Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy
32
BLOG

Znów rok wyborów. O odgrywaniu pewnego obrzędu.

Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy Polityka Obserwuj notkę 2

I znów rok wyborów- wściekam się gramoląc się pod górę w Górach Piastowskich, w województwie braniborskim. W ogóle jakiś cieć, dyletant, totalny abnegat lokalnej historii tej części Europy nazwał to województwo inną nazwą, bo nie umiał przetłumaczyć na polski oryginalnej, pochodzącej od prowincji stworzonej przez Askańczyków. Największy skandal że tą bzdetną nazwę, propagandową z czasów komuny,  jeszcze utrzymują.
 
W środku miasta – górki, i to jakie strome. Ze 100, 150 metrów stromej skarpy. W tej chwili jest tutaj najwięcej śniegu w Polsce- ze 25, 30 centymetrów. Wyciąg oczywiście nie działa. Rzadko pada śnieg, więc zwykle jest zdemontowany. Kiedyś chciano zresztą ukraść jakieś liny. Wyciąg jest własnością władz miasta. Jest państwowy.
 
Cały dzień podłaziliśmy pod górkę na której mieliśmy hopkę, z buta. I tak za…iście że w ogóle spadł śnieg. Tak rzadko spada. Pozbieraliśmy mnóstwo, mnóstwo gałęzi, przywlokłem jakąś wielką kłodę i na niej zmontowaliśmy hopę. Latałem na niej na pełnym spidzie.
 
Wybory, wybory. A co to zmienia? W tym kraju nie mamy nawet referendów lokalnych. Czy ludzie zgadzają się na likwidację tramwajów w różnych miastach, na przykład takiej Legnicy. To powinno być referendum. A tak? Nie ma nawet zwykłe demokracji dla normalnych, zwykłych, przeciętnych ludzi. Jak się powie że wyciąg nie działa, wyśle takie coś do prasy, to zwykle zleją. Nie ma mediów, oj nie ma. Można takie rzeczy samemu pisać. Na blogu.
 
Wybory to wielka ściema. W Polsce ludzie idą na wybory, a ludzi widzieli tylko mordy na plakatach. I na te mordy głosują. Takie wybory to są w Afryce, i dlatego tu jest jak w jakiejś Afryce. To media tak wychowały wyborców. Nie mówi się o tym co jest obowiązkiem obywateli, wyborców. Nie mówi się co mają robić jako ludzie by nam wszystkim żyło się lepiej.
 
Wczoraj po desce poszedłem do klubu, i gadałem z szefem lokalnej młodzieżówki PiS-u. On najbardziej współpracuje z szefem młodych socjaldemokratów. Rozmawialiśmy jak w Polsce ludność tragicznie nie interesuje się żadnymi wspólnymi rzeczami. Inicjatyw wspólnych prawie nie ma. Młode pokolenia są raczej aspołeczne, funkcjonują w zupełnie innej rzeczywistości. Dostaję sms od F. „Pokuj z tobą”, „Przyjdę puźniej”. Kończy studia. Nie wiem czy ma dysleksję. Umie jeździć na snołbordzie i palić dżointy. Zainteresował swoją rodzinę spekulacjami na rynku sztuki współczesnej. Coś maluje.
 
Jak fatalne potrafią być w jakimś mieście władze? W Ziel. Górze kazały zdzierać wszystkie plakaty o imprezach ze skrzynek elektrycznych i gazowych. Kilka lat temu jakoś to było, może i ze trzy. W przeciągu roku wytrzebili i wypłoszyli większość imprez młodszych, biedniejszych od nich pokoleń. Mniej więcej po roku umożliwili że miejscowy dom kultury rozlepia na swoich słupach za darmo plakat, jak się z jakimś pismem na coś tam się powołującym bardzo długo wcześniej. Tylko o jednym organizatorze imprez słyszałem że z tego korzysta. A plakatów na słupach nie widać, bo tam jest mnóstwo plakatów. Na skrzynkach były bardziej widoczne.
 
Efekty takich kroków to tyle że w takich miastach jeszcze mniej się dzieje. Jacyś nudni biurokraci chcieli mieć czyste skrzynki uliczne i tyle ich obchodzi to że młodzi ludzie masowo powynosili się do innych miast gdy lokalne imprezy w większości oklapły. A takich rzeczy, takich ich złych ruchów nawet nie można nagłośnić. W Polsce jest taka prasa lokalna, ze wszystkie takie sprawy zlewa.
 
 
W Polsce przez ostatnie 20 lat udało się zbudować amerykański model gospodarki. Amerykański nie w sensie wolności gospodarczej, nie w sensie wolności słowa, nie w sensie obywatelskiego zaangażowania. Udało się przejąć medialno-politycznie sfilcowane grupy rządzące. Przychodząc do dziennikarza w Polsce który chwilę wcześniej rozmawiał na ty z wiceburmistrzem czy kimś ja jestem jakąś osobą z zewnątrz- a on jest zblatowany z władzą.
 
Amerykanizacja polskiej gospodarki to także usamochowienie przestrzeni publicznej. Pierwsze co się rzuca po przekroczeniu granicy polsko-czeskiej w Sudetach, to parkujące na chodnikach samochody, szczelnie wypełniające większość wolnej przestrzeni publicznych polskich miasteczek graniczących z Czechami. Polska to sypiące się socjalne slamsokamienice i ciąg fur stojących na chodnikach.
 
Słowacja to autobusy kursujące co 15-30 minut między małymi miasteczkami, gdzie w Polsce jest kilka kursów na dzień. Czechy to po kilkanaście pociągów na dobę na lokalnych liniach między wioskami, gdzie kursują szynowe busiki, bo nawet nie szynobusy. W Polsce dworzec spalono, jak w nadgranicznej Lubawce (zdjęcia poniżej). Utrzymanie torowisk kończyło się na czeskiej granicy, potem pociąg zwalniał z 90-tki do 10 na godzinę. Nagle wjeżdżał w łąkę trawy i pryskającego spod podkładów błota.
 
W różowych mediach peany dla Balcerowicza po 20 latach reform. Polska polityka to jakiś fenomen mieszania komunizmu z konserwatyzmem. Wydawałoby się nie do pogodzenia, ale lata kohabitacji dwóch opcji politycznych wyprodukowały ten dziwny koktajl socjalu z elementami polityki konserwatywnej, choćby rzeczonych miast dla samochodów, a nie dla pieszych, rowerzystów czy pasażerów.  
 
Polacy się nie interesują działalnością społeczną, działalnością dla dobra ogółu. Społeczników w Polsce, w takich branżach związanych na przykład z gospodarką i jej branżami, jest w skali kraju może z kilkudziesięciu. I nie chodzi o to aby do takiej działalności społecznej dokładać własne pieniądze. Nie! Zbiera się składki, robi coś wspólnie. I to „wspólnie” w Polsce nie wychodzi. Owszem, można zbudować hopkę. Ale niewiele więcej. Snowpark z dziesiątkami figur już nie powstanie, i ze świecą można ich szukać w niektórych pasmach polskich gór.
 
Wybory, wybory? Co one dają, przy głupim społeczeństwie lampiącym się na mordy na plakatach? Gdzie są media, które dają kandydatom szansę przedstawienia poglądów w cywilizowany sposób, i dają tą szansę wszystkim kandydatom bez wyjątku? Brałem udział w wyborach w Europie Zachodniej. Dano mi wielki katalog z manifestami politycznymi chyba kilkudziesięciu kandydatów. Siedziałem nad nim chyba z pół godziny, aż przejrzawszy absolutnie wszystkie kandydatury wytypowałem reprezentację do każdego z gremiów.
 
W Polsce dałoby mi kartkę z nazwiskami. Rozpaczliwie wybrałbym jedyne mi słyszane, znane. „Jestem obywatel, patrzcie, zagłosowałem”. To jest jakaś Afryka, i tą popę odstawiają wyborcy, odpowiednio instruowani przez „media”. Wziąłem do ręki noworoczne wydanie lokalnej gazety. Czytam pierwszą stronę. Jedyna wypowiedź na temat „co nas czeka w 2010 roku” która w jakikolwiek nawiązuje do nauki (najpierw czytałem podpisy osób które je wygłaszały), pochodzi od „białej wiedźmy walońskiej”- ona jedyna na coś się powołuje, nawet jeśli jej nauka to biała magia. Reszta „autorytetów” to nauczyciel, lekarz.
 
Władza zlikwidowała w którymśtam roku referenda. W Szwajcarii to one angażują ludzi do polityki. Jeśli ludzie nagle mają prawo do podjęcia decyzji w jakiejśtam kwestii, to od razu okazuje się że wszyscy się nią interesują, o tym się mówi w pracy, w pociągu. Wystarczy dac ludziom prawo i ci się zaczną zastanawiać. Demokracja bezpośrednia w postaci referendów podobno w Poslce kiedyś była, przynajmniej tak się uczyłem w gimnazjum w Niemczech, gdzie pani ucząca nas demokracji )był taki przedmiot – jakiś rodzaj wiedzy obywatelskiej) pamiętam że wspominała, że u nas jakieś referenda były. Ale kiedy to znieśli, nie wiem, czytałem o zniesieniu tych referendów też na stronie www.demokracjabezposrednia.org
 
Wybory… Wybory idą. I co z tego? Kolejny teatrzyk, w którym ogrywamy rytuał bez zrozumienia go. Poza kultem ołtarzy, mamy kult urn. Chcieli go różni "światowcy", to i mają....

Lubię operę i prowadzę witrynę Radiotelewizja.pl Radiotelewizja Promote your Page too

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka