W Unii Europejskiej rośnie napięcie. Za chwilę usłyszymy grzmoty i zobaczymy błyskawice (albo odwrotnie). Nie chodzi jednak o tradycyjne napięcia między Brukselą a okradanymi przez nią z kompetencji państwami narodowymi. Kradzież zresztą jest systematyczna, w rękawiczkach. Ba, nawet w białych kołnierzykach. UE jest jak Arsen Lupin, tyle, że tamten zabierał bogatym biżuterię, a UE zabiera wszystkim – mniej i bardziej bogatym – prerogatywy.
Mnie jednak interesuje, jak zawsze, to o czym mówi się mniej. Chodzi mi o wojnę unijno-unijną. Słowem: o konflikty miedzy instytucjami UE. Bo nieustający, permanentny, pełzający konflikt miedzy strukturami Unii a UE-27 jest, mówiąc klasykiem: „oczywistą oczywistością”. Wewnątrz struktur Unii – takoż.
Piszę te słowa w Strasburgu, w momencie, gdy największe frakcje w PE zapowiedziały, że zażądają … odwołania (!) Komisji Europejskiej, jeśli nie będzie zdecydowanych działań KE na rzecz powiązania wypłacania unijnego szmalu z „praworządnością”. Charakterystyczne, że takiej groźby dymisji nie było rok temu, gdy Unia pokazała „Urbi et orbi”, światu i sobie – ale rzeczywiście w szczególności „Urbi” czyli Rzymowi… – totalną bezradność wobec zarazy. Ów apel-szantaż nie pojawił się również na przełomie lat 2020/21 i w kolejnych tygodniach, gdy Unia również spektakularnie popełniała harakiri w kontekście akcji szczepionkowej. Zatem pandemia ani szczepionki, a raczej ich brak nie mogły być powodem do dymisji von der Leyen et consortes, ale wciąż za małe, o zgrozo, dociskanie śruby Polsce, Węgrom, Słowenii i potencjalnie także innym krajom- już tak ! No ,„ta zniewaga krwi wymaga” i trzeba eurokomisarzy postawić pod ścianą, aby ci jeszcze bardziej gorliwiej stawiali pod ścianą Warszawę, Budapeszt czy Lublanę.
Wcześniej zapasy „unijno-unijne”, zresztą w tej samej sprawie, odbywały się z kolei między ową, dziś rzekomo za mało gorliwą Komisją Europejską a unijnym NIK-iem czyli Europejskim Trybunałem Obrachunkowym. Później był boks, również w tej samej sprawie między Komisją i europarlamentem a Radą Europejską. Rade tworzą szefowie rządów państw członkowskich, którzy nie będą przecież, za przeproszeniem, sikać do własnej zupy. Nie będą zatem zapraszać nie wybieraną w wyborach unijną eurokrację do zabierana kompetencji państwom, które owi premierzy czy ministrowie reprezentują.
Niedługo być może dojdzie do kolejnego konfliktu, bo niezastąpiony Trybunał (Nie)Sprawiedliwości UE może rozpatrywać pozew rządu czeskiego przeciwko – nie, nie chodzi o Turów – Polsce za budowanie za unijne(!) pieniądze wieży widokowej na Śnieżniku. Nie byłoby w tym nic dziwnego, ale dla tego projektu otworzyła kiesę … Komisja Europejska. Cóż, ja wówczas kupię popcorn, siądę w pierwszym rzędzie i będę obserwował zapasy w kisielu między Brukselą a Luksemburgiem. O ile oczywiście do tego czasu Unia nie zabroni używania popcornu…
*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej” (16.06.2021)
historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka