Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
156
BLOG

Polska-USA: 5 lat koniunktury – i co dalej?

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki Polityka zagraniczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

Polacy to racjonalny naród – to dlatego jesteśmy proamerykańscy. Nie ulegliśmy bezrefleksyjnej antyamerykańskiej fobii, obecnej od lat w Europie Zachodniej, szczególnie w ostatnich latach, gdy rządzi znienawidzony przez liberalno-lewicowy establishment Donald Trump. Znienawidzony tym bardziej, że kiedyś był jego częścią, ale opuścić – trawestując Piłsudskiego – na przystanku „Ameryka”. Tak, dziś – trawestując tym razem Marksa – „widmo antyamerykanizmu krąży nad Europą”. Taką antyamerykańską histerię mieliśmy już – o czym dziś się mniej pamięta – za czasów sprzed Obamy, gdy prezentem był George Walker Bush, syn prezydenta George’a Busha. Nasiliło się to zwłaszcza podczas jego drugiej kadencji 2004-2008, po tym jak minimalnie wygrał wybory z demokratą, nawiedzonym ekologiem Alem Gorem i to dzięki wiktorii w stanie Floryda, gdzie głosy przeliczano tygodniami. W stanie tym gubernatorem był … rodzony brat prezydenta – Jeb Bush. Nie chciałbym, wzorem dobrego wojaka Szwejka sportretowanego przez Jarosława Haszka, snuć przypowieść, by uciekać w przypowieść kolejna, ale polityka nie jest sprawiedliwa. Gdy słuchałem młodszego o siedem lat brata prezydenta George’a W. Busha – Jeba podczas prawyborów w Partii Republikańskiej zimą 2015 roku w wielkim kompleksie hotelowym w stanie Maryland (rzut kamieniem od Waszyngtonu) – odbywała się wtedy coroczna konwencja CPAC (Conservative Political Action Conference) czyli prawego skrzydła Republikanów – pomyślałem, że jego jedyną winą było to, że urodził się za późno, już po George’u Walkerze. Tak naprawdę intelektualnie to on bardziej pasował na lokatora Białego Domu niż jego starszy brat.

Skoro już wspomniałem Szwejka i Haszka, to słowo o Czechach. Prezydent Milosz Zeman eurosceptycyzm dzieli z niechęcią do USA, co jest rzadkością, oraz z chęcią do Rosji – co już rzadkością nie jest. Kolejne rządy w Pradze są jednak konsekwentniej pronatowskie i proamerykańskie, ale jakoś nie przeszkadza im to mieć zbliżonego eksportu do Chin(2,14 mld €), jak Polska (2,5 mld €) ,będąc od nas krajem niemal cztery razy mniej licznym. Cóż, czeski pragmatyzm. Ale nic to w porównaniu z Węgrami, którzy lojalną obecność w NATO i dbałość o dobre relacje z Białym Domem (bez wzajemności) łączą z wręcz olbrzymim( 4,34 mld €) eksportem do ChRL.

„Oczywistą oczywistością”, by posłużyć się kultowym powiedzeniem Jarosława Kaczyńskiego, jest, że w geopolitycznym interesie Rzeczpospolitej leżą strategiczne relacje ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki. Relacje te są w tej chwili wyjątkowo bliskie i efektywne, na co składają się czynniki subiektywne i obiektywne. Obiektywnym jest fakt Brexitu i konieczność znalezienia przez Waszyngton trwałego zastępstwa za Londyn, a więc „sojusznika numer 1”. Drugim obiektywnym czynnikiem są amerykańskie interesy ekonomiczne: Jankesi chcą sprzedawać uzbrojenie i gaz, a my, po latach zastoju, modernizujemy i zwiększamy armię oraz dywersyfikujemy źródła energii (a przez to poszerzamy niepodległość państwa). Nastąpił idealny splot okoliczności. Można go określić tez jako „common interest”– „wspólny interes”. To bardziej spaja niż miłe słowa o Kościuszce i polskim umiłowaniu wolności. Jednak byłoby grzechem nie doceniać tych ważnych z punktu widzenia polskiej polityki historycznej, a więc polskiej racji stanu korepetycji z dziejów „wielkiego narodu polskiego”, jakie parokrotnie oficjalnie udzielał światu Donald John Trump. Proszę porównać to z haniebnym tekstem Barracka Husseina Obamy, który bredził – i osobiście nie przeprosił – o rzekomych „polskich obozach śmierci”.

Mamy zatem nie tyle pięć minut, co pięć lat wyjątkowej koniunktury w relacjach Polska – USA. Nie chcę usłyszeć zarzutu, że Czarnecki „Czarnecko widzi”, ale obawiam się, że gdy wygra Joe Biden i Amerykanie zaczną nas pouczać co to jest demokracja, praworządność i zaczną ostro ingerować w nasze wewnętrzne sprawy, to nie da się wytłumaczyć rodakom, że ingerencje UE są „be”, a ingerencje USA są „cacy”. I wtedy właśnie nastąpi realny wzrost nastrojów antyamerykańskich. Tyle , że w przeciwieństwie do Europy Zachodniej nie będzie to efektem fobii, tylko reakcją na politykę USA.

Zatem „Boże, chroń Trumpa”…

*tekst ukazał się w miesięczniku „Nowe Państwo” (lipiec-sierpień 2020)


historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka