plastic surgeon plastic surgeon
265
BLOG

Nagonka na „psorów”

plastic surgeon plastic surgeon Społeczeństwo Obserwuj notkę 23
Nie powiem, a nie mówiłem, chociaż mówiłem. Czy skandale na dwóch polskich uniwersytetach to początek pewnego trendu?

Czytam dziś o skandalu na UJ, już w tytule przeczytałem, że zarzuty są poważne.

Zanim zacznę chciałbym zauważyć, że w myśl polskiego prawa zarzuty może przedstawić prokurator lub policja, a tu, jak na razie mamy do czynienia z poinformowaniem, ale to takie moje czepialstwo.

Kilka miesięcy temu pisałem o sytuacji na UW. Pojawiły się doniesienia, pojawili się skrzywdzeni, czy raczej skrzywdzone. Niektórzy pracownicy uczelni ścigali się w kajaniu i przepraszaniu studentów. Według oświadczenia uczelni złożono zawiadomienie do prokuratury. Z tego, co mi wiadomo nikomu do tej pory nie przedstawiono zarzutów. Jeżeli ktoś mi nie wierzy, to zachęcam może warto skierować pytanie do uczelni. Sytuacja była poważna, pojawiło się magiczne słowo molestowanie, a za nim przemoc słowna, niestosowne zachowanie i tak dalej.

A czego dotyczy sytuacja na Uniwersytecie Jagiellońskim? Poniżania, przemocy słownej, oraz treści (a jakże) seksistowskich, ksenofobicznych i homofobicznych. Jeden ze studentów napisał do RPO, sprawą zajął się rektor.

Niebezpieczny trend

W obu sytuacjach to studenci byli tymi, którzy podnieśli alarm i zawiadomili media. Niby nic dziwnego, w końcu mowa tu uczelniach, ale zastanawia mnie co będzie dalej. Mam dziwne przeczucie, że na tym nie koniec. Za kilka miesięcy (obstawiam, że będzie to czas sesji zimowej) pojawi się kolejna wiadomość z innej uczelni i znowu to studenci przerwą zmowę milczenia i wskażą łajdaka lub łajdaków którzy ich werbalnie ciemiężyli.

Nie zamierzam bronić uczelni, bo jak w każdej dużej zbiorowości ludzi tam z pewności też są osoby, którym nie po drodze z kulturą osobistą, którzy flirtują w sposób charakterystyczny dla parzystokopytnych, w końcu ludzie mający różne poglądy i podejście do życia. Cóż, taki jest urok dużych zbiorowisk.

Niepokoi mnie co innego. Zarówno na UW, jak i na UJ, wśród kadry pojawiły się te same tendencje: do przemocy słownej, to niewłaściwych wypowiedzi i zachowań, czyli zarzuca się im czyny niemierzalne. Gdybyśmy mieli do czynienia ze znieważeniem, z użyciem słów obelżywych lub wulgarnych, to wystarczyłoby złożyć zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Nie wierzę w to, że tak inteligentne jednostki jak studenci nie potrafią znaleźć w sieci informacji o artykule 216 kk. Oni jednak tego nie robią, zawiadamiają media i władze uczelni. Wchodzimy w nową erę, to studenci rozliczają profesorów.

Dlaczego o tym piszę? Moja znajoma, pracująca na jednym z uniwersytetów (nauki humanistyczne) opowiadała mi jak kadra boi się studentów. Na seminariach, ćwiczeniach, wszędzie tam, gdzie pojawia się dyskusja, kładzie się nacisk na to, żeby nie urazić studentów. Prowadzi to do śmiesznych sytuacji, bo student lub studentka mogą mówić od rzeczy, a prowadzący zamiast uciąć dyskusję stwierdzeniem: myli się pan/pani, uprawia intelektualną gimnastykę starając się przekonać wszystkich (siebie chyba też), że jego rozmówca myśli dobrze, tylko nie umie tego zwerbalizować. Dlaczego tak jest? Dla świętego spokoju. Pracownicy naukowi wolą machnąć ręką i stwierdzić: niech to trwa, niż narażać się na posądzenie o bycie "przemocowcem".

Tylko gdzie nas zaprowadzi ta nagonka na „psorów”.


SŁOIK W WIELKIM MIEŚCIE

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo