Dolecialem na miejsce. 11,5 tysiaca kilometrow, jedna przesiadka. 16 godzin lotu. W samolocie- przy moim siedzeniu telefon satelitarny, emaile i sms za 2,50 dolara, ale za darmo jest mnostwo najnowszych filmow i kursy jezykowe. To wszystko w klasie ekonomicznej.
Witamy w São Paulo. Na dzien dobry poce sie w swoich ciuchach- tutaj jest chyba pelnia lata. Lotnisko zaniedbane, ale lekko zszokowany wpadam na znajoma z Berlina. Nie czuje sie juz tak wyobcowany. Przylatujac bylem przerazony- sam na obcym kontynencie, w obcym kraju, czekajac na reszte ekipy. Teraz oswajam sie z lekkim zuzyciem, lekkim brudem jakby wszystkiego dookola.
São Paulo, 7-ma najwieksza metropolia swiata. Lotnisko jakies male. W porownaniu z Amsterdamem i tak jest duze. W ogole lekko szokuje mnie tu biurokracja. Juz na dzien dobry w kantorze wymiany walut musialem podac swoj adres zamieszkania.
Dzungla na ogol wycieta. Z samolotu widac tylko pola, ktore ja zastapily, gdzieniegdzie pozostawiono jakies skrawki. Nie lecielismy przez Amazonke, ale obok. Mysle ze widoki z gory sa jednak jakims odzwierciedleniem stanu faktycznego. Zas okolice lotniska z gory wygladaly jak za komuny na moim osiedlu. Piaszczyste, nieutwardzone ulice, jakies zaniedbane slamsy.
Podobno mamy leciec dalej, do Florianópolis. Nie wiem dokladnie, jak szybko nam te wszystkie podroze wyjda. Odebranie bagazu i wymiana pieniedzy zabraly mi dwie godziny. Drzalem z przerazenia czy moje bagaze dotarly. Uff. Wszystko w porzadku jak na razie.Ale ceny maja zabojcze. Juz wiem czemu Europa jest fajna do zycia- bo wiele rzeczy jest tansze niz w takich miejscach jak lotnisko w São Paulo.
Inne tematy w dziale Rozmaitości