Jak dużo zmienić, aby nic nie zmienić? To pytanie nasunęło mi się na myśl, gdy czytałem projekty zmian w funkcjonowaniu Parlamentu Europejskiego. Przez ostatni kwartał wydelegowani europosłowie pracowali na prośbę przewodniczącego europarlamentu (od lipca 2019, a wcześniej przez dwie 2,5-letnie kadencje wiceszefa PE) Davida Marii Sassolego z Włoch. Ten umiarkowany socjalista, nieprzenoszący polityki i ideologii na relacje międzyludzkie, w przeciwieństwie do wielu innych polityków lewicowych, liberalnych, a także chadeckich – oczekiwał, że ta „mała reforma” (określenie własne – proszę respektować prawa autorskie!) przyczynić się może do zdynamizowania prac PE.
Nie chcę twierdzić, że – jak mówi stare powiedzenie – góra urodziła mysz, ale proponowane zmiany może rzeczywiście zintensyfikują życie europarlamentu, na pewno jednak nie zmienią jego istoty, jaką jest w praktyce – uwaga! – niechęć do mniejszości! Oczywiście chodzi o mniejszość polityczną, a nie inne – bo te inne są chronione.
Europosłowie skupieni w pięciu grupach roboczych proponują większą przejrzystość, co samo w sobie jest oczywiście słuszne. Chcą zmniejszyć liczbę debat technicznych na rzecz stricte politycznych. Cóż, strach się bać. Wiem, jaka będzie praktyka: ideologiczny, lewicowo-liberalny walec będzie hulał jeszcze bardziej niż dotąd. I oto przecież chodzi… Debaty stricte polityczne mają się odbywać nie wieczorami lub po nocach, lecz rano i przed południem, w tych dniach, kiedy europosłowie już przyjechali i jeszcze nie wyjechali ze Strasburga, czyli we wtorki i środy.
Kolejna zmiana jest, przy całym moim krytycyzmie, racjonalna. Chodzi o głosowanie rezolucji zaraz po debacie, a nie następnego dnia, jak działo się to dotychczas. Było to mało zrozumiałe dla opinii publicznej, ale też kiepskie dla mediów, którym nie chciało się wałkować dzień po dniu tego samego tematu.
Postuluje się też większą frekwencję. To o tyle zabawne, że przed pandemią europoseł obecny w Strasburgu – czy na minisesjach w Brukseli – musiał stawić się na głosowania, bo inaczej nie dostałby połowy dziennej diety. Obecna sytuacja pandemii pozwala na głosowanie zdalne i tylko takie jest stosowane. Minie zaraza, to i europosłowie wrócą na salę plenarną do swoich maszynek do głosowania.
Na koniec najważniejsze: europosłowie chcą możliwości odwoływania poszczególnych komisarzy, co faktycznie zwiększa rolę PE, ale… łamie traktaty europejskie! Stąd jest to pobożne życzenie, które wymagałoby zgody na zmiany traktatowe 27 krajów członkowskich UE, co wydaje się być równie prawdopodobne jak wylądowanie UFO na dziedzińcu europarlamentu w Strasburgu – akurat w miejscu, gdzie znajduje się szklana kula wyobrażająca glob ziemski – dar miasta Wrocławia dla PE…
*tekst ukazał się na stronie gpcodziennie.pl
historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka