Waldemar Żyszkiewicz Waldemar Żyszkiewicz
553
BLOG

Troska Tuska o fundusze

Waldemar Żyszkiewicz Waldemar Żyszkiewicz Polityka Obserwuj notkę 6

 

Przed sklepem mięsnym, w którym świecą nagie haki, stoi kolejka. Co robić w tej sytuacji? Dowieźć mięsa i wędlin – powie tradycjonalista. Ale zwolennik rozwiązań nowoczesnych zaproponuje powiększenie liczby oczekujących…  

Nie, to nie wspomnienie peerelowskiej codzienności, którą młodzi Polacy znają z gry „Kolejka”, a starsi z autopsji, lecz symboliczne przedstawienie sporu o wydłużanie okresu aktywności zawodowej mężczyzn o dwa lata, a w przypadku kobiet aż o lat siedem, co wynika z zamiaru zrównania wymaganego okresu pracy dla obu płci. Można by zażartować, że tym razem urząd rzecznika ds. równego statusu cokolwiek przesadził, ale sprawa jest poważna.

Wiemy z badań, że Polacy są niechętni ustawowemu wydłużeniu aktywności zawodowej dla wszystkich. Nie dlatego, żeby się jakoś szczególnie lenili. Raczej z innych powodów, wśród których dominuje głębokie poczucie wyzysku, czyli przekonanie o braku powiązania nakładów i jakości wykonywanej pracy z zapłatą, jaką można dziś za nią otrzymać. I z powodu bezrobocia, które najmłodszym oraz najstarszym uczestnikom gry rynkowej mocno życie utrudnia.

Dobre czasy dla posiadaczy 

Medialna tresura sprawiła, iż prawie już uwierzyliśmy sloganowi, który sugerował, że Polacy jako zbiorowość nie utożsamiają się z nauczaniem Jana Pawła II. Jednak dość zgodny opór środowisk pracowniczych wobec prób wydłużenia wieku emerytalnego dowodzi, że priorytet katolickiej nauki społecznej głoszącej pierwszeństwo człowieka przed gospodarką, głęboko zapadł w polską duszę, mimo że publicystyczna maszynka do urabiania postaw obywateli RP jak ognia unikała tej tematyki. To nie człowiek ma służyć gospodarce, lecz ona jemu, uważają Polacy, ale skoro tak się u nas nie dzieje, to nie warto być trybikiem machiny gospodarczej aż do samej śmierci.  

Po dwudziestu latach mantrowanie, w rodzaju „wziąć los we własne ręce”, „dać wędkę, nie rybę” czy porzekadło o kapitale, który jakoby nie miał narodowości, nie robią już wrażenia. Gołym okiem widać przecież, że z pracy własnych rąk, co u progu lat 90. zapowiedział Polakom obecny komisarz UE Janusz Lewandowski, żyje się znacznie gorzej niż z własności, której po 1989 zostaliśmy jako zbiorowość praktycznie pozbawieni. Teraz nadeszły dobre czasy dla posiadaczy. I dla pozbawionych skrupułów wyznawców neoliberalnej ideologii.

Gdy praca staje się towarem

Społeczną gospodarkę rynkową zapisaną dokumentach przykrył kurz, hasłem dnia stała się niewidzialna ręka rynku. A na rynku, wiadomo, obowiązują prawa popytu i podaży. Gdy popyt przewyższa podaż, reguły i ceny dyktuje producent-wytwórca. W przypadku odwrotnym, można mówić o rynku konsumenta-nabywcy, który może przebierać, grymasić, szukać przecen i okazji. Nie inaczej dzieje się na rynku pracy. Gdy brak rąk do pracy, pracodawca kusi zarobkami i warunkami, jakie ma do zaoferowania, ale gdy poszukujących zatrudnienia jest znacznie więcej niż miejsc pracy, sytuacja sprzyja dumpingowi socjalnemu. Wtedy można mniej ludziom płacić, można gorzej pracowników traktować. I tak się zwykle dzieje. Dla pracodawcy, myślącego w kategoriach neoliberalnych, trwałe i względnie wysokie bezrobocie, które sprzyja taniej produkcji, wydaje się czymś absolutnie pożądanym. Tyle że praca nie jest towarem jak inne, a wymuszone bezrobocie rujnuje życie osób, rodzin i całych społeczności.

Cięcie płacowych kosztów produkcji, ulubiony przez menedżerów sposób poprawiania wyników firmy, prowadzi do osłabienia popytu i spowolnienia gospodarki. Nawet względnie tanie towary nie znajdują już zbytu, więc użyta metoda rodzi ostatecznie problemy, których miała pomóc uniknąć.

Nie ma pracy dla 4 milionów  

Stopa bezrobocia, z wahaniami sezonowymi, oscyluje w Polsce od dłuższego czasu w granicach 12 proc., a liczba bezrobotnych zarejestrowanych, też w zależności od pory roku, waha się w granicach 2 milionów. Jeśli uwzględnić ponadto ciemną liczbę osób, potencjalnie aktywnych zawodowo, dla których brakuje wciąż miejsc pracy, jeśli pamiętać o najnowszej emigracji zarobkowej, która sięga od półtora do dwóch milionów osób – to mówimy już o około czterech milionach obywateli RP, dla których nie ma w kraju zatrudnienia.

Ze szczegółowych analiz wynika, że problem bezrobocia dotyczy zwłaszcza ludzi młodych, stojących u progu swej zawodowej kariery oraz osób należących do kategorii 50+. Przekładając to na społeczny konkret: u progu lata 2011 z około dwóch milionów zarejestrowanych bezrobotnych, połowę stanowili młodzi, poniżej 35 roku życia. Zważywszy że dynamika tworzenia nowych miejsc pracy nie jest u nas imponująca (w 2011 powstało ich mniej niż przed rokiem), to największą szansę na zatrudnienie dla ludzi młodych stwarza naturalny proces wymiany kadr w firmach, czyli zwalnianie istniejących etatów przez pracowników, którzy kończą swą aktywność zawodową i przechodzą na emeryturę.

Wydłużanie kolejki  

Nie trzeba wielkiej przenikliwości, by dojść do wniosku, że pomysł przedłużenia wieku emerytalnego skutecznie ten proces zahamuje. Nowy koncept administracji Donalda Tuska pozostaje w wyraźnej sprzeczności z decyzją sprzed kilku miesięcy, która przywracała wymóg rezygnowania z zatrudnienia na etacie w chwili przechodzenia na emeryturę. Tamto rozwiązanie, wymuszając zwalnianie etatów, uruchamiało drabinkę awansu, a tym samym tworzyło szansę na przyjęcie nowych pracowników. Natomiast obecne – jest w tym zakresie wręcz przeciwskuteczne.

Niewypałem okazał się też przygotowany wcześniej program aktywizacji zawodowej bezrobotnych w kategorii wiekowej 50+. Okres poszukiwania pracy dla tej kategorii osób jest znacząco dłuższy niż dla innych, znaczny ich odsetek nie był w stanie znaleźć pracy nawet w ciągu dwóch lat, niejednokrotnie osiągając w trakcie tych poszukiwań wymagany wiek emerytalny. Statystyki dowodzą też, że nawet ci, którym się poszczęściło i pracę znaleźli, byli traktowani gorzej niż reszta pracowników: nie doszkalano ich, nie posyłano na kursy.

Przedłużanie kolejki przed pustą masarnią nie ma sensu, ale nowa propozycja rządu PO–PSL jakąś racjonalność przejawia: pozwala bowiem odsunąć nieco w przyszłość wypłaty i skrócić okres pobierania świadczeń emerytalnych przez osoby uprawnione. Nic dziwnego, że ani pracownicy ani związkowcy – czyli przyszli emeryci – nie chcą na to przystać.

Nagroda czasopisma „Poetry&Paratheatre” w Dziedzinie Sztuki za Rok 2015 Kategoria - Poezja

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Polityka