kelkeszos kelkeszos
2235
BLOG

Aleksander Fredro, czyli kto nas uczył patriotyzmu

kelkeszos kelkeszos Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 93

Wielkie wydarzenie historyczne można uczcić pompatyczną odą, jak Lord Byron:

"Stało się! Wczoraj na tronie promiennym

 Mogłeś z królami się mierzyć,

A dzisiaj jesteś kimś bezimiennym

Żyjesz, choć lepiej ci nie żyć".

Ale można też po polsku:

"Wyjechaliśmy razem z odmiennych pobudek,

 Napoleon na Elbę, ja zasię do Rudek"

Do owych Rudek, a ściślej do położonego opodal ojcowskiego majątku w Beńkowej Wiszni wyjeżdżał z Paryża 21 letni Aleksander Fredro, młodziutki a ciężko już doświadczony żołnierz armii Księstwa Warszawskiego, zbliżającego się podówczas nieuchronnie do końca swojej króciutkiej egzystencji.

Zaciągnął się ochotniczo, gdy do Galicji w 1809r. wkroczył zwycięski korpus Księcia Józefa. Gdy w Trześni nad Wisłą, starszy brat Maksymilian, przedstawił go Księciu, Aleksander Fredro nie miał jeszcze skończonych 16 lat. Trochę zatem na wyrost otrzymał nominację na podporucznika jedenastego pułku ułanów Adama Potockiego. Kampanię 1812r. rozpoczął jako kapitan 5 pułku strzelców konnych , bił się pod Romanowem, Smoleńskiem, Moskwą, nad Berezyną i z resztkami armii dotarł do Wilna. Tu zachorował na tyfus i został internowany w szpitalu, w którym jak sam wspomina szczury po głowie skakały. Przy pomocy "zacnego obywatela Minejki" , wraz z kapitanem 6 pułku piechoty Wincentym Makomaskim zbiegł z niewoli i w chłopskiej sukmanie i słomianym kapeluszu , po wielkiej wędrówce dotarł do rodzinnego domu, gdzie powitano go jak zmartwychwstańca. Już 5 sierpnia 1813r. widzimy go w Dreźnie u boku Napoleona, z którym wytrwał aż do końca. Z Paryża jak zaświadcza cytowany dwuwiersz - wyjeżdżali razem. Fredro w randze kapitana z krzyżem złotym Virtuti Militari i francuską Legią Honorową. Napoleon z planem odegrania się.

W śniegach Rosji przepadły dziesiątki tysięcy młodych Polaków, zginęło dwóch świetnie zapowiadających się poetów Andrzej Brodziński i jego przyjaciel Wincenty Reklewski. To ważny moment, bo inny uczestnik tej kampanii - Kazimierz Brodziński, młodszy brat Andrzeja i przyjaciel Reklewskiego, też zdolny literat, został niedługo potem wykładowcą literatury na Uniwersytecie Warszawskim i przy tym jedną z najbardziej prominentnych postaci , mających wpływ na wychowanie młodzieży w Królestwie Polskim.

Zapłaciło to pokolenie ogromną cenę za walkę pod napoleońskimi sztandarami , uczestnicząc w najtragiczniejszej kampanii jaką sobie można wyobrazić. Odwrót "Wielkiej Armii" to było nigdy wcześniej niewidziane widowisko straszliwego upadku , w którym objawiły się postawy skrajne. W tłumie wynędzniałych resztek wojska, zmieszały się stopnie, rangi, zaszczyty i rodowody. Zostali tylko ludzie wobec straszliwych żywiołów. Aleksander Fredro opisał te wydarzenia w swoim pamiętniku "Trzy po trzy", absolutnym arcydziele polskiej memuarystyki. To wielkie wspomnienie wielkiej nauki - o szanowaniu każdego ludzkiego życia. 

Widzimy zatem Fredrę jako wielkiego patriotę , zdolnego do najwyższych poświęceń, za niedługo poznajemy go jako wybitnie uzdolnionego komediopisarza. Mimo trudnych początków zdołał przebić się ze swoją twórczością, wprowadzając sztuki do repertuaru różnych teatrów, co łatwym nie było, głównie zresztą ze względu  na konkurencję obcej twórczości. W wydarzeniach lat 1830 - 31 nie wziął udziału, przeciwnie. Zwalczał czynnie pomysły insurekcyjne pojawiające się po upadku powstania i właśnie ten okres jest najlepszy w jego twórczości, bo owocujący trzema arcydziełami - "Ślubami Panieńskimi", "Panem Jowialskim" i "Zemstą". 

Gdy "Wielka Emigracja" wchodzi w swój najpłodniejszy okres, gdy zaklęcia romantyków mają porywać Polaków do kolejnych walk i przelewania krwi, Fredro nie poddaje się temu nastrojowi pisząc świetne komedie, jakby zupełnie oderwane od rzeczywistości, gdzie sceneria w ogóle nie ma związku z otaczającym światem, w którym literatura żąda męczeństwa a nie śmiechu. To autorowi nie może ujść płazem. Pierwszy delikatny cios zadaje Wincenty Pol , publikując umiarkowany, ale jednak krytyczny artykuł o twórczości Fredry ( "Kwartalnik Naukowy" t. I, Kraków 1835 ). Jednak dopiero bezpardonowy atak Seweryna Goszczyńskiego, ambicjonera w wielu dziedzinach, głównie jednak na polu literatury, powoduje, że Aleksander Fredro kończy swój komediopisarski żywot. Nie przestaje pisać, ale przestaje publikować. To co stworzył po 1835r. ujrzało światło dzienne dopiero po śmierci autora. Dzieła to już znacznie słabsze od wcześniejszych i właściwie tylko "Wielki człowiek do małych interesów" czymś się wyróżnia.

Fredro był jeszcze długo aktywny publicznie, dawał kolejne dowody swojej miłości Ojczyzny, ale już wyraźnie jako zwolennik pracy dla niej, a nie trwonienia sił narodu w kolejnych krwawych zrywach. Zmarł 15 lipca 1876r. we Lwowie, w rocznicę Grunwaldu. Trzy dni później pogrzeb pisarza zgromadził niemal całe miasto. Przyszli ludzie wszystkich stanów i o różnych etnicznych korzeniach, oddać hołd temu wielkiemu człowiekowi.

To jeden z tych, którym "romantyczna gorączka" wytrąciła pióro i wepchnęła do szuflady kapitulantów, kunktatorów i niemalże zdrajców narodowej sprawy. Szczury na głowie w wileńskim szpitalu nie pomogły, bo życiorysy się nie liczyły. Ważniejsze było kto głośniej i efektowniej wezwie do największych poświęceń, samemu trzymając się z dala.

Przyzywał żołnierz - poeta Maurcy Gosławski:

"Pierworodne natchnień dziecię!

 Gdzie ty, gdzie ty wieszczu młody?

 U nas dziś tchnienie swobodne,

Piersią pełne włada życie ,

Życie górnych pieśni godne.

A ty winny , dotąd grzeszysz!

Odetchnąć nie pospieszysz!"

Ale Mickiewicz nie przybywał. Walczył rękami wychowanków, takich jak ów zapomniany Maurycy Gosławski właśnie, który aby wziąć udział w wojnie , zdezerterował ze sztabu Dybicza, zabierając przy okazji ważne dokumenty. O dziwo, gdy dostał się do niewoli po wzięciu Zamościa, jego osobisty zwierzchnik generał Kajsarow , pozostający pod wrażeniem odwagi młodego człowieka, osobiście wręczył mu paszport do Galicji, ratując przed rozstrzelaniem.

Wielcy romantycy wyżywali się w literaturze, nie na placu boju, który tą literaturą rozpalali. Oni uczyli Polaków patriotyzmu, tak jakby kogokolwiek uczyć było trzeba. I tylko życiorysy w suchych zapisach faktów świadczyły, że kto się Polakiem rodził, ten "wielkiej literatury romantycznej" motywującej do stanięcia w szeregu nie potrzebował.

Dodajmy tu stosowne uzupełnienie. Franciszek de Paula Dzierżykraj Morawski. Generał, literat, podpora obozu klasyków. Według własnego życiorysu napisanego jak ocenili inni "z wymownym lakonizmem, a wyraźną troską, aby się nie pochwalić" :

" w 1806r. zaraz zostałem podporucznikiem , [...] tegoż roku przy oblężeniu Kołobrzegu byłem ranny siekańcami w ramię [....] Po bitwie pod Raszynem, gdzie miałem dziewięć razy przestrzelony mundur zostałem podpułkownikiem. [ ...] Roku 1812 znajdowałem się we wszystkich bitwach nawet pod Tarutynem za Moskwą " itd. , itd., Wiaźma, Berezyna, Budziszyn, Lipsk ( złoty krzyż oficerski Legii Honorowej ). Potem w armii Królestwa Polskiego, na szczęście w momencie wybuchu powstania w Lublinie, bo pewnie podzieliłby los innych generałów. Potem Grochów , a na koniec nominacja na ministra wojny. Po wojnie kilkuletnia zsyłka do Wołogdy, na koniec przywrócenie do rang i zwrot oznak honorowych. Ostatecznie emigracja do rodzinnego majątku w wielkim Księstwie Poznańskim.

Jeśli ktoś ma nas uczyć patriotyzmu ( o ile to konieczne ), to lepiej żeby to był Aleksander Fredro, albo Franciszek Morawski i jego "Dworzec Mojego Dziadka" z 1851r., niż Mickiewicz ze swoimi "Dziadami".




kelkeszos
O mnie kelkeszos

Z urodzenia Polak, z serca Warszawiak, z zainteresowań świata obywatel

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura