Tytuł notki nie jest niezwykły – doskonale mieści się w strefie logiki postępowej, na której swego czasu habilitował się Jerzy Orwell. Wiadomo: wojna to pokój, wolność to niewola i tym podobne zaklęcia z arsenału pojęciowego bękartów i bękarcic po Sartrze albo jakimś innym Cohn-Bendicie. Ukąszenie postępową logiką nie ominęło i dyskryminacji.
Co to jest dyskryminacja to kiedyś mniej więcej było wiadomo, polegała ona na prześladowaniu poszczególnych osób lub grup społecznych albo ograniczaniu ich praw ze względu na rasę, narodowość, wyznanie, płeć etc. Czasy się jednak zmieniły i słowo dyskryminacja przyjęło nową, upiorną formę uniwersalnej pretensji wygłaszanej pod adresem każdego i w każdej sprawie. Oto trzy przykłady z brzegu (a raczej – z postępowego zoologu):
Dyskryminacja - nierówne, zróżnicowane traktowanie, którego nie można wyjaśnić obiektywnymi przyczynami, ani które nie jest prawnie usprawiedliwione.
/serwis prawny dla kobiet/
Dyskryminacja (kobiet) - wszelkie zróżnicowanie, wyłączenie lub ograniczenie ze względu na płeć, które powoduje lub ma na celu uszczuplenie albo uniemożliwienie kobietom - niezależnie od ich stanu cywilnego - przyznania, realizacji bądź korzystania na równi z mężczyznami z praw człowieka oraz podstawowych wolności w dziedzinach życia politycznego, gospodarczego, społecznego, kulturalnego, obywatelskiego i innych.
/Stowarzyszenia Kobiet KONSOLA/
Dyskryminacja - oznacza odmienne traktowanie różnych podmiotów, które znajdują się w podobnej sytuacji.
/Idiotopedia/
Łatwo zauważyć, że powyższe definicje mają jeden element wspólny – zarzut zróżnicowanego traktowania. Zarzut dowodzący określonych ambicji agitatorów tak rozumianej dyskryminacji – chodzi o próbę narzucenia wszystkim jednakowego sposobu postępowania, regulowanego urzędowo odgórnie, a zwalczającego naturalne zróżnicowanie występujące w społecznych zbiorowiskach. W świetle tak rozumianej dyskryminacji naganne jest przepuszczanie pań przodem, całowanie ich w dłoń, nie lubienie Franka i lubienie Zosi, uśmiechanie się do top-laski i krzywienie na widok roztytego monstrum o nieogolonych łydkach… Co tu ukrywać – dyskryminacją może być wszystko i nic, jako że o ile o obiektywne przyczyny można się ewentualnie spierać, to końcówka z definicji nr 2 (…i innych) swoją nieograniczoną rozpiętością zmusza do kapitulacji bez walki.
Jeśli jednak ktoś myśli, że jednakowe traktowanie, nawet doprowadzone do granic absurdu wystarczy, aby odtrąbić globalny sukces w postaci zlikwidowania raz na zawsze wszelkich przejawów dyskryminacji – to się grubo myli i daje dowód niedocenienia postępowców. Otóż brak dyskryminacji to nadal dyskryminacja, a tę dyskryminację należy zwalczyć… dyskryminacją właśnie.
To jest jądro postępowej dialektyki – są dyskryminacje zbrodnicze, są też dyskryminacje jak najbardziej słuszne. Dyskryminacją zbrodniczą jest na przykład wstanie, kiedy kobieta wstaje. Dyskryminacją słuszną jest na przykład przyjęcie karła do drużyny piłki siatkowej. Dyskryminacją morderczą jest nie przyjęcie do pracy w prywatnej firmie kogoś innego niż Cygana, dyskryminacją właściwą jest przyjęcie do pracy Cygana, a nie kogoś innego.
Ta karkołomna konstrukcja nosi nawet swoją nazwę – jest to dyskryminacja pozytywna, stanowiąca – ratuj się kto może! – element wielu dokumentów międzynarodowego lewa, np. Konwencji w sprawie likwidacji wszelkich form dyskryminacji rasowej, Konwencja w sprawie likwidacji wszelkich form dyskryminacji kobiet czy Pekińskiej Deklaracji i Platformy Działania. Dyskryminacja pozytywna oznacza utrzymanie lub wprowadzenie przez państwo czasowych rozwiązań i środków prawnych wyrównujących szanse osób i grup dyskryminowanych ze względu na płeć, pochodzenie etniczne, religię, orientację seksualną, (niepełno)sprawność w celu zmniejszenia faktycznych nierówności, których doświadczają. W praktyce jest to premiowanie jakiejś rasy w procesie rekrutacyjnym do szkół wyższych czy preferowanie kobiet na listach wyborczych albo zarządach firm. Tłumacząc z postępowego na ludzki: nie jest dyskryminacją dyskryminowanie białych, mężczyzn, katolików, heteroseksualistów i osób zdrowych. Dyskryminacja to brak dyskryminacji.
Wyobraźmy sobie, że do klubu sportowego zgłasza się beznogi kaleka i oświadcza, że chciałby zostać zawodnikiem drużyny piłkarskiej. Zarząd nie ma wyjścia – inwalidę musi zatrudnić, bo jak nie, to inwalida na zarząd naskarży i dyskryminatorzy będą musieli się tłumaczyć przed sądem dowodząc swojej niewinności. Jeszcze jednym bowiem osiągnięciem akcji zwalczania dyskryminacji poprzez dyskryminację jest przerzucenie obowiązku dowodzenia ze skarżącego na oskarżonego. To jurystyczne barbarzyństwo postępowcy uzasadniają ułatwieniem dla osób dyskryminowanych, które nie dysponują dowodami (nie mają przecież wglądu w dokumenty pracodawców), występują ze słabszej w stosunku do pracodawcy pozycji. Czyli skarżący się na dyskryminację jest uznawany za dyskryminowanego tylko dlatego, że tak mu się wydaje (albo nie wydaje, lecz jest wredny i ma szczery zamiar zrobić komuś na złość). A pracodawca musi poświęcić czas i pieniądze na ekspertyzę od pana Gucwińskiego, w której znajdzie się potwierdzenie anatomicznej niezgodności oskarżonego z wielbłądem.
Wracając do beznogiego kaleki – zarząd przyjmuje takiego do klubu i wystawia w pierwszej drużynie. Ekipa przeciwna ma więc ułatwione zadanie, grają w jedenastu przeciw dziesięciu. Wygrywają. Inwalida nie daje jednak za wygraną i oskarża przeciwników o dyskryminację – faktycznie, zdrowi zawodnicy (a zatem z definicji podejrzani) kiwali kalekę niczym zepsutego manekina. Nie ma możliwości wyparcia się aktu dyskryminacji, wynik meczu mówi sam za siebie. W ramach walki z dyskryminacją zostaje zweryfikowany na walkower dla teamu inwalidy. Oczywiście sensu dalszych rozgrywek nie ma, bo co to za gra w piłkę, w której wynik zapada w sądzie lub posiedzeniu komisji regulaminowo-antydyskryminacyjnej?
Walka z dyskryminacją będzie się nasilać w miarę postępów braku dyskryminacji. Raczej nie obejdzie się bez rozwiązań siłowych, fanatyzm katoli jest trudny do wyplenienia po dobroci, białych nie da się ubrudzić na stałe tak, aby byli kolorowi, mężczyźni z pewnością stawią opór i nie będą chcieli dobrowolnie poddać się operacji zmiany płci, podobnie osoby zdrowe będą się wzdragać przed urzędową amputacją przynajmniej jednej kończyny, a heteroseksualiści nie pozbędą się łatwo maniery dyskryminowania seksualnego osób tej samej płci.
Pamiętajmy – im więcej dyskryminacji, tym mniej dyskryminacji!
|