Pamiętasz tamto spotkanie w szczecińskiej katedrze?
Miałem wtedy 20 lat i życie przed sobą.
Szedłeś środkiem.
Na wyciągnięcie ręki.
Więc tę rękę trzeba było dotknąć. Muśnięciem tylko.
Biel sutanny wśród czarnych z czerwonymi pasami. Przezroczysta jakby twarz, a obok zwykli ludzie ze zwykłymi twarzami.
Później przyszło przedzierać się przez gąszcz Twoich mądrych słów.
Tak pięknie brzmią po łacinie: Dives in misericordia. Laborem exercens, Centessimus Annus, Veritatis splendor.
Twoja starość i odchodzenie. Chciałem Cię zamknąć w pokoju samotności, a Ty wciąż stawałeś w oknie biblioteki. Wstydziłem się tej Twojej wykrzywionej twarzy i śliniących się ust. Nie rozumiałem, że ojciec jest w rodzinie do końca i że od tego nie ma emerytury.
Kiedyś osobiście Cię za to przeproszę. Na takiej prywatnej audiencji u św. Karola z Wadowic.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo