UWAGA! Serce rośnie! Mimo, że Admini zamietli notkę pod dywan, znalazło ją zadziwiająco wielu czytelników i komentatorów! Co to znaczy? Inteligentni Internauci wiedzą.
Portal internetowy Salon24 Zdrowie – vide: https://www.salon24.pl/u/zdrowie/1119796,czeka-nas-ogolnopolski-lockdown-fatalne-statystyki-zakazen-na-koronawirusa#logged informuje:
„Czeka nas ogólnopolski lockdown. Fatalne statystyki zakażeń na korona wirusa. Rząd jutro ogłosi lockdown w całym kraju - wynika z nieoficjalnych informacji. Ministerstwo Zdrowia przekazało najnowsze dane o sytuacji pandemicznej w Polsce. Brak miejsc w szpitalach, rosnąca liczba nowych przypadków zakażeń, a także pacjentów pod respiratorami skłaniają rządzących do zastosowania wszędzie obostrzeń, które funkcjonują w czterech województwach: warmińsko-mazurskim, pomorskim, mazowieckim i lubuskim. W tej sprawie naradza się obecnie rządowy zespół zarządzania kryzysowego - podało RMF FM. Minionej doby potwierdzono 25 052 nowych przypadków koronawirusa. Dane dotyczą osób z pozytywnymi wynikami testów z województw: mazowieckiego (4142), śląskiego (4030), małopolskiego (2050), wielkopolskiego (2034), pomorskiego (1685), dolnośląskiego (1672), łódzkiego (1466), podkarpackiego (1319), kujawsko-pomorskiego (1275), warmińsko-mazurskiego (1097), lubelskiego (840), zachodniopomorskiego (795), lubuskiego (698), podlaskiego (621), świętokrzyskiego (535), opolskiego (357). To statystyki na podstawie blisko 85 tys. przeprowadzonych testów…”
Mój komentarz:
Zbliżają się Święta Wielkanocne, więc przypomnę Państwu, co pisałem w Wielkim Tygodniu roku ubiegłego, kiedy wraz z liturgią na pamiątkę zwycięstwa odniesionego przez umęczonego i ukrzyżowanego Jezusa Chrystusa Polacy przeżywali także dziesiątą rocznicę smoleńskiej apokalipsy, - cytuję:
„Podobnie, jak wszyscy Polacy wstrząśnięty tragedią smoleńską, zwyczajnie i po ludzku przejąłem się osobistym dramatem Jarosława Kaczyńskiego, który w tej koszmarnej katastrofie stracił bliźniaczego brata, a na domiar złego musiał potem znieść szereg paskudnych upokorzeń ze strony ówcześnie rządzącej partii.
Zniesmaczony bezdusznością zauszników Donalda Tuska, w krytycznej wobec Platformy Obywatelskiej notce pt. „Niezniszczalny” – vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/444762,niezniszczalny , w najlepszej wierze tak wtedy pisałem o Jarosławie Kaczyńskim:
„Co by nie mówić o Jarosławie Kaczyńskim, to od dawna na polskiej scenie politycznej nie było tak wytrwałego i odpornego na ciosy fightera walczącego o los Polski. Bo ileż to razy cynicy z Gazety Wyborczej bili Jarosława Kaczyńskiego niżej pasa, a sędziowie udawali, że tego nie widzą. Zaś sprzedajni fotoreporterzy zrobili mu tysiące szpetnych fotek.
Ileż nieczystych ciosów musiał przyjąć Prezes. Na korpus - od brutalnie faulujących dziennikarskich hien: Olejnik, Kolendy-Zaleskiej, Lisa, Żakowskiego, Wołka, Szostkiewicza, Kuczyńskiego i nieustannie go punktujących jadowitą kpiną satyryków Szkła Kontaktowego. Ileż bolesnych ciosów dostał na wątrobę - od sprzedajnych lizusów z tytułami profesora: Kuźniara, Markowskiego, Krzemińskiego, Czapińskiego, Śpiewaka, Nałęcza et consortes, którzy go przedstawiali ludziom, jako ludojada pożerającego na śniadanie niemowlęta. Ileż trafień na szczękę zaliczył - od politycznych rzezimieszków: Palikota, Nowaka, Sikorskiego, Grupińskiego, Olszewskiego. No i ta straszliwa seria brudnych ciosów, jaką dostał w splot słoneczny od tandemu do mokrej roboty Miller – Anodina. Bili bezlitośnie. A gdy się tylko zachwiał, z loży różowego salonu rozlegało się zdziczałe wycie: Złam mu szczenę!!! Wal go w potylicę!!! Wybij zęby!!! No bij!!! Zabij!!! Dorżnij!!! A że ludzi nietrudno podpuścić, rozpalona widownia wyła razem z nimi. A, gdy prezes schodził po walce do szatni, pluli na niego w przejściu obłąkany z nienawiści Niesiołowski i toksyczna Paradowska. Nazajutrz Gazeta Wyborcza wybijała tłustą czcionką nagłówki: „Już nigdy nie wróci na deski”. „Kaczyński na zawsze skończony”. A ten znienawidzony przez post-komunistów „kurdupel z wiecznie rozwiązaną sznurówką” odradzał się za każdym razem jak Feniks z popiołów. Odnowiony, rześki, gotowy do walki o Polskę. Jak to możliwe??? Głowią się ci, co go zdawało się mieli na widelcu, którzy już tyle razy witali się z gąską, a gdy na Polskę spadła tragedia smoleńska zacierali ręce, że tym razem już się nie podniesie. Otóż odpowiedź jest prosta. Choć rozumiem, że można Kaczyńskiego nie lubić, to nie sposób zaprzeczyć, że pan Prezes, przy wszystkich jego wadach, posiada nadprzyrodzony polityczny instynkt, który go czyni niezniszczalnym mężem stanu urodzonym do roli przywódczej…”.
A co było dalej?
Kiedy Jarosław Kaczyński otrząsnął się z żałoby, rozpoczął zajadłą walkę o odbicie władzy z rąk partii Donalda Tuska, a jedną z form tej walki stały się miesięcznice smoleńskie. Zrazu myślałem, że intencją tych żałobnych marszów jest rzeczywiście czarna rozpacz Jarosława Kaczyńskiego po śmierci brata i pozostałych ofiar katastrofy smoleńskiej. Ale z każdą kolejną miesięcznicą przekonywałem się, iż rzeczywistym powodem odbywania tych kirowych uroczystości jest cynicznie perfidna gra Jarosława Kaczyńskiego na uczuciach jego elektoratu nazywanego potocznie „ludem pisowskim”. Wtedy po raz pierwszy przejrzałem Jarosława Kaczyńskiego, gdyż zrozumiałem, że ten człowiek pod pozorem walki o sprawiedliwą i praworządną Polskę z premedytacją podszczuwa swych orędowników przeciwko Polakom sympatyzującym z partią Donalda Tuska. Zrozumiałem, że Jarosławowi Kaczyńskiemu nie o Polskę idzie, lecz o osobiste rozrachunki z Donaldem Tuskiem, który jego zdaniem zabił mu brata, co jak wszyscy pamiętamy wykrzyczał w Sejmie, gdy bez żadnego trybu wskoczył na mównicę.
To w czasie smoleńskich miesięcznic powstała „religia pisowska” oparta na wymyślonej przez Jarosława Kaczyńskiego dialektyce bólu i rozkoszy. I trzeba przyznać, że bezsprzecznie utalentowany reżyser miesięcznic smoleńskich „szaman” Jarosław Kaczyński, grając na instrumencie wspomnianej wyżej dialektyki potrafił tak kuglować emocjami „ludu pisowskiego”, by jego kilkuletnie biczowanie z czasem przestało być dla niego narzędziem tortury przechodząc stopniowo w stan swoiście masochistycznej ekstazy. I udało mu się, bo to wtedy zrodziła się trwająca do dnia dzisiejszego irracjonalnie ślepa wiara „ludu pisowskiego” w mit, że wszystko, co robi Jarosław Kaczyński jest dobre dla Polski, - wyartykułowany pamiętnym hasłem: „Ja-ro-sław! Pol-skę zbaw!”
Moje zwątpienie w mit o zbawcy narodu Jarosławie Kaczyńskim umocniło się w kilka miesięcy po tym jak jesienne wybory roku 2015 wygrała PiS-owi Platforma Obywatelska, która pod koniec swych rządów tak się rozbrykała, że część z natury przekornych Polaków zagłosowała na PiS, - do czego przyznaję ze wstydem też się przyczyniłem jednym głosem. Na szczęście, jesienne wybory 2015 Prawo i Sprawiedliwość wygrało z przewagą sejmową. Dlaczego na szczęście? Bo ta przewaga sejmowa sprawiła, że Jarosław Kaczyński odsłonił swe kolejne oblicze przeradzając się ze smoleńskiego cierpiętnika w łamiącego prawa konstytucyjne butnego i nieliczącego się z tradycją polskiego parlamentaryzmu i opinią społeczną bezwzględnego despotę dążącego wzorem Erdoğana do osiągnięcia władzy absolutnej. I znowu zaryzykuję tezę, że przyczyną tych autorytarnych zapędów Jarosława Kaczyńskiego nie była bynajmniej chęć budowania „lepszej Polski”, lecz wynikająca z kompleksów i osobistych animozji chęć pokazania królowi Europy Tuskowi, który z nich jest lepszy.
Ale najgorsze cechy charakteru Jarosława Kaczyńskiego wyszły na jaw dopiero w czasie, kiedy Polskę ogarnęła śmiercionośna pandemia kororawirusa, a Polacy musieli się zmierzyć z narodową tragedią o skali porównywalnej, ba! – stokrotnie przewyższającej skutki katastrofy smoleńskiej, - bo pod Smoleńskiem zginęło kilkadziesiąt ważnych w państwie osób, zaś koronawirus może zabić setki, a może nawet tysiące Polaków. A jednak, czego mu nigdy nie wybaczę, mimo śmiertelnego zagrożenia zdrowia i życia rodaków Jarosław Kaczyński celem utrzymania władzy swojej partii zaczął forsować majowy termin wyborów prezydenckich, - choć wiedział, że minister zdrowia przestrzega, iż właśnie na ten okres przypadnie w Polsce apogeum morowej zarazy koronawirusa.
Więc chyba wszyscy rozsądnie myślący Polacy przyznają mi rację, że tylko szaleniec bez sumienia i serca może myśleć o wyborach w czasie, kiedy umierają jego rodacy, a szalejąca z coraz większą siłą współczesna dżuma może mieć dla Polski i Polaków apokaliptycznie tragiczne skutki.
Wczoraj zaczął się Wielki Tydzień, a mimo to, zgodnie z wolą Jarosława Kaczyńskiego Sejm nie debatował nad zagrożonym epidemią zdrowiem i życiem Polaków, lecz priorytetowo zajął się głosowaniem metodą „aż do skutku” ustawy sankcjonującej majowe wybory prezydenckie. Sorry, ale jak żyję, nie widziałem czegoś tak zawstydzającego w polskim Sejmie, choć pamiętam wszystkie rządy poczynając od Bolesława Bieruta.
Oglądałem te obrady na żywo. Kamera cały czas trzymała w obiektywie zbliżenie Jarosława Kaczyńskiego, a mnie na zawsze wrył się w pamięć obraz siedzącego samotnie w ławach poselskich człowieka, na którego twarzy malowały się…, - sami sobie Państwo dobierzcie stosowne określniki patrząc na fotografię, którą zilustrowałem notką…”, koniec cytatu z Wielkiego Tygodnia ubiegłego roku.
I co?
Przed Bożym Narodzeniem, kiedy zbliżała się druga fala epidemii, zaś na wyspach pojawiła się nowa i bardziej niebezpieczna odmiana koronawirusa, w czasie kiedy cała Europa zamknęła się na przybyszy z Wysp Brytyjskich, z przyczyn czysto piarowych rząd dostał dyspozycję, by wpuścić do Polski na bożonarodzeniowe Święta kilkadziesiąt tysięcy Polaków z Anglii i Irlandii, - i jak twierdzą eksperci teraz właśnie następują tego skutki.
Zaś po Bożym Narodzeniu, miast przygotowywać państwo do trzeciej fali epidemii, - pan Prezes bawił się Polską prowadząc pretensjonalnie żenujące gierki z koalicjantami od gowinowców i ziobrystów.
W efekcie, w ciągu ostatniej doby w Polsce na Covid zmarło więcej osób, niż w całej Rosji, - a jutro stanie praktycznie cała Polska, - bo grozi nam to, co się stało we włoskim Bergamo.
Więc krzycząc: „pull up!” pytam:
Co jeszcze musi się stać, żeby ludzie zrozumieli, iż rządzący Polską z tylnego siedzenia Jarosław Kaczyński prowadzi nas ku nieuchronnej katastrofie?
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)
Inne tematy w dziale Polityka