愚木混株 Cdd20 z Pixabay
愚木混株 Cdd20 z Pixabay
Rafał Osiński Rafał Osiński
410
BLOG

Rodzice - hipokryci? A minister grzeszy naiwnością?

Rafał Osiński Rafał Osiński Społeczeństwo Obserwuj notkę 5
Obecny rok ma być "rokiem cyfrowej higieny" - tak chce wicepremier Krzysztof Gawkowski. Zapowiedział to w minionym tygodniu 1 lutego 2024 roku podczas prezentacji w Ministerstwie Cyfryzacji kursu "Cyfrowa higiena", który przygotowała Ogólnopolska Sieć Edukacyjna NASK. Gawkowski apeluje, aby młodzi równoważyli czas zaangażowania w świat wirtualny i rzeczywisty. Tylko czy z apelu ministra cokolwiek wyniknie?

Dzieci i młodzież nie przejmują się takimi i podobnymi apelami, jeżeli ich świat pozwala najskuteczniej zaistnieć w sieci. Według danych NASK z jesieni 2022 roku, nastolatki korzystają z internetu średnio 5 godzin i 36 minut w dni powszednie, a w weekendy 6 godzin i 16 minut na dobę. To oczywiście statystyka - są uczniowie ze smartfonami w dłoniach lub przed komputerami po kilkanaście godzin (zwłaszcza w weekendy). Czas ten systematycznie wydłuża się; podobne badania przeprowadzone 2 lata wcześniej dały wynik "bycia online" nastolatków niespełna 5 godzin w ciągu doby. Celowo podkreślam "w ciągu doby", ponieważ znaczna grupa młodych zarywa część nocy lub dopiero zasypia nad ranem po godzinach spędzonych przed ekranem, kiedy ich rodzice smacznie śpią.

Ponad połowa nastolatków twierdzi, że rodzice nie ustalają z nimi żadnych zasad dostępu do internetu, natomiast prawie 60% rodziców deklaruje, iż takie zasady są określane. Skąd takie rozbieżności? Ludzie (a zwłaszcza dorośli) zazwyczaj przedstawiają się w lepszym świetle niż obraz rzeczywisty. Ta socjologiczna prawidłowość nie wyjaśnia jednak aż tak znaczącej rozbieżności. Prawdopodobnie niemała część rodziców faktycznie narzeka do dzieci, że "za dużo internetu" i udziela tzw. dobrych rad, jak również sporo dorosłych wprost nakłada młodym ograniczenia w tym zakresie. Tyle że nie są egzekwowane. Wielu rodziców usprawiedliwia się, że "przecież zostało powiedziane".

Skoro młodzi nie słuchają rodziców, dlaczego mieliby posłuchać ministra? Oczywiście formułowanie "haseł profilaktycznych" może mieć jakąś wartość zwrócenia uwagi na problem. Jednak problem jest już znany i zdefiniowany. Obawiam się, że w oczach młodych takie apele spotkają się najczęściej z uśmiechem politowania... i lekceważeniem. Chociaż cel i przesłanie ministra szczytne, dla skuteczności potrzeba osadzenia w realności.

To co zamiast (nawet zasadnych) apeli i haseł? Refleksja. W profilaktyce nie tyle najistotniejsza jest wiedza (choć może być przydatna), lecz wyższą wartość profilaktyczną ma zdolność człowieka do namysłu nad tym, co robi oraz umiejętność choć częściowo samodzielnego dostrzeżenia skutków bliższych i dalszych. Tego jednak nie uda się wpoić wyłącznie monologami; nieco efektywniej stawianiem pytań. Potrzeba przede wszystkim pokazania konkretnych przykładów oraz autentycznych wzorców dorosłych, jak sami korzystamy z internetu, a także w jaki sposób radzimy sobie z innymi obszarami zagrożeń uzależnieniami behawioralnymi.

Minister Cyfryzacji - a także każdy rodzic i nauczyciel - dając wyzwania powinien mieć odwagę powiedzieć nastolatkom, że ich wolność musi mieć ograniczenia. Jednak czy to będzie trendy?

Skoro nadmierne korzystanie z internetu ma charakter problemowy w przypadku prawie co trzeciego nastolatka i stwarza ryzyko uzależnienia behawioralnego, to nieuchronnie wiąże się z silnymi emocjami. Czyli próba ograniczenia szkodliwego zachowania będzie najczęściej skutkowała buntem. Wtedy potrzeby bezpośredniego zaangażowania rodziców i nauczycieli (pamiętając że nauczyciele pełnią rolę tylko wspierającą, gdyż możliwości wychowywania mają bardzo ograniczone), ich obecności, cierpliwości, ale też konsekwencji w respektowaniu ustaleń. I koniecznie jest zaoferowanie sensownych zamienników - alternatyw dla internetu. A specjalistów (pedagogów, psychologów, familiologów i terapeutów) warto włączać, kiedy zaangażowanie środowiska dziecka okazałoby się niewystarczające. Na szczęście badacze zjawiska zauważają, że obecnie nastolatki częściej niż w poprzednich latach mają świadomość negatywnego wpływu nadmiernego użytkowania internetu na zdrowie i samoocenę.

Internetu nie pozbędziemy się; korzystamy z tego udogodnienia czytając wiadomości i opinie (zamiast kupować gazety i czasopisma), robiąc zakupy, sprawdzając repertuary teatrów albo prognozę pogody, itd. Dlatego jeszcze ważniejsze od "jak długo?", jest "co?" młodzi robią w sieci i w jakim stopniu to aktywność jednostronna czy różnorodna? I czy robią coś jeszcze sensownego poza wirtualnym światem?

Rafał Osiński

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj5 Obserwuj notkę

Sprawy społeczno-polityczne i kościelne, edukacja, ochrona zdrowia to bliskie tematy. Ale nie tylko. Jestem uważnym obserwatorem i pomagam, abyśmy nie utopili się w naszej rzeczywistości. Prowadzę kanały na You Tube oraz X: @RafalOsinski-WnikliwyKanal @RafalOsinski-psychoedukacja https://twitter.com/RafalOsinski_

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo