dresiarzy?
Dresiarze (młodzi ludzie – część z nich) piją, bo tak zostali wychowani. Albo inaczej; bo zupełnie nie byli wychowywani przez rodziców, a nikt inny tej roli nie przejął. Nie mają pracy, bo jej mało. Nie mają pracy, bo nie mają motywacji. Grupami snują się po osiedlach, dzielnicach, pub ’ach. Piją i piją. Są klientami dochodowego interesu – sprzedaży otumaniania świadomości i zmysłów, czasem okraszonego lekkim smakiem. Typowi dresiarze (w negatywnym słów znaczeniu) zazwyczaj śmierdzą piwskiem i papierosami, a okoliczny monopol jest najważniejszym sklepem w ich życiu. By odpowiedzieć na pytania: czy są źli, czy wiodą złe życie; trzeba by było wyjaśnić na ile pierwiastek zła (chęci prowadzenia złego życia) w nich dominuje. Na ile ich los z góry jest przesądzony, na ile społeczeństwa skazują ich na takie życie? Czy to jest ich wolny wybór?
Mam nadzieję, że nieliczne, chlubne przypadki zdolne są (przechodząc różne trudności, czasem życiową katorgę) wyrwać się z matni. Matni otaczającego, mizernego życia, towarzystwa. Zawsze trudno zerwać z tym, co teraźniejsze, z czym jesteśmy związani.
Zastanówmy się; czy dresiarze w ogóle znają inne życie? Jak można niektórym pokazać, że lepsze istnieje? Skutecznie wskazać drogę, inne wybory.

Zawsze ceniłem i cenię buntowniczy, odrębny charakter każdego młodego człowieka – ale pod warunkiem, że niesie on ze sobą cokolwiek sensownego i więcej niż tylko szpan. Szanuję indywidualizm, odwagę, szczerość i otwartość wypowiedzi wielu młodych ludzi, nastolatków. Chęć bycia oryginalnym i niezależnym. Ale też zależy jakim kosztem ta niezależność i oryginalność jest akcentowana i prezentowana. Boli mnie także, gdy czasem słyszę mocną opinię z ust młodzieży (niektóre osoby) o pokoleniu moich rodziców (które buntowało się odważnie przeciw rzeczywistości, walcząc z komuną); brzmiącą: ”pokolenie kablarzy.” To jest nawet dla mnie przykre...

Współcześnie dość często bezczelność (i buta) mylona jest z odwagą, brawura z nieustępliwością, fantazja (lub nie) z brakiem rzeczywistej wyobraźni związanej z namacalnym życiem.



Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura