Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
133
BLOG

Podróż z ministrem i podróż przez wieki

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki Polityka zagraniczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 7

W samolocie z Brukseli do Warszawy spotkałem ministra spraw zagranicznych Rzeczypospolitej Polskiej. Profesor Zbigniew Rau przestrzega dystansu społecznego w związku z COVID-em, zatem respektując „social distance”, zjedliśmy kolacje w odpowiedniej od siebie odległości. Ale rozmowa była bardzo ciekawa. Nie będę jej ujawniał, bo nie mam zwyczaju obnosić się z prywatnymi konwersacjami. Nie piliśmy alkoholu do posiłku w związku z tym nie cytowałem panu profesorowi powiedzonka hiszpańskiego pisarza i skądinąd prekursora (obok Salvadora Dali) surrealizmu Ramona Gomeza de la Serny, który powiadał, że: „Dyplomata jest zaszczepiony przeciw niedyskrecjom szampana”.

Jak fałszowałem dokumenty… 

Minister Rau był bardzo grzeczny, choć z tą grzecznością dyplomatów, cóż, tak naprawdę to część ich zawodu. Jak to bowiem kiedyś mówiono: „Dobry dyplomata to człowiek, który gdy ci powie byś poszedł do diabła, to ty zaczynasz się cieszyć na perspektywę podróży”. 

  Z szefem naszej dyplomacji rozmawialiśmy oczywiście o wecie Polski i Węgier ,a było to tuż przed unijnym szczytem budżetowym w stolicy Belgii. Może zabrakło mi albo refleksu albo dowagi, żeby jednemu z następców Józefa Becka zacytować francuskiego poetę, dramaturga, reżysera filmowego, malarza, ale także … managera bokserskiego, Jeana Cocteau. Mówił on, iż: „Takt to wyczucie jak daleko można pójść, aby nie zajść za daleko”.            

Skądinąd ów prawdziwy człowiek-renesansu urodził się w podparyskiej miejscowości Maisons Lafitte, która weszła do historii Polski. Tam przecież mieściła się przez pół wieku siedziba paryskiej „Kultury”, tam mieszkał Jerzy Giedroyć, pomieszkiwał Józef Czapski, tam zawsze była Zofia Hertz. Giedroycia odwiedziłem jako emisariusz NZS-u w wieku 22 lat, nielegalnie przekraczając granicę belgijsko-francuską, a wcześniej fałszując zaświadczenie ze studiów, aby zdobyć upragniony paszport. Do dziś jestem wdzięczny młodej damie pracującej wtedy w dziekanacie Wydziału Filozoficzno-Historycznego Uniwersytetu Wrocławskiego, zresztą imienia Bolesława Bieruta, a jakże, takie były czasy – choć my skrót „UBB” rozszyfrowywaliśmy dla draki jako „Uniwersytet imienia Brigitte Bardot”. Miła pani Barbara z dziekanatu, choć skończyłem już studia i byłem absolwentem, wystawiła mi na moja prośbę, z życzliwością i bez żadnych oporów, zaświadczenie, że jestem studentem piątego roku. Wystarczyło dopisać tylko pałkę przed rzymską piątką i zamiast magistra po obronie pracy stałem się studentem czwartego roku. Po co to fałszerstwo oficjalnych dokumentów (chyba objęła już to amnestia…)? Ponieważ WKU czyli Wojskowa Komenda Uzupełnień musiała wydać mi stosowny kwit niezbędny w urzędzie paszportowym do uzyskania paszportu -to urząd go miał, a nie my w domach! – aby armia pozwoliła mi wyjechać zagranicę. Jednak armia nie pozwalała wyjechać ani absolwentom, ani studentom piątego roku, nawet w roku wielkiej amnestii, która skądinąd i mnie objęła. Stąd też te manewry i fałszerstwa. 

Ale do dzisiaj jestem wdzięczny owej damie z dziekanatu. Teraz jest ona żoną senatora. Ba, więcej – już kolejną kadencję… sama jest senatorem! Chodzi o Barbarę Zdrojewską. Wiele się zmieniło, ale dalej jest z Wrocławia, choć pewnie dzisiaj raczej nie poszłaby mi na rękę wydając poświadczający nieprawdę dokument. Cóż, to były czasy, kiedy, inaczej niż teraz, byliśmy w jednej drużynie – a podziały były zupełnie inne niż obecnie. I komu to szkodziło? 

„Jak daleko można pójść, żeby nie zajść za daleko” 

Wracając do ministra spraw zagranicznych RP to w naszej rozmowie przez chwilę pojawił się wątek polskich ambasadorów. Mówiliśmy jednak o tym na tyle krótko, że nie musiałem cytować następującego powiedzenia brytyjskiego dyplomaty lorda Henry Wottona. A mówił on: „Ambasador to przeważnie uczciwy człowiek, którego wysyła się zagranicę, aby kłamał dla dobra swojego kraju”. 

Nasza dyplomacja istnieje, funkcjonuje w świecie realnym – w przeciwieństwie do innego Wottona – postaci fikcyjnej, bo wziętej z powieści Oscara Wilde’a „Portret Doriana Graya”. Ten lord zwany Harrym był dystyngowanym krezusem, którego uwielbiali młodzi salonowi bywalcy. Nie chciałbym być jak bohater powieści czeskiego pisarz Jaroslava Haszka – wojak Szwejk, mistrz dygresji ,któremu dygresje wpadały w dygresje, a on je piętrzył i budował owych dygresji całe pietra. Tak więc tylko wspomnę, że była to jedyna opublikowana powieść tego irlandzkiego pisarza – choć, prawdę mówiąc, już piąta z rzędu. Treści powieści wspominać już nie będę, poza tym, że swoje nadwrażliwości i upodobania Wilde przelał na karty „Portretu Doriana Graya”. 

„Era Trzeciego Okresu Przejściowego” 

Wracając do pana ministra od dyplomacji, to był wobec mnie, prostego europosła, niesłychanie uprzejmy. Być może znana mu była maksyma: „Nie biednieje człowiek, gdy się uprzejmie odzywa”. Maksyma owa przypisywana jest faraonowi Amenemopenowi, władcy starożytnego Egiptu z XXI dynastii. Z wrodzoną mi nieśmiałością zauważam, że teraz mamy XXI wiek – wiec są pewne podobieństwa. Jako historyk dodam (choć specjalizuję się jednak w historii najnowszej – a mniej starożytnej), że, jak go oficjalnie nazywano Amen-em-Opet MeriAmon, panował w latach 993-984 przed narodzeniem Chrystusa (być może rok wcześniej). Nie przypadkiem wymieniam tu te daty, choć przecież chodzi o czasy sprzed ponad trzech tysięcy lat! Otóż była wówczas era Trzeciego Okresu Przejściowego. I znowu tutaj brzmi to niczym kolejna współczesna metafora, bo również dzisiaj mamy swoisty „okres przejściowy” … Tak jak XXI dynastia musi się jakoś skojarzyć z XXI wiekiem. 

Cóż, w sekundę przebiegamy przez trzy tysiąclecia i ze starożytnego Egiptu lądujemy w czasach współczesnych i anglosaskich klimatach. Wynn Catlin powiedział niegdyś: „Diplomacy – the art of saying Nice doggie 'til you can find a stick”. Tak, zakładam, że minister Zbigniew Rau doskonale wie, iż: „Dyplomacja to umiejętność mówienia: ładny piesek, ładny piesek, póki nie znajdzie się kija”.     

W Warszawie wylądowaliśmy z panem ministrem bez kłopotów. Jak było na szczycie, który trwa w Brukseli – tego się dowiemy już wkrótce. Ale dziś, zgodnie z Waszą wolą zabrałem Państwa w podróż po różnych epokach i kulturach, choć owszem, cały czas pozostając w świecie dyplomacji... 

*tekst ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie"  (10.12.2020)


historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka