Minister Adam Niedzielski popełnił błąd, za który faktycznie w wielu krajach traci się stanowisko. Ale raczej nie w Polsce. Sprawujący władzę w instytucjach państwowych i samorządowych z różnych opcji politycznych niejednokrotnie mają poważniejsze sprawy na sumieniu niż jeden błąd, za który wystarczyło przeprosić i zapłacić dobrowolnie odszkodowanie lub o jego wysokość powalczyć w sądzie.
Doktora Niedzielskiego (były minister zdrowia nie jest co prawda lekarzem, ale na pewno prawdziwym doktorem) zgubił chyba brak wnikliwości i niewystarczająca analityczność, co akurat wydaje się dziwne, skoro Adam Niedzielski ma doktorat z ekonomii i doświadczenie w zarządzaniu strategicznym. Nie zwrócił uwagi, że lekarz medycyny Piotr Pisula stwierdził wyraźnie, iż nie wypisał recepty żadnemu pacjentowi. Lekarz powiedział zatem prawdę, gdyż w tym dniu zdołał wystawić jedną receptę na preparat z grupy silnych leków przeciwbólowych, ale akurat na samego siebie. Tymczasem minister nie dość, że publicznie wskazał na grupę medykamentów, które przepisał sobie lekarz, to jeszcze oskarżył lekarza o kłamstwo, co na pewno musiało zaboleć młodego medyka - zwłaszcza jeśli nie należy do bufonów czy manipulatorów, lecz jest w grupie pracowników ochrony zdrowia szczerze zaangażowanych na rzecz pacjentów. Oczywiście zastanawia, dlaczego nikt z otoczenia czy urzędników ministerstwa nie zauważył tego, co przeoczył minister i nie przestrzegł przed tzw. wtopą? Bali się zwrócić uwagę ministrowi, czy też po prostu wykonywali ślepo polecenie i posłusznie sprawdzili, co mieli sprawdzić (bez refleksji, w jakim kontekście sprawy)? Tego pewnie nie dowiemy się.
Z całym zrozumieniem dla rozgoryczenia młodego lekarza, który jednak finalnie dzięki tej sprawie szeroko zaistniał w przestrzeni medialnej nie tylko jednej stacji (dla której pierwotnie wypowiedział się) i jest wygranym wizerunkowo, bardziej niż przyczyna błędu ministra Niedzielskiego zastanawia, czy gdyby podobna sytuacja niesprawiedliwego potraktowania dotknęła kogoś z innej grupy zawodowej niż lekarze (należą do jednego z kilku najbardziej wpływowych środowisk w kraju), reperkusje byłyby analogiczne? Czy też sprawa ukazałaby się w jednym serwisie i nie miałby kto stanąć murem za pokrzywdzonym? Mając uznanie dla tych lekarzy, pielęgniarzy i ratowników medycznych (obu płci - podkreślam, ponieważ nie użyłem feminatywów), którzy z poświęceniem wykonują swoje zadania, warto zapytać, czy zostały wyciągnięte już konsekwencje wobec tych osób z personelu ochrony zdrowia, które w ostatnich miesiącach w kilku sytuacjach (podawanych także w mediach) zawiodły, a skutki tych zaniedbań okazały się poważne dla ludzkiego zdrowia bądź nawet doprowadziły do śmierci pacjentów? Czy wierchuszka środowiska medycznego stara się także tak gorliwie, aby zwalczać nieprawidłowości we własnym środowisku? Ciekawe, jak wygląda statystyka ilościowa i jakościowa w tym zakresie?
A może minister Niedzielski i tak miał niedługo zostać odwołany i ta sytuacja stała się tylko pretekstem? I w bilansie bardzo wygodnym, ponieważ na początku kampanii wyborczej okazało się, że także w Polsce jednak urzędnicy wysokiego szczebla ponoszą konsekwencje za błędy? Nawet jeśli można było zadośćuczynić bez dymisji.
Rafał Osiński
Sprawy społeczno-polityczne i kościelne, edukacja, ochrona zdrowia to bliskie tematy. Ale nie tylko.
Jestem uważnym obserwatorem i pomagam, abyśmy nie utopili się w naszej rzeczywistości.
Prowadzę kanały na You Tube oraz X:
@RafalOsinski-WnikliwyKanal
@RafalOsinski-psychoedukacja
https://twitter.com/RafalOsinski_
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka