kelkeszos kelkeszos
1419
BLOG

Robak w gastronomii, czyli człowieku zjedz się sam

kelkeszos kelkeszos Ekonomia Obserwuj temat Obserwuj notkę 103

Król:

Hamlecie, gdzie Poloniusz?

Hamlet:

Na kolacji.

Król:

Na kolacji? Gdzie?

Hamlet:

Nie tam gdzie on je, ale tam, gdzie jego jedzą. Zebrał się właśnie koło niego kongres politycznych robaków. W gastronomii nie ma, panie, większego potentata jak robak. Tuczymy wszelkie istoty dla karmienia siebie , siebie zaś tuczymy dla robaków. Tłusty król i chudy pachołek są to tylko różne potrawy, dwa dania na jeden stół i basta.

Król:

Niestety!

Hamlet:

Rybak może wsadzić na wędkę robaka, który jego królewską mość pożywał , i spożyć rybę, która tego robaka zjadła.

Król:

Co przez to rozumiesz?

Hamlet:

Nic; to tylko pokazuje , jakim sposobem król może odbyć podróż przez wnętrzności charłaka.

Podobno marzeniem każdego aktora jest zagranie duńskiego księcia, albo w ogóle zaprezentowanie się w arcydramacie Szekspira i tylko ten krótki dialog z IV aktu pokazuje dlaczego. A przynajmniej do niedawna pokazywał, bo aktualnie mocno jest wątpliwym, czy jeszcze ktokolwiek Hamleta wystawia bez koniecznego obecnie "współczesnego odczytania". W dekonstrukcji "Hamleta" współcześni twórcy mogliby pójść bardzo daleko i na podstawie przywołanej sceny wiemy dlaczego. Wszystko da się bowiem odwrócić do góry nogami, nawet przyrodniczą funkcję robaka. Wprawdzie na gruncie polszczyzny nie do końca wiadomo co jest "robactwem", bo jeśli wierzyć Lindemu, pewne stworzenia, obecnie zaliczane przez nas do tego szerokiego zbioru, kiedyś nazywano czołgami i to raczej one ucztowały przy ludzkich zwłokach, ale teraz czołgi, choć nadal z ludzkimi zwłokami mogą być kojarzone, znaczą zupełnie coś innego.

W każdym razie jesteśmy świadkami wielkiego przewrotu w "świecie przyrodzonym", ponieważ człowiekowi udało się przechytrzyć robaka. Może jeszcze nie do końca, ale ku temu wszystko zmierza. Już nie robak nas, ale my jego będziemy spożywać na kolację i zadecyduje o tym "kongres politycznych....." niech będzie europarlamentarzystów. Są rzeczy na niebie i na ziemi , o których nie śniło się filozofom.

Właściwie trudno orzec co spowodowało, że nagle postanowiliśmy , czy też raczej za nas postanowiono, zmienić naturalny porządek rzeczy i zakłócić przedstawiony przez Hamleta łańcuch pokarmowy. Rozwinięcie hodowli zwierząt rzeźnych "tuczymy wszelkie istoty dla karmienia siebie" było wielką cywilizacyjną zdobyczą, umożliwiającą ludzkim gromadom zajęcie stałych siedzib. A stała siedziba oznacza wytyczenie granic i powiedzenie "to moje". Potem już poszło. Przy pomocy stad prowadzono rozliczenia handlowe - "pecunia" wprost pochodzi od "pecus" , kurę nazwano żywicielką ludzkości, a dzięki owcom nauczono się ją ciepło i wygodnie ubierać. Na końcu wprawdzie i tak czyhał robak, ale i on jak przypomniał Szekspir, strawiwszy tłustego króla, mógł zostać zjedzony przez rybę, nim tę złowił ubogi rybak. Wszystko na swoim miejscu.

Niestety, nastał wiek XXI, a wraz z nim koniec normalnej historii ludzkości. Przynajmniej tak się wydaje jej najświatlejszym przedstawicielom, zrzeszonym w gremiach, w których wprawdzie żadna wiedza i doświadczenie nie są potrzebne, ale i tak pełnych zapału do zmieniania świata i co gorsza, przekonanych o swoim umocowaniu i kompetencjach w tym zakresie. A zatem obalono pierwsze przykazanie i rzucono wyzwanie robakowi, wierząc, że da się powstrzymać jego żarłoczność i zmienić zasady działania, tak abyśmy to my jego, a nie on nas. 

Przy okazji wszelkie tuczone na nasz stół stworzenie, zyskało prawa podmiotowe i w ramach wprowadzonych właśnie ekoschematów, ma do hodowców roszczenia o godziwe warunki bytowe, realizowane za pomocą rozbudowanego systemu nadzoru. W nowomowie Europy XXI w. nazywa się to "Ekoschemat 1a. Ekstensywne użytkowanie TUZ ( trwałe użytki zielone ) z obsadą zwierząt. Nie zapomniano o pszczołach: Ekoschemat 2 - Obszary z roślinami miododajnymi. I tak dalej, w podobnym tonie dla dobra klimatu , któremu nie możemy dać zginąć. Wszystko dla "rolnictwa węglowego", którego celem naczelnym nie może być już produkcja żywności , tylko pochłanianie dwutlenku węgla.

Na pierwszy rzut oka sprawa nie przedstawia się groźnie. Przeciwnie, świetnie opłacani urzędnicy z "posadkami, podatkami i białymi chorągwiami" wyprodukowali tysiące norm prawnych określających zasady produkcji rolnej, na takim poziomie profesjonalizmu,  będącego wynikiem zdolności przewidywania przyszłości, że żaden robak, ani staropolski czołg się nie prześliźnie. Wszystko zważone, policzone, podzielone. Mane, tekel , fares.

Co z tego wyniknie - nietrudno przewidzieć. Zawsze gdy biurokracja zaczynała nadmiernie ingerować w procesy gospodarcze, kończyło się to społeczną katastrofą, zwłaszcza w rolnictwie. Nie trzeba daleko szukać. Wystarczy wyszperać genialny w warstwie wizualnej film Eisensteina "Stare i Nowe", propagujący likwidację rolnictwa indywidualnego , reprezentowanego przez "kułaków", na rzecz spółdzielni produkcyjnych. Akcja filmu dzieje się w Charkowie i jego okolicach. Niedługo po premierze cały region objęła mordercza klęska "Wielkiego Głodu", wywołana przez bezwzględną ideologię, wyrosłą z tego samego co zwykle korzenia. Obalenia pierwszego przykazania. 
Teraz mamy jeszcze czas, bo rewolucja "idzie czołgiem". Kułaków się nie likwiduje, tylko krępuje systemem dotacji, tak, aby wyłączyli swoją ziemię z eksploatacji i nie myśleli o następcach. Warstwę ludności potrafiącą na własny rachunek prowadzić gospodarkę rolną, eliminuje się subtelnie, nie strumieniem głodu tylko strumieniem euro. Zastanawiacie się Państwo jak zostanie przeprowadzone "zalanie" tych tysięcy hektarów, o których mowa w dyrektywie bioróżnorodności? Nie! Nie będzie żadnych wywłaszczeń, miejska młodzież nie będzie musiała jeździć na rozkułaczanie w ramach czynów społecznych. Starczy ekoschemat 5: Retencjonowanie wody na trwałych użytkach zielonych. Po paru latach realizacji nikomu już nie przyjdzie do głowy, aby na stworzonym w ten sposób terenie podmokłym, cokolwiek uprawiać.

I tak oto cywilizacyjnie chcąc umknąć robakowi , wpadniemy w taki stan, w którym znów to on nas będzie toczył. Ale za to z jaką fanfarą do tego doprowadzimy. Najlepsze perspektywy wydają się mieć robaki szczególnie gustujące w papierze. W Europie XXI w. może zabraknąć wszystkiego, ale papieru będziemy mieli po pachy. Podobnie jak robak ubaw.

kelkeszos
O mnie kelkeszos

Z urodzenia Polak, z serca Warszawiak, z zainteresowań świata obywatel

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka