Reżim Tuska zuchwale zażądał od władz „wrogiego terytorium” zwrotu szczątków „zestrzelonego” w okolicach „II Katynia” bombowca strategicznego Tupolew-154M. Decyzja zaskakująca, nawet tak czujny strażnik zamachopoprawności jak Kolega FYM dał się zdezorientować. Jego najnowsza konkluzja „Moskwa nie zabroniła lądować, czyli szykowała pułapkę” wprost dowodzi, że przestał panować nad tym, co produkuje. Perfidia Kremla nie mogła go zaskoczyć, wszak ma ugruntowane uprzedzenia, byle co go z nich nie wyleczy. Przyczyna musiała być więc inna, zapewne FYMem wstrząsnął nasz czołowy liberał od podnoszenia podatków i rozbudowy fotoradarami drogowej infrastruktury, towarzysz Tusk.
No, nieważne. Istotne jest co innego: wyobraźmy sobie, że szczątki bombowca wracają do Polski. Że „zamachowcy” je potulnie wydadzą.
...potulnie? Raczej złośliwie! Zwróćmy uwagę na konsekwencje:
Wrak prezydenckiej maszyny bojowej wraca do kraju. Gdzieś należy ten stos żelastwa złożyć. Powiedzmy, że w jakimś zakamarku na Okęciu. Zakamarek niemal natychmiast zostanie oświetlony setkami telewizyjnych kamer, wyławiającymi z mroku nie tylko poskręcane duralaluminium, lecz przede wszystkim panią Joannę Burzyńską i resztę defensorów przetransferowanych z Krakowskiego Przedmieścia. Co dalej, to wiadomo: „Nie damy zabrać tych relikwii, dopóki nie otrzymamy zapewnienia, że stanie tu pomnik!”
Ten drugi pomnik. Pierwszy ma wszak rzucić gargantuiczny cień na fasadę Pałacu Prezydenckiego. A gdzie ma stanąć trzeci? Jaki trzeci? No, jak to jaki? Kiedy na Okęciu stanie pomnik i relikwie będzie można zabrać, to trzeba będzie gdzieś je umieścić, w jakim honorowym miejscu. Bez monumentu więc się nie obejdzie, to oczywiste. Mniej oczywista jest jednak docelowa lokalizacja pamiątek „smoleńskiej pułapki”.
Wawel odpada. Zajęty, zresztą dwa grzyby w barszczu to wykroczenie przeciwko dobremu smakowi. Powązki odpadają, tam powstaje czwarty pomnik. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że Warszawa i Kraków robią się za małe na kolejne wyzwania. Poznań? E, tam otworzyli ostatnio stadion, krzykliwa architektura będzie rozpraszać zadumę. Gniezno? No... Lech to pasujące imię. Ale kto w świecie słyszał o Gnieznie? Czy ta wiocha jest przygotowana na tysięczne tłumy pielgrzymów? Nie, zły pomysł, mogłoby tu za łatwo dochodzić do wrogich prowokacji, szczególnie gdyby swego brata zechciał odwiedzić Rus.
To może Westerplatte? Co prawda stoi tam już pomnik, lecz co przeszkadza postawić jeszcze większy? A i o Westerplatte słyszał cały świat,,,! Jakiż wspaniały byłby symbol biednej Polski napadanej przez odrażającego sąsiada! Fatalnie się jednak składa, że to nie ten sąsiad co należy na Westerplatte dokazywał. Szkoda również, że nic na razie detektywi posła Macierewicza nie wyniuchali w tym kierunku, nie ustalili żadnych poszlak świadczących o współudziale w „zamachu” Eryki Wypędzonej.
To gdzie w końcu ma powstać polska Mekka? Wrocław? Za daleko od „wrogiego terytorium”. Białystok? Bez sensu. Lwów byłby dobry, lecz dopóki nie przywrócimy granic z 1939 nie ma o czym gadać...
Pomysły mi się skończyły. Może ktoś zaproponować odpowiednio dostojne miejsce?
Inne tematy w dziale Polityka