Kiedy miałem parę lat i w domu była mowa o różnych krajach, pytałem Mamę: „A czy oni lubią Polaków?”. Z czasem zrozumiałem, że słowa „lubić” czy „kochać” nie istnieją w języku polityki międzynarodowej. To obszar twardej gry, w której odnosi się zwycięstwa, ale nie wolno, mówiąc Piłsudskim „spocząć na laurach” - bo to oznaczałoby zaproszenie szybkiej porażki. Polska uzyskała olbrzymi sukces w negocjacjach w kwestii antykryzysowych środków UE: jesteśmy na czwartym miejscu, gdy chodzi o dotacje bezzwrotne i na trzecim biorąc pod uwagę dodatkowo pożyczki. Osiągnęliśmy bardzo wiele - ale walka trwa. Na czerwcowym szczycie Unii te ustalenia będzie starał się obalić „klub skąpców”: Holandia, Szwecja, Dania i Austria. Gdy jest walka o pieniądze z UE, kończą się sentymenty, komunały o europejskiej solidarności, banały o europejskiej integracji i „bla-bla” o europejskiej jedności. Ten mecz o pozycję ekonomiczną i polityczną Polski na arenie międzynarodowej nigdy się nie skończy. Warto o tym wiedzieć, ale warto też cieszyć się, że „do przerwy” w meczu o miliardy euro prowadzimy więcej niż 1 do 0...
*komentarz ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (30.05.2020)
Komentarze