kelkeszos kelkeszos
1996
BLOG

Kto nie rozumie po niemiecku? O praworządności

kelkeszos kelkeszos Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 74

W pierwszą niedzielę po Popielcu roku 1410, w czeskiej Pradze miało miejsce wydarzenie, będące zwiastunem tego, co nastąpić miało latem. Zjawili się tam bowiem posłowie krzyżaccy z jednej, a polscy, mazowieccy i litewscy z drugiej strony, aby w trakcie zawieszenia broni przerywającego rozpoczętą w 1409r. wojnę, usłyszeć wyrok rozjemcy, zgodnie wyłonionego przez walczące strony - Wacława IV Luksemburskiego, króla Czech, Niemiec ( choć już podówczas zdetronizowanego ), księcia Luksemburga, a przy tym starszego przyrodniego brata Zygmunta Luksemburskiego, króla Węgier. Mimo, że Wacław był prawnukiem Władysława Łokietka, a z Polską pod panowaniem Władysława Jagiełły utrzymywał bardzo dobre relacje, to i tak zgoda na podobnie umocowanego arbitra ze strony polsko - litewskiej musiała zadziwiać i niosła w sobie ogromne ryzyko nieobiektywnego rozpoznania sporu. Oczywiście wkrótce ziszczone. Nie wiemy jak przebiegało postępowanie , choć znamy wyrok i prowadzące ku niemu przesłanki, z których wymieniane są głównie dwie, a znaczenie zapewne miała jedna. Wacław IV uchodził za rzadko trzeźwiejącego, ale nie to wpłynęło na rozstrzygnięcie, zwłaszcza w obliczu ogromnych kwot, jakimi przybyli wcześniej emisariusze krzyżaccy zasilili skarb królewski i majątki zauszników monarchy. Posłowie polscy , życzliwie traktowani przez wielu nie cierpiących króla Czechów, poznali wcześniej istotę wyroku, dlatego reakcję na jego oficjalne odczytanie mieli przygotowaną wcześniej. I gdy na uroczystym posiedzeniu zaczęto "wacławowe" orzeczenie odczytywać, wstali ze swoich miejsc, zgodnie kierując się ku wyjściu i oświadczając, że nie rozumieją po niemiecku. Gdy  próbowano  ich zatrzymać odczytaniem wyroku w języku gospodarzy, oświadczyli , że po czesku też nie rozumieją i opuścili salę. Wprawdzie królewskie orzeczenie wysłano do Polski, na Litwę i na Mazowsze, ale nikt już się nim nie przejmował, a wojenne przygotowania szły pełną parą. Co zawierał ów wyrok, którego nasi posłowie , a za nimi wszyscy inni "nie zrozumieli"?

Żmudź, Drezdenko, Santok, Sudawia ( dawniejsza Jaćwież ) należą do Zakonu. Ziemię Dobrzyńską na rok bierze sam Wacław, który potem rozstrzygnie, komu ją oddać. Polacy w przyszłości nie mogą wybierać sobie królów z książąt litewskich bądź ruskich, lecz z rodzin panujących na zachodzie. Ten ostatni punkt zaiste włączał nas z impetem w obręb cywilizowanej Europy.

Dziwna rzecz, bo o ile dzieje różnych narodów w swoich impresyjnych wersjach opierają się na przypominaniu zwięzłych i piorunujących wypowiedzi jakichś istotnych postaci, czy to był Leonidas ze swoim "przyjdź i weź" jako odpowiedzią na wezwanie do złożenia broni, czy Juliusz Cezar w trzech słowach opisujący wielkie zwycięstwo, Henryk IV oznajmiający, że Paryż wart mszy, albo generał Cambronne kończący napoleońskie wojny, to w naszej rodzimej historii takich zdań nie pamiętamy zbyt wiele, a jak się okazuje warto. Nawet nie bardzo wiemy kto owo "nie rozumiemy po niemiecku" wypowiedział, a przecież to punkt zwrotny naszych dziejów. Odrzucenie zakłamanej feudalnej pseudopraworządności zachodnich monarchów, opartej na przekupstwie i pogardzie wobec nas, ludzi wschodu z lasów i bagien.

I choć ostatecznie zadecydowało żelazo i w jego siłę również wierzyła krzyżacka niemczyzna, to jednak Wielki Mistrz znał moc "funduszy", bo na wieść, że w Polsce i na Litwie nikt korzystnego dla Zakonu wyroku nie uzna, ostrzeżony przed wielkimi wojennymi przygotowaniami Jagiełły i Witolda , Jungingen stwierdził, że "mam ja całą wieżę złota, którą zawojuję dziesięć takich królestw jak Polska". Nie dość tego, doniesienia wywiadu o ogromnym wojsku zgromadzonym przez Polaków i Litwinów, Wielki Mistrz zbył uwagą: "to motłoch, tam więcej łyżek niż broni". Ta pogarda miała swoje uzasadnienie, bo państwo zakonne uchodziło za najlepiej zorganizowany mechanizm w znanym świecie i co więcej - ten niekłamany podziw dla niemieckiej sprawności miał swoje uzasadnienie w faktach. To rzeczywiście była bardzo wydajna maszyna. Ale tylko maszyna, której mechanika nie wytrzymała starcia z dzielnymi ludźmi.

A Polacy? Nie mieli wyraźnych powodów do wiary we własne siły. Nawet Kazimierz Wielki nie był się w stanie mierzyć z krzyżactwem w otwartym polu, a przecież czasy po jego śmierci długo były dla Polski niefortunne. Chaos, domowe wojny i zewnętrzne najazdy. A jednak znalazła się grupa ludzi, zdolnych do uchwycenia sterów polskiej polityki, w taki sposób, aby najpotężniejszym władcom Europy, móc w twarz powiedzieć - nie rozumiemy po niemiecku i wyjąć miecz. Gdzieś się ten duch i ta świadomość zrodziły, choć nie od razu. Jak pisał genialny malarz tych czasów, Karol Szajnocha: "w Polsce uderza pewna nieśmiałość, pewna powściągliwość moralna, nie dowierzająca własnej potędze, prawie nazbyt wysoko ceniąca potęgę przeciwnika". A jednak to ów najdumniejszy z dumnych leżał za chwilę z całym niemal wojskiem na grunwaldzkiej ziemi. 

Zdaje się , że znaleźliśmy się w podobnym do ówczesnego położeniu. Atak z zachodu już nie jest prowadzony ogniem i mieczem, jako że najwięcej Niemców rodzi się obecnie w Damaszku, Mogadiszu, Aleppo , Gazie i Lagos i oni naprawdę nie rozumieją po niemiecku, a ci co rozumieją, nie wykonują już wojskowych komend, ale owych feudałów w typie Luksemburgów, Jungingenów , czy von der coś tam nie ubyło. I oni wciąż jeszcze mają wieże pełne złota, a przynajmniej tak większości Polaków się zdaje. W każdym razie na kupowanie "praworządności" w postaci "wacławowych" wyroków jeszcze ich stać. Zwłaszcza niestety na kupowanie ich u polskich (?) notabli, bo tanio biorą. Przy naszej jednak nie dającej się dobrze opisać zdolności trwania, czerpanej z jakichś niewidzialnych źródeł, poradzimy sobie i z tym, bo nas nie da się nauczyć rozumieć po niemiecku. Nawet "praworządnie".

kelkeszos
O mnie kelkeszos

Z urodzenia Polak, z serca Warszawiak, z zainteresowań świata obywatel

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura