Jastrzębowski wyciska. Maja Staśko o nowej definicji gwałtu. Fot. Facebook/Maja Staśko
Jastrzębowski wyciska. Maja Staśko o nowej definicji gwałtu. Fot. Facebook/Maja Staśko
echo24 echo24
1174
BLOG

Jastrzębowski, Maja Staśko, nowa definicja gwałtu i stary, niezawodny sposób na panienki

echo24 echo24 Obyczaje Obserwuj temat Obserwuj notkę 51

Portal internetowy Salon24 - vide: https://www.salon24.pl/newsroom/1143964,jastrzebowski-wyciska-maja-stasko-o-nowej-definicji-gwaltu , w zakładce „POLITYKA JASTRZĘBOWSKI WYCISKA” informuje:

"Sławomir Jastrzębowski gościł w programie „Jastrzębowski wyciska” Maję Staśko. O lewicowej aktywistce głośno zrobiło się po tym, jak wypomniała Robertowi Lewandowskiemu drogi zegarek. Maja Staśko była pytana przez gospodarza programu o swoją książkę i definicję gwałtu.

Gospodarz programu „Jastrzębowski wyciska” mówił, że żadna kobieta w jego otoczeniu nie została zgwałcona, Staśko zareagowała. - Jeśli nie usłyszał pan w swoim środowisku od żadnej kobiety, że została zgwałcona, to ona prawdopodobnie nie chciała panu o tym powiedzieć. Kiedy mówi pan „to nie moje środowisko”, „nie mój problem”, przerzuca pan odpowiedzialność za to, co się stało, na kobietę, której się to przydarzyło. To wciąż stygmatyzuje – wyjaśniała Staśko…

Mój komentarz:

Zupełnie nie rozumiem, o co tyle gwałtu?

Więc, miast wdawać się w jałowe dyskusje, w ramach komentarza coś Państwu opowiem.

W drugiej połowie lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, na którą przypadł szczęsny czas mych hulaszczych studiów, miałem w Krakowie pakamerę, którą zwiedzały białogłowy w nad wyraz różnorodnym przekroju społecznym.

Wiem, że mi nie uwierzycie, lecz od małego dziecka byłem bardzo nieśmiały i przenigdy bym nie podszedł do dziewczyny na ulicy.

Dlatego też do podrywów ulicznych musiałem sobie dobrać kogoś do pomocy. Wybór padł na kolegę ze studiów o imieniu Adaś. Był to miłośnik inżynierii elektrotechnicznej, który w przeciwieństwie do mojej duszy romantyka, był klasycznym wzorcem technokraty widzącego życie w omach i faradach, co w przełożeniu na jego stosunek do płci pięknej objawiało się kompletnym brakiem wszelakich oporów. 

W czasie akcji ulicznych podrywaliśmy metodą „zaskoczenia z Mańki”’.

Dokładniej chodziło o to, by upatrzoną pannę, a nierzadko panią zagaić niespodzianie w sposób na tyle kretyński, by próba zrozumienia tej niedorzeczności wywołała u niej blokadę rozumu. Wymyśliliśmy tedy zaskakująco skuteczną metodę podrywu na „Klub Lotnika”.

Upatrzoną na ulicy niewiastę Adaś zachodził od tyłu i znienacka pytał czy już zwiedziła dopiero, co otwarty nocny Klub Lotnika przy ulicy Chopina, gdzie jak nie trudno zgadnąć, mieściła się moja pakamera.

Zaskoczona dziewoja stawała zwykle jak wryta próbując zebrać myśli by odpowiedzieć na to wyjątkowo debilne pytanie.

Kiedy tak stała bezradnie, ja wkraczałem w akcję, a chodziło o to, by idąc za ciosem wprowadzić ją w stan zażenowania.

W tym przełomowym momencie nawijałem rzeczonej, iż wspomniany Klub Lotnika nosi chlubną nazwę Żwirki i Wigury, dodając mimochodem, iż chyba nie muszę tłumaczyć, kim byli ci dzielni mężczyźni. Zagadnięta panna nie mając o tym zwykle bladego pojęcia dawała się łatwo wciągnąć w przyjazną rozmowę, a ja zakładałem jej bajer, jak tym dzielnym pilotom w ich ostatnim locie odleciało skrzydło snując swą opowieść z udawanym znawstwem rzeczy i na tyle kwieciście, iż zasłuchana panna, ani się obejrzała, gdy lądowała naprzeciwko wejścia do mojej pakamery.

Skoro już byliśmy na miejscu nie wypadało jej odmówić zwiedzenia lotniczego muzeum, z czym statystycznie rzecz biorąc w dziewięciu przypadkach na dziesięć, nie było najmniejszego problemu…, koniec opowieści.

Kończąc notkę powiem, że była to metoda nie tylko niezawodna, lecz na trwałe zapadająca w pamięć zwiedzających, o czym się przekonałem po czterdziestu latach, gdy na Floriańskiej dosłownie wlazłem na jedną ze bywalczyń Klubu Lotnika, już mocno starszą panią, która mnie rozpoznała natychmiast i bez cienia urazy krzyknęła z zachwytem:

Cześć Krzysiu! Kurde balans! Ale to zleciało! Pamiętasz jak było fantastycznie w tym twoim samolotowym klubie? Opowiadałam córce chyba ze sto razy, jak było fajowo! ”.

No, i o co tu robić tyle gwałtu???

A teraz zakładam kask i kamizelkę kuloodporną, bo należy się spodziewać, że w komentarzach rozgorzeje nad wyraz ożywiona dyskusja.

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezawodny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)

Post Scriptum

Portal internetowy Salon24 ZDROWIE – vide: https://www.salon24.pl/u/zdrowie/1144092,dzis-dzien-leniwych-spacerow-a-ty-ile-krokow-dziennie-robisz#logged informuje, że dziś obchodzimy „Dzień Leniwych Spacerków”.

Mój komentarz:

Ponieważ jestem spod znaku lwa, specjalnie wstałem dziś wcześniej niż zwykle, żeby dłużej nic nie robić.

Pozdrawiam serdecznie wszystkich bez wyjątku Gości mojego blogu i radosnego dnia Państwu życzę!


Zobacz galerię zdjęć:

Rok 1966. Złota młodzież Krakowa lat 60. Stoją: pierwszy z lewej Adaś, drugi z lewej autor notki
Rok 1966. Złota młodzież Krakowa lat 60. Stoją: pierwszy z lewej Adaś, drugi z lewej autor notki
echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości