BLOG
Jeden dzień a tyle emocji. Wystarczyło, że Kaliszowi nie spodobało się spotkanie prezydenta z Tuskiem a już w oczach PiSowczyków szef PO urósł niemalże do pozycji męża stanu. Zatroskani komentatorzy pochylają się z uwagą nad jego miną i słowami, potakują w powadze głową i skomlą o POPiS.
Zupełnie odwrotnie trafiło w Romana Giertycha. No bo skoro modlimy się znowu do PO, to przecież kogoś musimy zaatakować (PiSowczycy nie potrafią żyć bez kopania po kostkach). Rozwalona ostatnio przez Kaczyńskiego koalicja stała się więc w zastępstwie Tuska dyżurnym chłopcem do bicia. Dziwne, że odium nie spada na tego, który ją powołał i tyle czasu promował?
Inne ciekawe rzeczy dzieją się na salonie. Okazuje się, że ktoś doniósł na Nicponia na policję a ta przyjechała i przeszukała mieszkanie. Abstrahując już od absurdalności całego wydarzenia, zwłaszcza donosu - dwie ciekawe obserwacje. Po pierwsze w kwestii odpowiedzialności za słowa - ktoś o ile pamiętam ostrzegał Nicponia, że złoży donos na policję. Nicpoń się z nigo naśmiewał. Wygląda na to, że niepotrzebnie. Po drugie ostatnia notka Nicponia jest znacznie bardziej stonowana, czyli nawet prawaka można wychować! Trzeba tylko ścisnąć za jaja.
Na koniec zabawna rzecz - PiSowczycy gryzą się między sobą. Wystarczyło, że Rybitzky opisał swoje zniechęcenie i wytknął władzom swojej partii kilka błędów a już rzuciło się na niego stronnictwo niezłomnych. Najwyraźniej o PiS, tak jak o zmarłym, można mówić dobrze albo wcale.
e.
