Wprost otworzyłem po kilku latach przerwy, na sedesie u moich rodziców. I wielkie zdziwko. Pierwszy z brzegu tekst- oto czytam tabloid, bulwarówkę. Pamiętam jak kiedyś, za początków postkomuny, czasopismo to przyciągało krwawymi zdjęciami na czarno- czerwonej okładce. Taki rodzaj „Detektywa”. Potem wybiło się na czasopismo opiniotwórcze, publikowało w miarę poważne, wyważone teksty, znajdywałem w nim teksty moich wykładowców.
Dziś, po latach, nie sądzę że chcieliby być z takim pismem kojarzeni. Moi rodzice, prenumerujący to czasopismo od kilkunastu lat, ostatnio zastanawiali się czy nie zrezygnować. To już nie jest czasopismo opinii a bulwarówka, cytowana chyba z rozpędu. Teksty brzmią bardzo sensacyjnie, puenta robi się przewidywalna po pierwszym akapicie.
Z opinii jakie zebrałem od rodziców, czasopismo, ongiś prowolnorynkowe, stało się czasopismem pro-pisowskim. Usłyszałem, że w jakim studiu nie pojawiał redaktor naczelny tego czasopisma, pan Janecki, tam zaciekle bronił polityki tej partii. Dziwi mnie taka polityka tego czasopisma- zwykle było ono do przewidzenia koniunkturalne. Jeśli rządził nami Kwaśniewski, to niejako z automatu drukowano pod jego cześć peany pochwalne i przyznawano tytuł człowieka roku. Nawet na forum „Frody” dyskutanci zauważyli tą prawidłowość, komentując że poprzez stawianie na koniunkturalizm czasopismo traci długotrwałych czytelników.
Ale PiS? Co za wolta- nagle zerwano z podążaniem za głównym nurtem! PiS to nie jest partia kojarzona z wolnym rynkiem. To jest partia związkowców sprzeciwiających się np. prywatyzacjom, na których lepiej wyszliby obywatele tego kraju. To jest partia kojarzona z restrykcyjną polityka obyczajową, nie do przełknięcia nawet przez religijnych ortodoksów z młodszych pokoleń. To partia osób starszych, kojarzona ze środowiskami radiomaryjnymi. To partia protestu, partia która sama nie oferuje żadnej nowej polityki poza przeciwstawianiem się polityce innych. To nie jest partia zmian.
Pamiętam sprzed dekady, jak pod kolejne wahnięcia nastrojów wyborców nastrajało się i same czasopismo. Obowiązująca wówczas maksyma? Nigdy na czele, zawsze krok z tyłu, z tłumem bezpieczniej. A teraz coś się pogubili- chyba za dużo kroków do tyłu. 8 milionów złotych za sprzedaż grupy wydawniczej, ongiś wartej ponad 170 mln? Prześmiewcy śmieją się, że „prawicowa grupa publicystów tropiła tajnych agentów pracując w tygodniku... sekretarza KC PZPR.”
Żal mi trochę klanu Królów. Gdy oni redagowali to czasopismo, jeszcze je czytałem, odwiedziłem redakcję, conieco nawet skrobałem. Ale przecież czytelnicy też się zmieniają- w młodości czytywałem „Rzeczpospolitą” i byłem konserwatystą. Przez lata mocno wyewoluowałem poglądami- w dużej mierze dzięki Internetowi, który mam od połowy lat 90-tych. Ale dla wielu Polaków stał się dostępny dopiero niedawno, i możliwe że im także nieco pozmieniał poglądy. Moim zdaniem, czytelnicy pism opiniotwórczych ewoluują swoimi poglądami szybciej niż statystyczni wyborcy.
Mamy pierwszych polskich przegranych na rynku internetyzujących się mediów. Czy „Wprost” dobił Internet? A może po prostu zrezygnowanie z dojrzałych czytelników na rzecz szukających taniej sensacji? Bronisław Wildstein głosi tezę że upadek tego tygodnika to „efekt strategii proponowanej przez ‘marketingowych specjalistów’, którzy wymusili na właścicielach pójście w kierunku plotek, sensacji i rozrywki”. Zaglądając do tego tygodnika po latach przerwy, tylko się przeraziłem, że ochlapie mnie Botox tudzież zniesmaczy chamstwo na stronach komentatora Mazurka, którego teksty, raz do cna zniesmaczony, instynktownie pomijam.
Dziś w Internecie toczy się walka na sieci społecznościowe, na to, kto stworzy wokół siebie ciekawszą wspólnotę użytkowników. „Wprost” stworzył wspólnotę konserwatywną, dla której mój fufowy blog był chyba zbyt postępowy, bo głosami członków tej wspólnoty nie dostał się do „Blogboxa”, agregatora blogów tej grupy medialnej. „Wprost” stał się medium epatującym konsumpcjonizmem, z przeszłości pamiętam że publikowano tamże fotografie polskich homoseksualistów domagających się różnych praw. Naruszono ich prawo do prywatności (zapewne chciano ich napiętnować). Niewykluczone że chciano ich nawet narazić na pobicie.
Pamiętam też „Wprost” z lepszej strony, jako czasopismo walczące o wolność gospodarczą i wolny rynek. Tymczasem także tu są niuanse, także tu poglądy ewoluują, w świecie nauki nawet szybciej. Z notatek prześmiewcy Vitqa wnioskuję że ostatnio było to czasopismo gloryfikujące „nieposkromiony wolny rynek”, podczas gdy nawet libertarianie mówią że rolą państwa jest obrona obywateli przed monopolistycznymi i oligopolistycznymi zapędami prywatnych przedsiębiorców. Czasopismo to zaś wolny rynek i rolę państwa widziało w sposób bardzo uproszczony.
Upadek „Wprost” to zamknięcie pewnej epoki. Co z (niedawno jeszcze) przynoszącym straty fantem zrobi nowy wydawca, zobaczymy.
Źródła:
Blogger Viteq:
http://viteq.salon24.pl/147481,wprost-fajnie-jest-glosic-ideologie-obowiazujaca-innych
Inne tematy w dziale Polityka