kelkeszos kelkeszos
3128
BLOG

Sumy bajońskie, czyli jak zwyciężać mamy

kelkeszos kelkeszos Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 118

Po drodze na wielki kongres w Wiedniu, Aleksander I spotkał się w Puławach z czołowymi przedstawicielami polskiej arystokracji i obiecując wskrzeszenie jakiejś formuły politycznego bytu narodu, wypowiedział znamienne słowa: "macie trzech wrogów - Prusy, Austrię i Rosję, i jednego sojusznika - mnie". To zdanie dość precyzyjnie oddawało ówczesne położenie Polski. Najwytrwalszy sojusznik pokonanego Napoleona, był zdany na brak łaski zwycięzców, a jedyną nadzieję dawał "dziwny car", "najprzebieglejszy z Greków", "Sfinks północy", zwycięzca Bonapartego - Aleksander I Romanow. Słaba perspektywa, dodatkowo spotęgowana ogólną katastrofą pobitego kraju. Zanim bowiem ocenimy czym było powołanie Królestwa Polskiego na kongresie wiedeńskim i w jaki sposób realizowało aspiracje Polaków, musimy sobie zdać sprawę z położenia, w jakim naród znalazł się po klęsce Cesarza Francuzów.

W przeddzień wojny z Rosją Księstwo Warszawskie zostało dotknięte katastrofalną suszą. Rok 1811 wspominano jeszcze długo potem jako niezwykły w spisanych dziejach zjawisk pogodowych. Następny przyniósł jeszcze większą katastrofę. Wojska Napoleona ogołociły kraj ze wszystkiego, nawet ze strzech na chałupach, które wykorzystano jako paszę dla koni. Księstwo zmobilizowało stutysięczną armię, z której w grudniu do Warszawy wróciły dwa tysiące. Nienotowanej srogości jesień w połączeniu z wojną dokonały kolejnych spustoszeń, a wiosna 1813r. przyniosła gigantyczną powódź. Na to wszystko nałożyła się konieczność utrzymywania okupacyjnych wojsk rosyjskich. Już i tak niedomagający ekonomicznie kraj wpadł w skrajną nędzę.

W tym położeniu, powołanie do życia Królestwa Polskiego, oficjalnie 3 maja 1815r., należałoby rozpatrywać w kategoriach cudu, ale jak wiadomo w polityce cuda się nie zdarzają i analizując sytuację trzeba bardzo wnikliwie zastanowić się co pchało Aleksandra ku forsowaniu idei tak dla Polaków w tym momencie dziejów korzystnej. Pamiętajmy przy tym, że Car działał wbrew potężnym siłom we własnym kraju, a zwłaszcza wbrew Prusom i Austrii, którym w pewnym momencie musiał nawet zagrozić wojną.

Ostatecznie Królestwo Polskie powstało, a od listopada 1815r. było już bytem konstytucyjnym, choć oczywiście w sensie wszystkich atrybutów suwerennej państwowości - ułomnym. Nie było tym, czego Polacy chcieli, ale w ówczesnym położeniu było wszystkim, na co można było liczyć. I ta szansa została przez polskie elity wykorzystana perfekcyjnie.

Aby aspiracje narodu miały jakiekolwiek szanse , musiał się ziścić jeden warunek konieczny: "Polsce trzeba bogactwa dla utrzymania niepodległości" oświadczył Książę Franciszek Ksawery Drucki - Lubecki obejmując w październiku 1821r. funkcję ministra skarbu Królestwa Polskiego i w ciągu ledwie kilku lat jego rządów kraj zaczął to bogactwo generować. Aby się tak mogło stać, wcześniej trzeba było wyciągnąć go z bagna, w którym znalazł się w wyniku klęski Napoleona. Bo poza upadkiem militarnym, wystąpiła jeszcze katastrofa w wymiarze prawnym, wisząca jak chmura gradowa nad bytem Królestwa. I tu pojawia się kwestia "sum bajońskich", którą trzeba przybliżyć.

Mało kto pamięta, że po trzecim rozbiorze całość obecnego terytorium Polski znalazła się we władaniu państw niemieckich - Prus i Austrii. Obydwa rozpoczęły natychmiastową i bardzo intensywną politykę germanizacyjną, w której posługiwały się całym zestawem instrumentów. Prusy dążyły do wywłaszczenia polskich ziemian, uruchamiając wielką akcję kredytową, wciągającą właścicieli nieruchomości w pułapkę spekulacji i zadłużenia. Zaślepieni chwilową koniunkturą właściciele majątków ziemskich rzucili się na niemieckie pożyczki, obciążając hipoteki własnych nieruchomości. Hipoteka pruska miała zupełnie inną konstrukcję prawną niż dawna polska, z czego mało kto zdawał sobie sprawę, narażając się na bezwzględną egzekucję, w przypadkach polskiemu prawu wcześniej nie znanych. I pewnie pruskie fundusze skutecznie doprowadziłyby do wywłaszczenia Polaków z ich majątków, gdyby nie nagła i zupełna katastrofa monarchii Hohenzollernów w starciu z Napoleonem.

Jednym z postanowień pokoju w Tylży było przejęcie przez Francję wszystkich pruskich wierzytelności wobec obywateli utworzonego właśnie Księstwa Warszawskiego. To była kwota monstrualna, nie do spłacenia i Napoleon zastosował tu wybieg, aby ją wyegzekwować, przy pozorach korzyści dla Polaków. Sprzedał rządowi Księstwa ową wierzytelność za mniej więcej połowę nominalnej wartości, zawarowując sobie niemal natychmiastową płatność w gotówce. Konwencję w tej sprawie zawarto w Bayonne, stąd nazwa "sumy bajońskie", słusznie kojarząca się z monstrualnym i niespłacalnym zobowiązaniem.

Księstwo Warszawskie mimo największych starań i kosztem ucisku fiskalnego, nie było w stanie tych kwot spłacać, zważywszy na gwałtowne załamanie cen na produkowane w polskich majątkach towary. Dekoniunktura wynikała wprost z polityki Napoleona i wymierzonej w głównego importera - Anglię, blokady kontynentalnej. Zadłużenie rosło, a możliwości spłaty malały.

Rok 1815 przyniósł Polakom kolejną klęskę. Na mocy postanowień kongresu w Wiedniu, "sumy bajońskie" ponownie wróciły do Prus, które tym samym stały się największym i do tego bezwzględnym wierzycielem Królestwa Polskiego i to w skali podważającej możliwość jego bytu ekonomicznego.

I właśnie tutaj objawił się geniusz Franciszka Ksawerego Druckiego - Lubeckiego. Na mocy traktatów rosyjsko - pruskiego i austriacko - rosyjskiego z dnia 3 maja 1815r. do uregulowania wzajemnych pretensji trzech państw rozbiorowych, w zakresie rozliczenia "masy upadłości" Księstwa Warszawskiego powołano komisję trójstronną. Do rozpatrzenia ów twór miał wielce skomplikowaną materię, sięgającą jeszcze kwestii przedrozbiorowych, jak dług publiczny Rzeczpospolitej, czy konwencja z 15 stycznia 1796r. dotycząca rozliczenia osobistych zobowiązań Stanisława Augusta Poniatowskiego. To praca wyjątkowo żmudna, niewdzięczna, nieefektowna - a przy tym kluczowa, bo owe długi były kamieniem u szyi i kraju, i jego mieszkańców.

Drucki - Lubecki siadając do stołu z bezwzględnymi szulerami, nie miał w zasadzie żadnych atutów, poza własną pracowitością, wiedzą i dyskretnym wsparciem Aleksandra. Reprezentował kraj zrujnowany i niesamodzielny, przeciwko dwóm europejskim potęgom - i wygrał! Zważywszy na to, czym dla przetrwania narodu było Królestwo Polskie, wygrał jedną z najważniejszych naszych bitew w historii. Przy stole negocjacyjnym.

Jak? Nie będę Czytelników zanudzał szczegółami, bo na ten temat powinna powstać przystępna monografia, albo podręcznik dla kandydatów na polityków, prawników i działaczy gospodarczych. Streszczając, wskażę tylko z jak wielkim talentem i poświęceniem działali polscy negocjatorzy. Otóż Drucki - Lubecki tak zinterpretował traktaty z 3 maja 1815r., aby Księstwo Warszawskie potraktować jako bankruta, którego zobowiązania muszą uregulować spadkobiercy. Z racji podziału terytorium, Austria stała się spadkobiercą Księstwa w 1/9,  a Prusy w 3/10. Po uzyskaniu zgody na rozliczenie długów w tych proporcjach, zgody popartej stosownym protokołem, Drucki - Lubecki położył na stół wyliczenia, z których niezbicie wynikało ile Księstwo Warszawskie było winne swoim obywatelom z powodu wojennych rekwizycji, odszkodowań i tak zwanej listy cywilnej, czyli świadczeń dla pracowników administracji rządowej. Kwota była monstrualna, a Prusy i Austria już się zgodziły na jej podział we wskazanych proporcjach. Okazało się , że nawet po potrąceniu owych należności z tytułu "sum bajońskich", Prusy są dłużnikiem netto Królestwa Polskiego. Podobnie monarchia Habsburgów. Gdy przedstawiciele obu państw niemieckich - Knobloch i Witting zorientowali się , w jaką wpadli pułapkę oprotestowali własne pełnomocnictwa. Było już jednak za późno. Drucki - Lubecki obśmiał wykręty obcych pełnomocników stwierdzeniem, że dziwna to plenipotencja, która działa w sprawie aktywów, a w zakresie pasywów pozostaje martwa, ale to jednak był wielki hazard, bo w każdej chwili gra mogła być przerwana przez brak wsparcia Aleksandra dla polskiego negocjatora. W październiku 1817r. Lubecki zerwał rokowania i napisawszy memoriał do Cara, z podsumowaniem polskiego stanowiska, wyjechał do Wilna. Wiosną 1818r. wrócił do Warszawy, a 3 kwietnia 1818r. napisał kolejny memoriał dla Aleksandra, w którym szczegółowo omówił wszystkie kwestie związane z rozliczeniami trójstronnymi. To był taki ogrom wiedzy i pracy, tak logiczny i konsekwentny, że car dostał potężny impuls dla wsparcia polityki Księcia. I wsparł.

Ostatecznie sprawa zakończyła się podpisaniem dwóch konwencji: berlińskiej 22 maja 1819r. i wiedeńskiej z 29 czerwca 1821r. Oba dokumenty zwolniły Królestwo łącznie z sumy 40 milionów złotych, nałożonej postanowieniami kongresu wiedeńskiego i dodatkowo zapewniły krajowi 30 milionów złotych od Prus i Austrii w bezpłatnych dostawach soli.

Jak pisał Stanisław Smolka, biograf Franciszka Ksawerego Druckiego - Lubeckiego: " Była w tem niespożyta zasługa Lubeckiego; jego bystrość, żelazna pracowitość i zręczność w negocjacjach, uchroniła skarb zubożałego Królestwa od starty 70 milionów złp. co wówczas znacznie przewyższało roczny budżet".  Ja bym jeszcze dodał odwagę. Tak zakończył się gospodarczy wątek "sum bajońskich", trwale zadomowionych w naszym języku.

Chciałoby się , aby nasi współcześni politycy potrafili działać w taki sposób, nie szukając usprawiedliwień w warunkach zewnętrznych i wewnętrznych, bo czego by nie powiedzieli na swoje usprawiedliwienie, to i tak będziemy mieli świadomość, że Drucki - Lubecki działał w realiach  o wiele gorszych. A wygrał.


kelkeszos
O mnie kelkeszos

Z urodzenia Polak, z serca Warszawiak, z zainteresowań świata obywatel

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura