Dzisiaj na Polsacie obejrzymy zestaw reklam przerywanych filmem pt. Conan Barbarzyńca. Czujna ideologicznie także na froncie Kulturkampfu nasza ulubiona gazetka, departament „Telewizyjna”, nie przegapiła tego wydarzenia. Pracownik departamentu TV-wizyjnego, Zarębski Konrad J., wyprodukował okolicznościową recenzję:
O tym, że John Milusi ma opinię hollywoodzkiego faszysty, przebąkiwano w Kalifornii od zawsze. Wskazywano na oparte na siłowych rozwiązaniach, zaprzeczające demokracji scenariusze takich filmów jak „Brudny Harry” czy „Siła magnum”, choć w jego dorobku nie brakowało i utworów bardziej liberalnych jak „1941” Spielberga, dla którego napisał scenariusz.
Niewiele trzeba, by zaliczyć od towarzyszy działających na odcinku kinematografii cios „faszystą” – wystarczy skutecznie karać przestępców lub rozwiązywać zagrożenie najprostszymi, a więc najskuteczniejszymi metodami. Natomiast zastanawia, dlaczego od „faszystów” nie dostaje się twórcom innych filmów opartych na rozwiązaniach siłowych, np.:
Zorro
Siedmiu samurajów
Iniemamocni
Kill Bill
Monachium
Klasą samą w sobie jest natomiast kategoria „utwory liberalne”. W dziełach „faszystowskich” zwycięża Dobro, w filmie „liberalnym” finał wygląda następująco: dom poczciwego, niewinnego Amerykanina rozlatuje się w drzazgi i spada do oceanu. Zarębski Konrad J. ma pretensję, że Conan powstał za prezydentury Reagana, że budził ducha społeczeństwa po porażce w Wietnamie. No i dzięki takim ideologicznym zabiegom wszystko ładnie się składa, jak meble do samodzielnego montażu: sprawiedliwość źleeeeee, relatywizm dobrzeeeee.
Ciekawe, czy podobne standardy mają agorowi krytycy literaccy…
Inne tematy w dziale Kultura