Świętowanie wybuchu powstania w Warszawie jak co roku jest celebracją bezmyślnosci. Otumanieni mistyczną propagandą stają na baczność i posłusznie recytują standardowe zaklęcia "Dzień dobry i chwała..." pardon... "Cześć i chwała bohaterskim etc.". Bardziej zaangażowani, których nie jest w stanie powstrzymać brak kompetencji, produkują masowo jednobrzmiące wypracowania, pełne męczących frazesów i wczesnoszkolnej pseudowiedzy historycznej. Od całego tego hałaśiwego chaosu bije pustka. Tak, sutenerzy sierpniowego szaleństwa i wspierający ich pożyteczni idioci nie mają najmniejszego pojęcia o fakcie, który tak namolnie stręczą. Najmniejszego.
Typowy tekst wzmożonego pseudopatriotycznie (trudno nazwać patriotą kogoś, kto widzi korzyść w bezsensownym przelewaniu polskiej krwi) to sterta propagandowych klisz w panierce emocjonalnego szantażu. I nic poza tym. O twardych faktach, kontekście historycznym czy przebiegu wydarzeń taki agitator niczego nie wie (wie natomiast, że każdy krytyk jego patriotycznie poprawnej kserokopii to antyPolak, ruski agent i niewolnik bez honoru). Dyskusja z takimi zdecydowanymi na wszystko ignorantami to jak uczenie ślepych rozpoznawania kolorów. Wcześniej czy później próba rzeczowego rozpatrzenia tego epizodu historycznego (najczęściej wcześniej) kończy się wyzwiskami. Bardziej przytomni wyzwiska przeplatają fantastyką nienaukową, która zbudowana jest na magii, jako że udowodnić zdań zaczynających się od "Gdyby nie powstanie, to za 50 lat nie powstałaby Solidarność" lub "Powstanie musiało wybuchnąć, bo tak" nie da się na gruncie naukowym udowodnić. I nic do tych spóźnionych bohaterów nie dociera, nawet jeśli edukuje się ich potwierdzonymi źródłowo faktami. Przeciwnie - nieucy przyznają sobie nazwajem medale i certyfikaty przyzwoitości.
Są to prawdziwe igrzyska nieuctwa. Im grubsza brednia, tym lepiej, im bardziej emocjonalnie, tym skuteczniej. Medalistami zostają ci, którzy biją rekordy ignorancji i chuligaństwa historycznego.
Inne tematy w dziale Kultura