Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
408
BLOG

Islamiści i lewacy

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki Imigranci Obserwuj temat Obserwuj notkę 7

W sierpniu w Londynie 29-letni obywatel brytyjski, z pochodzenia Sudańczyk, dokonał aktu terrorystycznego w pobliżu House of Commons – siedziby parlamentu. Trzy osoby zostały ranne, dwie trafiły do szpitala. To kolejny zamach tuż koło Westminsteru – w poprzednim w marcu 2017 r. zginęło sześć osób, rannych zostało 40 (w tym jeden Polak), a zamachowca policjanci zastrzelili 20 m od tego jednego z najbardziej znanych gmachów świata.

Niektórzy rzekną, że jest postęp, bo teraz jest mniej ofiar. Inni mogą dopowiedzieć, że teraz zamachów w Europie jest mniej niż kiedyś. Otóż nic bardziej mylnego. Nie ma rzeczywiście aktów terrorystycznych tak spektakularnych jak przed dwoma–trzema laty, ale oficjalne statystyki pokazują wręcz... wzrost zamachów na Starym Kontynencie. Według Europolu w ubiegłym roku zwiększyła się liczba zamachów terrorystycznych w Europie w porównaniu z latami 2015–2016. W 2017 r. było ich aż 205 ataków, gdy w roku 2016 – 142. Oznacza to wzrost aż o... 45 proc.! Okazało się, że spadek sprzed dwóch lat (2015 – 193 zamachy, 2016 – o 51 mniej) był chwilowy.

Ważna uwaga: do tej statystyki Europolu liczy się trzy rodzaje zamachów: 1) przeprowadzone, 2) udaremnione, 3) nieudane. Ta unijna agencja policyjna sprawozdania takowe przygotowuje cyklicznie. Raporty te określane są jako „TE-SAT”. To skrót od „European Union Terorism Situation and Trends”.

Tragiczne statystyki

Następny taki raport – za rok 2018 – będzie ostatnim, w którym figurować będzie w pełnym cyklu rocznym Wielka Brytania: brexit będzie miał miejsce formalnie w marcu 2019 r. To bardzo ważne dla naszych rozważań, bo geograficzna mapa europejskiego terroru przedstawiona przez Interpol pokazuje, że najwięcej zamachów spośród krajów europejskich miało miejsce właśnie w Zjednoczonym Królestwie Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej. Było ich więcej niż we wszystkich krajach członkowskich Unii Europejskiej łącznie! Liczby mówią za siebie: 107 w Wielkiej Brytanii i 98 w U-27 (choć w wielu krajach Unii, jak np. w Polsce, nie było żadnego zamachu).

Ta „terrorystyczna tabela” w całości wygląda następująco: 1. Wielka Brytania – 105, 2. Francja – 54, 3. Hiszpania – 16, 4. Włochy – 14, 5. Grecja – 8, wreszcie 6.–7.: Niemcy i Belgia – po 2, oraz 8.–9.: Szwecja z Finlandią – po 1.

Gdy chodzi o najsmutniejszą statystykę – ofiar zamachów terrorystycznych – jest ona następująca: ofiary śmiertelne – 68, ranni – aż 844 (!). Porównując to z rokiem poprzednim, widzimy pewien paradoks: spadek liczby zabitych (2016 r. – 142, a więc aż o 74 więcej niż w roku 2017) towarzyszy olbrzymiemu wzrostowi liczby rannych (2016 r. – 379, a w roku 2017 – aż 844, czyli 465 więcej!). To zwiększenie liczby rannych o ponad 120 proc. Oczywiście statystyki są bezduszne i dla rodzin ofiar zamordowanych przez terrorystów w 2017 r. informacja, że jest postęp, bo w poprzednim roku zabito więcej ludzi, bynajmniej wcale nie zmniejsza ich bólu i rozpaczy.

Lewica sięga po terror!

Najwięcej zamachów terrorystycznych w Europie miało podłoże bądź islamistyczne (oficjalne określenie: „dżihadystyczne”), bądź separatystyczne. Ale ujęto również dwie inne kategorie aktów terroru: „skrajnie lewicowe” i „skrajnie prawicowe”. Bardzo charakterystyczne, że w ostatnich latach zdecydowanie przeważają te pierwsze – choć z publikacji w Polsce i wielu innych krajach na temat zagrożenia ze strony „radykalnej prawicy” można odnieść całkowicie odmienne wrażenie. Tymczasem raport Europolu nie kłamie. Po terror sięga ekstremalna mniej lub bardziej lewica, a ekstremalna prawica czyni to tylko w niewielkim stopniu (co oczywiście i tak jest godne najwyższego potępienia). Oto statystyka: w 2016 r. liczba skrajnie lewicowych zamachów terrorystycznych wyniosła 27, a skrajnie prawicowych – 1 (sic!). Rok później, w 2017 r., raport „TE-SAT 2018” mówi o dokładnie 24 zamachach zakwalifikowanych jako lewicowe, a tylko 5 (jasne, że o pięć za dużo) jako prawicowe. W sumie po stronie lewicowych radykałów w ostatnich dwóch latach jest przeszło 50 (!) aktów terrorystycznych, a na koncie prawicowych ultrasów raptem 6.

Geografia terroru: Londyn bezapelacyjnie na 1. Miejscu

Analiza ta pokazuje realne zagrożenia terroryzmem w Europie ze strony lewicy i prawicy, ze zdecydowanym wskazaniem na tę pierwszą. Czy słyszeli Państwo o tym? Za-pewne nie, bo lewicowo-liberalna propaganda w roli tych, którzy demolują system demokratyczny, obsadza niezmiennie od dziesiątków lat, ze szczególnym uwzględnieniem ostatniej dekady, czarnosecinną prawicę „z nożem w zębach”.

Statystyczne porównanie liczby zamachów ze strony islamskich bandytów i skrajnych lewaków jest absolutnie szokujące: tych lewicowych było trochę więcej niż tych będących udziałem wyznawców Allaha! O kilka więcej (51 do 46), ale jednak. Oznacza to, że skrajna europejska lewica jest dla mieszkańców Starego Kontynentu groźniejsza niż... islamscy terroryści! Niebywałe, ale w świetle faktów i liczb – prawdziwe.

Najwięcej zamachów terrorystycznych, których źródłem byli islamiści, miało miejsce w zeszłym roku w kolejności: w Wielkiej Brytanii, we Francji, w Hiszpanii i Belgii. Gdy chodzi o terror separatystyczny, to i tu, niestety, tragiczna palma pierwszeństwa przypada Zjednoczonemu Królestwu. Potem są Francja i Hiszpania. Trzecie miejsce Królestwa Hiszpanii może trochę zaskakiwać, zważywszy na problemy z Katalonią i Krajem Basków, ale widocznie i w tym przypadku brexit wywołał niekontrolowane emocje, które przeobraziły się w akty terrorystyczne na brytyjskim terytorium.

Gdy chodzi o klasyfikację terroru lewackiego, to tu góruje rządzona przez... lewicę (postkomunistyczna Syriza) Grecja, minimalnie wyprzedzając Hiszpanię (też obecnie rządzoną przez socjalistów) oraz Italię (gdy robiono te wyliczenia, tam również rządziła lewica) oraz Niemcy i Francję. Biorąc pod uwagę terroryzm skrajnie prawicowy, to i tu także góruje Wielka Brytania.

Bezpieczeństwo w rękach wyborców

Ciekawe są dane dotyczące osób aresztowanych za terroryzm. W roku 2017 aresztowano prawie tysiąc osób. Spośród 975 terrorystów czy podejrzewanych o terroryzm lwia część – bo aż 705 osób – to islamiści. To minimalny spadek w porównaniu z poprzednim rokiem: w 2016 r. liczba aresztowanych z tego tytułu radykalnych muzułmanów wyniosła 718. Znamienne, że najwięcej terrorystów posadzono we Francji – aż 373(!), czyli przeszło połowa wszystkich aresztowanych. Na drugim miejscu pod względem wyłapywania islamistów jest Hiszpania – aresztowano tam 78 osób. Zapewne należało wiązać ten fakt z masowymi zatrzymaniami po krwawym zamachu na Rambli w stolicy Katalonii Barcelonie. Warto podkreślić, że właśnie w tej klasyfikacji po raz pierwszy i ostatni pojawia się… nasz kraj. W Polsce w ubiegłym roku aresztowano dwie osoby podejrzewane o terroryzm.

Bardzo znamienne, że poza islamistami największa grupa aresztowanych to lewacy – 36. Separatyści – autorzy większej liczby zamachów niż skrajna lewica – ponieśli jednak mniejsze straty: 30 zamkniętych.

Jeszcze słów parę o wieku terrorystów aresztowanych w krajach Unii Europejskiej. Średnia wyniosła ok. 30 lat. Blisko połowa (dokładnie 45 proc.) z nich miała od 20 do 30 lat. Kolejnych 20 proc. to ludzie od 30. do 40. roku życia. Ponad cztery piąte aresztowanych to mężczyźni. Mniej więcej co drugi z aresztowanych był obywatelem jednego z krajów członkowskich Unii, czyli ok. 50 proc. wywodziło się spoza Europy i Unii Europejskiej. W poprzednich latach było dość podobnie: rok 2015 – 58 proc., 2016 – 43 proc.

Pora na wnioski. Polska, prowadząc bardzo mądrą politykę zarówno imigracyjną, jak i regionalną, umiejętnie unikała w ostatnich trzech latach źródeł terroryzmu. A były nimi problemy z imigrantami, nawet w trzecim czy czwartym pokoleniu, oraz z separatystami. Rząd Rzeczypospolitej wyciągnął słuszne wnioski z cudzych błędów. Od wyborczych decyzji Polaków zależy, czy polityka ta będzie kontynuowana.

*tekst ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie" (20.08.2018)

historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka