"Żeby nie było śladów". Fot. materiały promocyjne
"Żeby nie było śladów". Fot. materiały promocyjne

"Żeby nie było śladów" w Wenecji. Autor książki o Przemyku, pominięty przez filmowców

Redakcja Redakcja Film Obserwuj temat Obserwuj notkę 11
Czy autor książki, na podstawie której powstał film, powinien zostać wyróżniony, pojawiać się na czerwonych dywanach, na konferencjach podczas renomowanych festiwali? Rozczarowania nie kryje Zygmunt Miłoszewski, który twierdzi, że autorzy filmu "Żeby nie było śladów" zlekceważyli Cezarego Łazarewicza.

Opowieść Jana Pawła Matuszyńskiego „Żeby nie było śladów" zakwalifikowała się do konkursu głównego Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji we Włoszech. Sukcesu filmu by nie było, gdyby nie książka o tym samym tytule autorstwa dziennikarza Cezarego Łazarewicza. To na jej podstawie ruszyła produkcja.

Łazarewicz otrzymał Nagrodę Nike w 2017 roku za opisanie tragicznej śmierci maturzysty Grzegorza Przemyka w 1983 roku. Choć dziennikarz przebywa w Wenecji i widział premierę "Żeby nie było śladów" 9 września, nie pozował na ściankach i czerwonym dywanie wraz z delegacją filmową.  

Czytaj:


Miłoszewski w obronie Łazarewicza i autorów książek

Oburzenia zaistniałą sytuacją nie kryje znany pisarz Zygmunt Miłoszewski. - Czarek zrobił z tego wielką opowieść o istocie zepsutego, bezkarnego państwa. Dlatego dostał Nike – jako pierwszy reportaż w historii nagrody. Dlatego moi dobrzy znajomi z Aurum kupili prawa do ekranizacji. A Jan Matuszyński zrobił film, który dziś miał premierę na festiwalu w Wenecji. Oklaskiwaną na stojąco - opisał kulisy powstania filmu "Żeby nie było śladów". 

- Super, co nie? Zgadnijcie, kogo nie ma na czerwonym dywanie. Kto nie bierze udziału w konferencjach. Kto nie pozuje razem z ekipą. Właśnie ten pisarz, bez którego talentu, uporu, potrzeby opowiedzenia tej historii, jej zrozumienia – nie byłoby tego święta polskiej kultury - oburza się Miłoszewski. W jego opinii, Łazarewicz powinien zostać tak samo potraktowany, jak scenarzyści, reżyserzy i aktorzy dramatu o Przemyku. 

- Drodzy przyjaciele ze świata filmu – naprawdę? Skoro dzięki naszym pomysłom błyszczycie i opłacacie swoje rachunki, to zadbajcie choć trochę o nas, może wtedy wpadniemy na więcej pomysłów, dzięki którym będziecie mogli pobłyszczeć i opłacić więcej rachunków - zaproponował powieściopisarz. 

- Negocjuję teraz dwie umowy na ekranizację. Serio, zamierzam, zawrzeć w nich zapisy, że mam mieć miejsce na każdym czerwonym dywanie, smoking na miarę oraz pokój dla mnie i żony z widokiem na jakąś perłę architektury - dodał Miłoszewski. 


Z opinią pisarza nie zgodziła się Magdalena Lankosz, dyrektorka Gildii Reżyserów Polskich. Zwróciła uwagę, że Miłoszewski nie orientuje się w przepisach, ponieważ na festiwal międzynarodowy nie można było jeszcze do niedawna zaprosić reżyserów. Nie wymieniają też w składzie delegacji autora książki, na podstawie której ruszyła produkcja filmowa.  

- To nie do Twoich przyjaciół ze świata filmu, tylko do władz instytutów, jest Twój list. Są przepisy określające skład delegacji promującej film, której koszty można rozliczyć i nie ma tam autora pierwowzoru. Nie ma tam wielu kluczowych dla powstania filmu osób. Do niedawna reprezentacja nie mogła uwzględniać scenarzysty (czy to oryginalnego czy adaptujacego cudzy utwór) Takie oburzenia jak Twoje czytamy przy każdej delegacji zagranicznej polskiej ekipy. Sprawa była wielokrotnie wałkowania, dyskutowana, tłumaczona. Jeśli ekipa jest ogromna, to znaczy ze ludzie pojechali na swój koszt - podkreśliła Lankosz.  

- Proponuję, by Stowarzyszenie Unia Literacka wystąpiło do działu promocji zagranicznej PISF o zmianę tych regulacji. Zrobisz coś dobrego dla świata, zamiast marnować talent na fejsbuku - napisała do Miłoszewskiego. 

"Nie jestem Hemingwayem"

A jak zamieszanie komentuje sam Łazarewicz? - Byłem tam, gdzie mi wskazali organizatorzy. Film widziałem, nie czuję się pominięty. Nie jestem małostkowy i cieszę się, że Jan P. Matuszyński zrobił piękny film. Nie jestem przecież Hemingwayem - skomentował krótko w wypowiedzi dla "Wirtualnej Polski". 

GW


Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura