O sytuacji polskiego Kościoła szczególnie w ostatnim czasie dużo się debatuje. I debatować będzie, w szczególności w środowiskach lewackich, ateistycznych czy postępowych, które wyczuły swoją szansę na wmówienie społeczeństwu nowej wizji Kościoła w naszym kraju i przekierowanie świadomości Polaków w tym kierunku. Można to robić w atmosferze wielkiej nagonki takiej, jaka miała miejsce w przypadku ks. Lemańskiego lub o. Mądla albo spokojniej, debatować. Tą drugą opcję obrała "Gazeta Wyborcza", które widząc kurs antykościelny postawiła porozmawiać na temat sytuacji polskiego Kościoła. Dyskusja dotyczyła co można a czego nie można mówić w polskim Kościele. Wszystko było by dobrze, bowiem debatować trzeba jak najbardziej, tym bardziej, że problemy są i zatuszować się ich nie da. Było by dobrze, gdyby nie kilka szczegołów:
Po pierwsze: debata odbyła się w miejscu, gdzie przeważa aktualnie środowisko lewicowe. Nie łudźmy się, bowiem taka jest "GW". Miejsce nie było absolutnie neutralne, a takie potrzebne jest, aby dyskusja była na w miarę normalnym poziomie i obiektywna. Niestety z góry ustalone miejsce skazywało ową debatę na brak tjej merytoryczności; powtarzane były te same wątki, bez rewelacji.
Po drugie: zaproszeni goście. Patrząc na skład osobowy dyskusji: ks. Lemański, ks. Sowa, senator Libicki, J. Makowski (szef think-tanku PO), można samemu dojść do wniosków z niej płynących. W zasadzie poza dwiema osobami, była to debata w "swojskim" gronie, zamkniętym środowisku. Nie było mowy o głosach bardziej konserwatywnych, a niemal wszyscy uczestniscy wyrażali w sumie te same poglądy. Brak obecności chociażby red. Terlikowskiego czy ks. Zielińskiego sprawił, że druga strona sporu została pozbawiona głosu.
I po trzecie: jeden z tematów dyskusji: o o. Rydzyku. Temat, który w lewackich mediach przetacza się często, a ostatnio za sprawą książki o dyrektorze RM bardzo często. W zasadzie temat o. Rydzyka to po prostu przywalenie w RM i dzieła przy nim powstałe. Żadnych nowości na pewno na ten temat nie będzie.
Wnioski z debaty: w zasadzie żadnych przełomowych, bowiem nie można uznać tego za prawdziwą debatę, kiedy brakuje drugiej strony do odpierania argumentów przeciwników. Trudno uznać było to za dyskusję, kiedy miejsce nie było neutralne. Po prostu miła pogawędka o Kościele przyjaciół we własnym gronie.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo