No i już po wyborach. Kiedy politycy, wymyślając sobie nawzajem, już prawie nas przekonali, że nie nadają się do rządzenia ani państwem, ani nawet spółką prawa handlowego, a kto wie, czy nawet samym sobą – poszliśmy na nich głosować.
Cykl produkcyjny sprawia, ze piszę to jeszcze przed głosowaniem, ale od 1989 roku w tylu głosowaniach już uczestniczyłem, że bez większej omyłki mogę przewidzieć, co będzie nazajutrz. Jest to tym łatwiejsze, że w „Panu Tadeuszu” Adam Mickiewicz plastycznie przedstawiał sceny sejmikowe w barwnym opisie serwisu Wojskiego.
Oczywiście od tamtych czasów wiele się zmieniło, aczkolwiek demokracja, czy to szlachecka, czy plebejska, zawsze jest taka sama. Toteż teraz jedni nadymają się, a nawet zaciągają pożyczki a conto przyszłych udziałów w konfiturach władzy, a drudzy z biciem serca oczekują telefonu z komunikatem: „uciekaj, wszystko wykryte!” lub melancholijnie skreślają kolejne pozycje budżetów domowych.
Jedne przyjaciółki zamawiają prenumeratę „Twojego Stylu”, gdzie wyranżerowane damy, pierwsze i kolejne, uczą profanów jeść bezy i zachowywać się na rautach, inne – starannie wymazują z notatników i pamięci komórkowców numery niedawnych przyjaciół i obmyślają sposoby usidlenia przyjaciół nowych.
Jedni przyjaciele już przebierają nogami w oczekiwaniu koncesji na hurtownie spirytusu, inni pogrążają się w lekturze mapy świata, ze szczególnym uwzględnieniem krajów o łagodnym klimacie, niskich podatkach i reżymie, co to sam żyje i pozwala żyć innym.
Więc kiedy pierwsze jesienne szarugi rozpuszczą klej na plakatach wyborczych, a chłodne wiatry lub jakieś złośliwe ręce zaczną szarpać wizerunki naszych doszłych lub niedoszłych przedstawicieli i prawodawców, wskutek czego zaczną się one rozpadać w strzępy, jak większość ich wspaniałych planów, przyjdzie czas na bolesny powrót do rzeczywistości. A wynika ona z deklaracji pani minister Anny Fotygi, że Polska jest gotowa podpisać Traktat Reformujący Unię Europejską.
Przyznam się, że po usłyszeniu tej deklaracji przestałem w ogóle interesować się tym, co politycy kandydujący do Sejmu i Senatu mają do powiedzenia. Nie dlatego, żebym nie cenił niektórych z nich osobiście. Przeciwnie – wielu z nich bardzo szanuję, ale wolałem nie słuchać co mówią z obawy usłyszenia, że będą zapewniać, iż coś zrobią albo, że czegoś nie zrobią.
Tymczasem w przypadku przyjęcia przez Polskę Traktatu Reformującego, żaden z nich nie ma najmniejszego pojęcia, co zrobi, albo czego nie zrobi nawet w najbliższym miesiącu.
Wszyscy pamiętamy chyba deklarację dra Andrzeja Olechowskiego, byłego agenta „wywiadu gospodarczego”, a poza tym człowieka obdarzonego zaletami „fizjologicznymi i innymi”, uczestnika konwentyklów w Bilderbergu, jak to po wejściu do Unii Europejskiej nie będziemy już decydować o naszych sprawach, tylko – „współdecydować”.
Już tam dr Andrzej Olechowski wie, co mówi, to znaczy – co powiedział publicznie podczas słynnego „Forum Dialogu” w Sali Kongresowej Pałacu Kultury i Nauki im. Józefa Stalina w Warszawie – a w takim razie deklaracje posłów i senatorów, a zwłaszcza kandydatów – nie maja żadnego pokrycia, nawet jeśli z poważnymi minami głoszą, że coś zrobią, albo czegoś nie zrobią „na pewno”.
„Na pewno” bowiem, to wszyscy umrzemy, co w przypadku przyjęcia przez Polskę Traktatu Reformującego Unię Europejską nie jest wcale najgorszym wyjściem z sytuacji.
Jak bowiem powszechnie wiadomo, Unia Europejska – gdy powstanie – będzie nowym imperium, taki samym, jak, dajmy na to, Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich czy Stany Zjednoczone Ameryki Północnej.
Warto zwrócić uwagę, że obydwa imperia powstały w drodze przyłączania lub wchłaniania w siebie organizmów politycznych zwanych „republikami”, czy „stanami”, które oczywiście miały „prawo wychoda”, to znaczy – opuszczenia szczęśliwej rodziny narodów, to w praktyce, gdyby tylko któraś spróbowała...
Niektórzy myślą, że tylko Józef Stalin pokazałby jej „ruski miesiąc”. Owszem, pokazałby, ale inni też umieli pokazywać takie rzeczy. Kiedy w Ameryce stany południowe postanowiły skorzystać z „prawa wychoda”, prezydent Abraham Lincoln posłał przeciwko nim wojska, żeby „ratować Unię”.
Ratowanie Unii zawsze jest przedsięwzięciem szlachetniejszym od jej rozrywania, dlatego też jestem pewien, że w razie czego wojska niemieckie też będą motywowane szlachetnie. Inna sprawa, ze w takim przypadku również w Polsce odżyje na nowo szlachetna tradycja romantyczna, która w naszej historii manifestowała się w narodowych powstaniach.
Wydaje się, że jest to jedyna korzyść, jaką na dłuższą metę odniesiemy z przyjęcia przez Polskę Traktatu Reformującego Unię Europejską, do czego gotowość w imieniu „Polski” zadeklarowała niedawno nasza reprezentantka, pani minister Anna Fotyga.
I tym optymistycznym akcentem podsumowujemy rezultaty wyborów, bo nawet w przypadku bolesnego powrotu do rzeczywistości, a zwłaszcza przed Dniem Wszystkich Świętych – trzeba myśleć pozytywnie.
==================================================
21 października skończyła się IV Rzeczpospolita – powiedział Aleksander Kwaśniewski na widok sondażu pokazującego prawdopodobne rezultaty głosowania w wyborach parlamentarnych.
Aleksander Kwaśniewski Przyzwyczaił nas, że nigdy nie wiadomo, kiedy mówi serio, a kiedy nie, ale tym razem chyba mówił serio. Zwycięstwo Platformy Obywatelskiej oznacza przekreślenie projektu budowy IV Rzeczypospolitej i powrót do porządku politycznego zaprojektowanego w 1989 roku przy „okrągłym stole”.
Jego istotą było porozumienie tak zwanej „lewicy laickiej”, czyli dawnych stalinowców, przeobrażonych w demokratów, ze stroną rządową, której trzonem, jak dzisiaj już wiemy, był wywiad wojskowy – o podziale władzy NAD narodem polskim.
Możliwość odzyskania przez naród suwerenności politycznej, jaka pojawiła się w roku 2005, wzbudziła zdecydowany sprzeciw zarówno w środowiskach krajowych beneficjentów „okrągłego stołu”, jak i „strategicznych partnerów” z zagranicy, którzy – podobnie jak w wieku XVIII – są zainteresowani utrzymaniem kontroli nad sytuacją w Polsce.
Te środowiska i te siły podjęły zmasowaną kampanię w celu przywrócenia stanu poprzedniego. Była ona na tyle skuteczna, że po dwóch latach przyniosła zwycięstwo Platformie Obywatelskiej, na którą siły te postawiły, ale która w związku z tym będzie teraz musiała spłacić im rachunek za poparcie i oddanie do jej dyspozycji wszystkich aktywów.
Według wstępnego sondażu Platforma Obywatelska balansuje na granicy możliwości samodzielnego utworzenia rządu. Wydaje się jednak, że z uwagi na konieczność liczenia się z prezydentem, z którym polityczne współżycie PO może okazać się trudne, będzie poszukiwała koalicjanta.
Najbardziej prawdopodobnym partnerem wydaje się PSL, ponieważ Lewica i Demokraci wolą unikać ostentacji i postanowili udawać opozycję, chociaż tak naprawdę, to właśnie środowiska reprezentowane przez partie skupione w LiD będą głównymi konsumentami sukcesu Platformy Obywatelskiej.
Wprawdzie Donald Tusk w oświadczeniu złożonym w wieczór wyborczy zapowiedział coś w rodzaju „bombardowania miłością”, ale wydaje się, że w tym bombardowaniu nie będzie żadnego zmiłowania. Środowiska wystraszone perspektywą rozliczeń są zdecydowane nie dopuścić do ponownego przeżywania tego lęku i z pewnością podejmą działania zabezpieczające je przed utratą „zdobyczy” i możliwości spokojnego ich przetrawiania.
Jakie czynniki pomogły Platformie Obywatelskiej w uzyskaniu dobrego wyniku? Na pierwszym miejscu postawiłbym dwuletnią, nieprzerwana i zmasowana kampanię przeciwko rządowi PiS. Na drugim – katastrofalny finał koalicji rządowej, a na trzecim wyższą frekwencję wyborczą.
Nietrudno było domyślić się, że wyższa frekwencja oznacza udział w głosowaniu wyborców nie wyrobionych politycznie, a więc podatnych na demagogię, która stanowiła główne przesłanie kampanii wyborczej.
Potwierdza to pośrednio charakterystyczny efekt, że mimo frekwencji wyższej aż o 13% od tej w poprzednich wyborach, do Sejmu dostały się tylko cztery ugrupowania. Oznacza to dalszy postęp w oligarchizacji sceny politycznej, która coraz bardziej się zamyka, zarówno na nowych ludzi, jak i na nowe idee.
Podobny proces odbywa się zresztą we wszystkich pozostałych państwach członkowskich Unii Europejskiej która już wkrótce z konfederacji państw formalnie suwerennych, przekształci się w federacyjne europejskie imperium, w którym, pod osłoną demokratycznej retoryki, biurokratyczna międzynarodówka przejmie władzę nad narodami Europy.
Stanisław Michalkiewicz
www.michalkiewicz.pl