Usmiech
Usmiech
rekontra rekontra
4007
BLOG

ORDER UŚMIECHU dla PiS

rekontra rekontra Polityka Obserwuj notkę 27

 

Na ekranie telewizora Karolina i Agnieszka, serdeczne przyjaciółki. Uśmiechy, oczywiście śnieżnobiałe, elegancja-francja, dzisiaj się mówi glamour - naturalny glamour, zdobyty bez telewizyjnych lekcji stylu. Krótko mówiąc – dwie ambasadorki. Tylko czy III RP na nie zasługuje? Wszystko, co osiągnęły zawdzięczają sobie. Sobie i rodzicom.
Caroline – niby Dunka, i tak naprawdę Dunka, ale w domu rozmawia po polsku, i jest w nim Karoliną, i Agnieszka – po prostu krakowianka. Są w Turcji. Uśmiechnięte, szczęśliwe, mówią kilka zdań po angielsku, a słowa docierają do kilkuset milionów telewidzów na całym świecie. Za chwilę mecz, na który czekam od rana, gdy oczy tenisowego świata zwrócone są na Stambuł, starożytne Bizancjum, który przez kilka kolejnych lat będzie stolicą kobiecego tenisa.
Karolina – to numer jeden na świecie, a Agnieszka – niedawno zdobyła Azję, wygrała turnieje w Tokio i Pekinie, ósma rakieta świata. Turcy całą imprezę, Turniej Masters, czyli spotkanie ośmiu najlepszych tenisistek świata, traktują, jako gigantyczną propagandę swojego tenisa, ale i kraju. Pula nagród prawie pięć milionów dolarów. Rozrzutność, czy przemyślana inwestycja? Ogromne pieniądze państwo przeznacza na rozwój tureckiego tenisa, powstają szkoły tenisowe, zatrudnia się zagranicznych trenerów.
Drobny przykład. Wokół samej Antalyi – miasta porównywalnego wielkością z naszym Krakowem - rokrocznie odbywa się około kilkudziesięciu turniejów. Kraków? Przepaść. Czytam w notatce prasowej sprzed trzech lat - „w ubiegłym roku w Krakowie upadło 15 kortów. Likwidacja grozi kolejnym dziewięciu. Miasto traci też największy kobiecy turniej tenisowy w Polsce”.
Rodzina Radwańskich chciała zbudować korty na własnej działce na krakowskich Klinach, nie zgodzili się mieszkańcy, woleli ciszę. Rozumiem. Ale miasto? Czy Agnieszka Radwańska, ikona Krakowa, ma opuścić miasto rodzinne? Nie znajdzie się jedna budowlana działka na szkołę tenisa?
Sam mecz? Piękne, pełne dramaturgii widowisko, szczęśliwie wygrała Karolina. Smutek, że nie Agnieszka, ale jak wielkie zwycięstwo Polski. Po meczu uścisk i uśmiechy, piękny pokaz sportu. Na korcie walka, a potem – więź przyjaźni.
I dosłownie przed chwilą się dowiedziałem, że Michał "Plechoss" Pleskowicz został mistrzem świata w konkurencji klasycznej kostki Rubika. Pobił rekord świata w średniej z 5 czasów oraz w pojedynczym ułożeniu jedną ręką - 13.57 sekundy. Wręcz nieprawdopodobne. Jedną ręką? Chyba, nie przesadzę, gdy napiszę, że czuję się trochę dumny. Dlaczego? Wyobrażam sobie na sali kilkuset zawodników z kilkudziesięciu krajów świata, wcześniej musiały być zapewne eliminacje i zwycięża Polak. I ta informacja w kilkanaście minut dociera do ojczyzny kostki, na Węgry i do Australii, i do Japonii, i prawie wszędzie.
Ja, biję natychmiast kilka swoich własnych rekordów - w dotarciu do informacji. W dwie sekundy na You Tube odszukałem film. Michał po każdym ułożeniu kostki szeroko się uśmiecha pokazując białe zęby, (co mam z tymi zębami?) ciesząc się z wyniku. Okazuje się, że piętnaście sekund ogląda kostkę i dopiero potem układa. Szkoda, że przeszło trzydzieści lat temu o tym nie wiedziałem, że czasu oglądania kostki nie wlicza się do rekordu – to wspaniała dla mnie wiadomość.
W kilka następnych sekund dotarłem do filmów i zobaczyłem jak się układa kostkę jedną ręką. Inny polski zawodnik ćwiczył cztery lata, by dojść do rekordowego wyniku około 11 sekund. Cztery lata (sic!). Czy to czas zmarnowany? Przecież to jego pasja.
W kolejnych kilkunastu sekundach przeczytałem informację o metodach układania kostki. Przestudiowałem metodę „Fridrich”. Okazało się, że znam ją doskonale. I w kilka sekund zapoznałem się z metodą Layer By Layer – czyli moją metodą. Okazuje się, że układałem kostkę metodą LBL w ogóle o tym nie wiedząc. Dwie warstwy – żadna sztuka, potem na trzeciej warstwie krzyż i następnie narożniki. To jak odkrycie, że mówi się prozą.
W pierwszej setce rekordzistów świata w ułożeniu kostki jest pięciu Polaków, tyle samo, co Włochów i Filipińczyków. Tylko jeden Rosjanin, a szesnastu Amerykanów. Z kolei dziesięciu Niemców i dziesięciu Japończyków. Jeden Australijczyk, ale na pierwszym miejscu. Okazuje się, że układanie kostki Rubika - na światowym poziomie - jest dość elitarne, obejmuje kilkanaście rozwiniętych państw świata. Jakaż promocja kraju. Podobnie jest z pływaniem. Sportowe wyniki w pływaniu odzwierciedlają stopień zamożności społeczeństwa. I politykę państwa. Przecież pływając w Wiśle nie osiągnie się mistrzostwa, no może w maratonie.
Pamiętam swoją pierwszą kostkę Rubika kupioną na Wolumenie w Warszawie. W sklepach nie było, wydawać się to to może dziwne, po prostu socjalistyczna gospodarka planowana. Był początek lat osiemdziesiątych, gdy się pojawiły w Polsce. Były tak modne, jak dziesięć lat temu komórki. Telefon komórkowy w ręce – to kiedyś książka pod pachą i kostka w dłoni. Ćwiczyłem kilka miesięcy. Mój rekord to 26 sekund, ale bez oglądania, regularnie za każdym razem układałem w sekund około czterdzieści. Piszę o tym, nie dlatego – by się chwalić, ale by podkreślić, że zdaję sobie sprawę jakim osiągnięciem jest ułożenie jej w 6 sekund, a jedną ręką w 11. To jest niemożliwe. Ale co zrobić, skoro widzę na ekranie monitora – układa prawą ręką. I się uśmiecha.
W moich czasach grało się w piłkę, prawie każdego dnia wiele godzin, a w zimie w hokeja na lodowisku, które się samemu z kolegami z podwórka zrobiło. Kortów tenisowych było niezbyt wiele, a tak naprawdę, to nie było ich prawie wcale. Dzisiaj się likwiduje – nie można ich utrzymać. To ponoć kosztuje. Czy kalkulacja kosztów uwzględnia wszystkie czynniki?
Gdy byłem pacholęciem nie było telefonów komórkowych, Internetu, błyskawicznego dostępu do informacji, cyfrowej telewizji. Nie było kanału National Geographic ani Animal Planet, ale wiedziano jak wygląda krokodyl nilowy. I wszyscy wiedzieli gdzie leży Amazonka, a gdzie Nil. W szkołach były klasowe mapy – nic więcej. Dzisiaj mapy nosi się w komórce, Google Earth i …. podróż po całym świecie.
Piszę o tym, dlatego, że tydzień temu w luźnej rozmowie w pociągu zapytałem o najdłuższe rzeki świata inteligentnego młodzieńca z gimnazjum (laureat wojewódzkiego konkursu fizycznego). Usłyszałem, że Amazonka płynie w Afryce, a Nil to Australia. Autentycznie. Kilka dni później rozmawiając z córką przyjaciół – uwaga – z maturzystką, utwierdzony zostałem – Amazonka to Afryka.
Dlaczego? Wiem, dlaczego. Każdego dnia bombardowani są przez tysiące informacji. Sieczka. Kiedyś najwyższe góry, najdłuższe rzeki, wielkie jeziora w Ameryce Północnej, półwyspy i wyspy, to były odkrycia, a dzisiaj? Jakie to ma znaczenie? A skojarzenia?
Jak można tego nie wiedzieć? Literatura, filmy, programy podróżnicze, tysiące powiazań i nawiązań. Czytelniku – apel. Zapytaj dzieci albo wnuki, zapytaj dzieci znajomych i przyjaciół, o Missisipi z dopływem Missouri, o Odrę i Wisłę, o Mierzeję Wiślaną – zapewne o niej nie słyszało, o najgłębsze w Polsce jezioro, o najwyższą górę, o pustynię. I się nie przeraź. Zapytaj.
Ale to była dygresja. Bo od wiedzy najmłodszego pokolenia wracam do zębów ukrytych w tekście, do uśmiechów. Nie tak dawno premier objeżdżał Polskę „Tuskobusem”, spotkania z ludźmi, relacje w telewizji. I z kim rozmawiał? Ze szczerbatymi ludźmi. Co widział? Bezzębne uśmiechy. Nie tylko kwestia wstydu, biedy nie należy się wstydzić, ale przede wszystkim jest to kwestia zdrowia.
Stad moja prośba do największej partii opozycyjnej. Pomyślałem sobie, niech PiS wyznaczy sobie dziesięć celów do zrealizowania na najbliższe cztery lata. A może siedem? I praca organiczna.
I jednym z nich niech będzie zdrowie dzieci, konkretnie - niech celem będą ich zdrowe zęby. Słyszałem o gabinecie w każdej szkole, postulat PiS-u, ale niech nie będzie to punkt programu medialny.
Wyznaczyć trzech posłów, niech sporządzą raport, jak z higieną w szkołach, z opieką zdrowotną, niech sprawdzą, co jest realne, pomnożą przez dwa i niech opracują program. I potem …. Niech walczą.
Redaktorka z TV pyta o posła Cymańskiego, o jego kłótnię z posłem Y i kiedy zmieni się prezes, a tenże cóż na to? „Dziękuję, za piękny uśmiech, którym zostałem przywitany”.
I nie musi dopytywać, gdzie podziała się słynna szpara między jedynkami. Niech zapyta, czy gospodyni programu wesprze projekt – gabinet dentystyczny w każdej dużej szkole. Nie jest to łatwe, wiadomo, znacznie łatwiej się likwiduje, i w ten sposób oszczędza, ale …. walczmy z bezzębnymi uśmiechami. A PiS niech zdobędzie Order Uśmiechu.
Zresztą na uśmieszek może zasłużyć każda partia.
Tekst opublikowany w Warszawskiej Gazecie.
rekontra
O mnie rekontra

Ukryta przyczyna zdarzeń jest lepsza od jawnej. Tucydydes rekontrapl@gmail.com BLOG Historia 1. JÓZEF PIŁSUDSKI: Podczas kryzysów powtarzam - STRZEŻCIE SIĘ AGENTUR 2. Byłem w Instytucie Pamięci Narodowej. 3. Polscy pisarze fałszują Katyń. 4. Kuroń: "Lechu, idź w zaparte", a Borsuk wciąż milczy. Polityka 2. Szara eminencja Lesław Maleszka. 3. Utytułowany Lech Wałęsa - kalendarium III RP Przykładowy link do jednej z notek POLIS 1. Rzeczy, które musiały być powiedziane … 2. Świadkowie historii i ludzie tła Przykładowy link do jednej z notek Przykładowy link do jednej z notek ReKontry 1. Bajdy pana Wajdy 1. Polowanie z nagonką na IPN 2. Leszek Kołakowski: "Opinia w sprawie pojęcia wiadomości" 3. Prof. Nałęczowi o Białych Plamach i ranach zabliźnionych podłością 4. Niezwykle utalentowany redaktor Adam Michnik 5. Recenzja recenzji z tezą profesora Friszke 6. "SB a Wałęsa" w krzywym zwierciadle profesora Machcewicza. 7. Komunizm – „Chęć wykradzenia bogom ognia” 8. Dlaczego Adam Michnik chce zlikwidować IPN

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka