Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
114
BLOG

Tokio za pasem, entuzjazm kadetów, „złoty set” i żużlowa rewolucja

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki Olimpiady Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Poborowi, gdy szli „do woja”, kupowali sobie krawiecki „centymetr” i każdego dnia obcinali po 1 cm. Oznaczało to, że mają jeden dzień bliżej do cywila. To była znana praktyka. Teraz poboru nie ma, młodzi odetchnęli, choć prawdę mówiąc, ten kij ma dwa końce. Nie jest żadną tajemnicą, że wojsko z niemałej liczby chłopaków zrobiło po prostu mężczyzn, a bardzo wielu nauczyło też dyscypliny, punktualności, organizacji. Choć były też i fatalne praktyki tzw. „fali”, gdzie upokarzanie, bicie, ścieżki zdrowia dla młodych „kotów” ocierały się o patologie, jeśli nią wprost nie były.

Skąd nagle w sportowym felietonie ta impresja o wojsku? Z powodu właśnie… centymetra. Poszukam teraz i ja takiego starego, użytecznego w branży krawieckiej zwijanego tak, aby mieścił się w zaciśniętej dłoni . Ale nie dlatego, że Minister Obrony Narodowej Mariusz Błaszczak „wziął mnie w kamasze”, by użyć równie słynnego, co nieszczęśliwego określenia o lekarzach autorstwa Ludwika Dorna. Jest mi ów centymetr potrzebny, aby odcinać, dzień po dniu, 1 cm – w kontekście igrzysk w Tokio ! Mój Boże, to już tylko 4 miesiące z niewielkim okładem!

Skoro o igrzyskach, to od razu o siatkarzach. Dalej nie wiemy – gdy piszę te słowa – czy gdy chodzi o Ligę Narodów odbędzie się jedna wielka „bańka” (to brzmi ciekawie i finansowo i alkoholowo...) czyli jedna impreza. która „odbębni” w Światowej Federacji coroczną LN czy też, jak proponuje Polska, będą to cztery turnieje na świecie, w tym dwa w Europie, w tym jeden w Polsce. Decyzja w tej sprawie ma być dosłownie na dniach.

Na razie możemy się cieszyć – i to jak! - sukcesem Grupy Azoty Kędzierzyn- Koźle, który to klub wyeliminował w ćwierćfinale Ligi Mistrzów klubowego mistrza świata i aktualnego ,sprzed kilkunastu dni, zdobywcę Pucharu Włoch - Cucine Lube Civitanova. Stało się to dzięki „złotemu setowi”. Najpierw nasi niespodziewanie ograli Włochów (z czterema naturalizowanymi Kubańczykami w składzie ) na wyjeździe za trzy punkty, potem na Opolszczyźnie przegrali też za trzy punkty i w efekcie rozstrzygał ów „złoty set” grany w formule tie-breaku czyli do 15 punktów. Nasi wygrali 16-14, a reakcja komentatorów Polsat Sport – zupełnie szalona w swoim entuzjazmie przejdzie do historii polskiej żurnalistyki sportowej.

Pozostając przy siatkówce, ale tej zupełnie nie telewizyjnej. Byłem ostatnio ma mistrzostwach kadetów Mazowsza, przepraszam, teraz to są już „juniorzy młodsi”, w hali bardzo znanego ze szkolenia młodzieży warszawskiego klubu MOS Wola. A następnego dnia na takich samych rozgrywkach, tyle że w kategorii kadetek, sorry, juniorek młodszych. Te rozgrywki z kolei odbywały się w Legionowie.

Specyfiką tych turniejów jest to, że startują w nich zarówno kluby, które funkcjonują na poziomie Plus Ligi czy Tauron Ligi, jak Czarni Radom czy Legionovia, jak też takie, które skupiają się w zasadzie wyłącznie na pracy z młodzieżą: Atena Warszawa, MKS – MDK Warszawa, właśnie MOS Wola czy też kluby z miejscowości, które jeżeli nawet grają „dorosłą” siatkówkę, to i tak koncentrują się na pracy z młodymi, jak podwarszawski Nadarzyn. Ileż tam było na tych turniejach sportowych ambicji, złości po błędach i entuzjazmu po wygranych akacjach. To był autentyczny, młodzieńczy , jeszcze nie profesjonalny voleyball, ale radości z gry mogliby pozazdrościć tym dziewczynom i chłopakom zawodowcy z naszej Ligi Mistrzów Świata i żeńskiej Tauron Ligi. Potem jeszcze byłem w Łasku pod Łodzią na mistrzostwach młodziczek z woj. łódzkiego i w Nadarzynie na finałowym turnieju młodziczek Mazowsza. Takie wizyty, które staram się połączyć z wręczaniem upominków nie dla najlepszych, ale dla każdego gracza i zawodniczki, są dla mnie nie tylko miłym przeżyciem, ale też w pewien sposób „nakręcają” mnie pozytywną energią i „ładują akumulatory” dla dalszej pracy na rzecz sportu, a zwłaszcza siatkówki.

A teraz zostawię mój ukochany sport olimpijski czyli siatkówkę przechodząc do ukochanego sportu nieolimpijskiego czyli żużla. Za chwilę odjadą sparingi, ale ja martwię się pogłoskami o zmianie istotnego przepisu w regulaminie naszego krajowego speedwaya. Chodzi o nową regulację dotyczącą dyskwalifikacji zawodnika na samym starcie zawodów. Dotychczas, wiadomo, sprawa była absolutnie prosta: żużlowiec, który wjedzie w taśmę na starcie, zostaje zdyskwalifikowany i wędruje do parku maszyn, a na koncie jego lub(i) drużyny pojawia się „zero”. Nasze żużlowe władze myślały, myślały, aż wymyśliły swoistą regulaminową rewolucję. Otóż teraz dyskwalifikacja ma objąć nie tego, który wjeżdża w taśmę, tylko tego, który, uwaga… prowokuje cudzy falstart ! Przekładając na „normalny” język : ukarany ma być ten jeździec, który stojąc bliżej zamka startowego „prowokuje” kolegów z sąsiednich torów, przeważnie bezpośredniego sąsiada, ruchem ciała udając, że zaraz wystartuje, bo przecież obserwuje maszynę startową.

Oczywiście są „specjaliści” od tego typu praktyk, którzy rzeczywiście specjalnie prowokowali, zawłaszcza młodszych i mniej doświadczonych zawodników, a także tych starszych ze słabszymi nerwami. Rzecz w tym, że tak naprawdę wylewa się dziecko z kąpielą. Bardzo zwiększa się władzę żużlowych sędziów, którzy będą teraz mogli interpretować czy jeździec „sprowokował”, czy „tylko” sposobił się do startu.

A przecież mecze powinny rozstrzygać się na torze, a nie na wieżyczce sędziowskiej…

*tekst ukazał się w "Słowie Sportowym" (08.03.2021)

historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport