Jakbym wtedy wiedział, co kombinuje Jarosław Kaczyński, - to bym nigdy tego tekstu nie napisał
Jakbym wtedy wiedział, co kombinuje Jarosław Kaczyński, - to bym nigdy tego tekstu nie napisał
echo24 echo24
2868
BLOG

Sorry, Polsko! Nigdy sobie nie wybaczę, co ja wtedy najlepszego zrobiłem!

echo24 echo24 Polityka Obserwuj notkę 50
Minister Ziobro zostaje na stanowisku!

W czasie rządów Platformy Obywatelskiej napisałem na Salonie24 ponad tysiąc, to nie pomyłka, - ponad tysiąc notek krytykujących Platformę Obywatelską starając się dowieść, że ta partia nie nadaje się do rządzenia naszym państwem.

W efekcie, salon mazowieckiej Warszawki, z którymi przez lata spędzałem wakacje  w Jastarni oraz salon podwawelskiego Krakówka, z którym przed rokiem 1989 na niepoliczonych rautach i bankietach wypiliśmy wannę wódeczki, - uznały, że sprzeniewierzyłem się sakramentowi platformerskiej poprawności politycznej i wydały na mnie środowiskowy wyrok śmierci, a moi dawni kompani, prawnicy, lekarze, biznesmeni i artyści obłożyli mnie klątwą ostracyzmu i zmowy milczenia.

Nie wyobrażacie sobie Państwo, jak wynaturzoną nienawiścią zapałali wtedy do mnie moi dawni koledzy, którzy do dnia dzisiejszego, jak mnie widzą na ulicy czerwienieją, jak indory i prychają na mój widok, jak to mają zwyczaj czynić wiejskie baby na widok cudaka, co to po wsi w gaciach łazi. A jeden z nich do mnie wtedy zadzwonił i wprost zagroził, cytuję: „Krzysiek! Co się z tobą stało? Co ty wypisujesz na tym twoim blogu? My się musimy za ciebie wstydzić! I pamiętaj, że jak byś kiedyś znalazł się w biedzie, to nie licz, że krakowscy prawnicy, lekarze i biznesmeni ci pomogą ”.

Nie było to miłe doświadczenie, bo ze strony mających się za elitę platfomersów spotkało mnie wiele upokorzeń, drwin, obraźliwych epitetów, a także fałszywych insynuacji i pomówień, plus jeden proces sądowy, - vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/503363,czolowy-anty-lustrator-uj-pozywa-prawicowego-blogera, - ale to pozwoliło mi się przekonać naocznie, że platformerski „salon III RP” to rodzaj pretensjonalnie snobistycznej, skostniałej mentalnie „loży”, której orężem były zmowa milczenia i tak zwane przyprawianie gęby, bo już wtedy okrzyknięto mnie pisowcem, choć nawet nie wiedziałem, gdzie PiS ma swoją siedzibę w Krakowie.

A prawda jest taka, że jak powiedział kiedyś jej współtwórca Andrzej Olechowski, to nie PiS wygrał wybory 2015, tylko partii Jarosława Kaczyńskiego wybory te wygrała ciamciaramciowata i strusiowato nielotna Platforma Obywatelska, która zadufana w sobie tak się rozbrykała, że PiS wygrał wybory z przewagą sejmową i de facto uzyskał władzę jeśli nie absolutną, to prawie.

Co, z tą władzą zrobił Jarosław Kaczyński nie muszę chyba nikomu tłumaczyć, - ale ze wstydem muszę się Państwu przyznać, że także ja się znacząco przyczyniłem do tego, że Polska stała się państwem autokratycznym rządzonym przez despotę o zacięciu dyktatorskim.

Pytacie Państwo, dlaczego niby ja się do obecnych prawie ośmioletnich rządów partii Jarosława Kaczyńskiego przyczyniłem? Już wyjaśniam.

Jak platformersi zaszli mi za skórę, postanowiłem się wtedy zwyczajnie po ludzku odgryźć salonowi III RP i w styczniu 2013 napisałem notkę pt. „Dziesięć grzechów partii Jarosława Kaczyńskiego ”, którą Państwu teraz w całości przypomnę, a puenta będzie na końcu, - cytuję:

Trzeba przyznać, że pijarowcom Platformy udało się przyprawić Prawu i Sprawiedliwości gębę „partii niereformowalnych moherów”, którzy nie nadążają za trendami współczesnej Europy”. Ale należy też stwierdzić, że to nie było wcale takie trudne, gdyż prezes, prominenci, a także szeregowcy PIS wielokrotnie „sami szli pod lufę” polujących na okazję pijarowców Tuska. Bowiem socjotechnicy Platformy z zimną krwią wykorzystywali emocjonalne zachowania pisowców, którzy demonstrowali zbyt przesadnie swoje narodowo-chrześcijańskie ideały. Broniąc swoich racji popadali często w manierę nadmiernej afektacji w wyrażaniu uczuć patriotycznych, a po tragedii smoleńskiej, która im zabrała prezydenta i praktycznie całą partyjną elitę, ogarnięci rozpaczą, w dyskursie politycznym przejaskrawiali wątki martyrologiczne. Jednakże te zachowania należy tłumaczyć stresem ludzi, którzy poddani bezustannej krytyce, szykanom i ostracyzmowi mieli prawo do robienia błędów. A pijarowcom Tuska było już łatwo te błędy przekuć w stereotyp, że współczesna polska prawica to ludzie smutni, zgorzkniali, anachroniczni i nieatrakcyjni. Należy też zrozumieć błędy Jarosława Kaczyńskiego, na którego spadła dodatkowo straszliwa seria osobistych nieszczęść tak okrutnych, że aż trudno uwierzyć, że to wszystko uniósł. Dlatego uważam, że Jarosław Kaczyński powinien teraz odpocząć, wrócić do sił i przygotować swoją partię do wyborów 2015. Lecz moim zdaniem warunkiem sine qua non żeby te wybory wygrać jest pozyskanie sympatii ludzi młodych i bardzo młodych, co z kolei będzie możliwe tylko wtedy, gdy pan prezes zreformuje swoją partię.

Myślę, że oprócz odmłodzenia kadr, pan prezes musi zmienić wizerunek partii, a dokładniej sprawić by Prawo i Sprawiedliwość pozbyło się ciążącego na nim odium partii „obciachowej i nienowoczesnej”. Bo, czy się to komuś podoba, czy nie, wchodząc do Unii Europejskiej staliśmy się częścią spłaszczonej kulturowo cywilizacji zbanalizowanych procedur, gadżetów, mód i obligatoryjnych trendów. I nie ma się, co łudzić - partia, która się nie wpisze w te nowe realia będzie postrzegana jako brzydkie kaczątko. Powiem więcej, taka partia nie ma szans na wygranie wyborów. Dlatego, skoro zamierzają przejąć władzę, chciałbym poddać pod rozwagę prominentów, szeregowców i sympatyków Prawa i Sprawiedliwości dziesięć następujących zaleceń:

Po pierwsze – bądź poważny, ale nie „śmiertelnie”
Odkąd zająłem się blogowaniem zacząłem bywać na spotkaniach organizowanych przez krakowskie środowisko prawicowe. Prawie za każdym razem rzucało się w oczy, że zarówno prowadzący te spotkania, jak ich uczestnicy byli przez cały czas „śmiertelnie poważni. Charakterystyczne było również, że uczestnikami tych spotkań byli prawie wyłącznie seniorzy. A dlaczego? Bo przygnębiająca smuta tych zebrań skutecznie odstraszała młodych, którzy ten „wzniosły” nastrój odbierają jako ponuractwo i zalatujące kombatanctwem zbory „nieczujących bluesa zgredów”.

I pora powiedzieć na głos, że tego rodzaju sesje sprowadzają się zwykle do dyskusji przekonanych z przekonanymi, de facto niewiele wnosząc do spraw ważnych dla kraju. A później relacje z tych spotkań opisywane w zniechęcającym ludzi młodych bogoojczyźnianym tonie ukazują się w żałobnie czarnobiałej prasie prawicowej. To samo dotyczy większości prawicowych portali internetowych odstręczających swą monotematycznością i amatorszczyzną.    

Po drugie – szanuj własną tożsamość, lecz nie zasklepiaj się w kręgu „samych swoich”
Bardzo często komentatorzy mojego blogu piszą do mnie z wyrzutem: „jak pan może oglądać Szkło Kontaktowe?”, albo: „porządny człowiek nigdy nie słucha Radia TOK FM”, albo: „jak pan mógł na promocje swoich książek wpuszczać celebrytów salonu III RP?” – i tak dalej.  

Otóż uważam, że zasklepianie się wyłącznie w sferze jednej opcji politycznej wyjaławia zdolność racjonalnego postrzegania rzeczywistości i zabija polityczną czujność. Bo jeśli się chce być poważnym partnerem w dyskursie politycznym musi się na bieżąco śledzić poczynania oponentów.

Często też sympatycy PIS wytykali mi, że utrzymuję znajomości z „platformersami” i bywam w miejscach, gdzie oni bywają. Przykro mi to mówić, ale takie połajanki uważam za wyraz politycznego protekcjonalizmu, gdyż działanie na rzecz, pisanie dla i spotykanie się z ludźmi wyłącznie własnej opcji politycznej wyjaławia polityczną wyobraźnię. A ostentacyjne strojenie fochów i wyizolowywanie się z kontaktów ze stroną przeciwną skutkuje oddaniem konkurentom politycznym pola, co w efekcie prowadzi do tego, iż „ortodoksyjni” pisowcy są uważani za zapatrzoną w siebie mniejszość i egzotyczne towarzystwo wzajemnego zachwytu nad samymi sobą.     

Po trzecie – bądź zawsze elegancki, nawet jeśli cię to mierzi albo śmieszy
Pamiętacie zapewne jak w Szkle Kontaktowym dziesiątki, jeśli nie setki razy pokazano na zbliżeniu niezawiązaną sznurówkę w bucie Jarosława Kaczyńskiego. Myślę, że nie ma lepszego przykładu na to, jak ważne obecnie w świecie polityki stały się: wygląd zewnętrzny i prezencja. Dlatego, jeśli politycy PIS chcą być skuteczni i przypodobać się ludziom młodym, muszą się temu wymogowi podporządkować.

A jeśli nie potrafią tego zrobić sami, powinni skorzystać z porad specjalistów. Oczywiście nie za darmo. Dotyczy to zarówno pań, jak i panów. To już nie te czasy, kiedy były w modzie wyciągnięte swetry z opornikiem. Ale nie wystarczy pójść do sklepu. I naprawdę nic strasznego się nie stanie jak „pisowiec” poradzi się wizażysty i od czasu do czasu odwiedzi dobrego fryzjera. I nie ma rady. Chcąc coś znaczyć w polityce trzeba się modnie ubierać i wiedzieć, co do czego się w tym sezonie nosi i na jaki węzeł należy wiązać krawat, apaszkę bądź szalik. A złośliwe naigrawanie się z tych, którzy się szykownie ubierają, co się niestety ludziom Kaczyńskiego częsta zdarza, jest po prostu „ prowincjonalnie obciachowe”. Trzeba się nauczyć nosić elegancko, ale nie szpanesko, na luzie, ale nie luzacko. Bo jeśli polityk ma źle skrojony garnitur lub niemodne dżinsy, młodzi to natychmiast zauważą i to właśnie zapamiętają, miast tego, co delikwent miał do powiedzenia.

Po czwarte – bądź skromny, ale nie „fałszywie”
O ile godną pochwały jest wyznawana przez partię Jarosława Kaczyńskiego zasada wtórności świata materialnego w stosunku do idei, to jednak przesadnie sztywne trzymanie się tej formuły przynosi partii więcej szkód niż korzyści. Dlatego uważam, że niezmiernie ważne dla prestiżu partii są: klimat, wystrój i estetyka biur poselskich i siedzib partyjnych PIS. Ja byłem tylko w dwu takich miejscach, z których jedno mieści się w Krakowie, a drugie na Nowogrodzkiej w Warszawie i w obu przypadkach dziwnie nieswojo się czułem. Dlaczego? Bo zawsze mnie zrażała bylejakość i brak dbałości o estetykę pomieszczeń biurowych. Nie twierdzę, że prominenci PIS powinni urzędować w gabinetach ozdobionych biedermeierami i chińską porcelaną, co się nota bene często się zdarza prominentom Platformy, niemniej jednak muszę to powiedzieć, że siedziby PIS, które odwiedziłem sprawiły na mnie zniechęcające wrażenie.

Inną sprawą jest problem szanowania ludzi. Wciąż pamiętam, jak przed ostatnimi wyborami, w najgorsze czerwcowe upały, w czasie umówionej rozmowy z ważnym prominentem PIS na Nowogrodzkiej w Warszawie, choć wiedziano, że musiałem dojechać z Krakowa, nikt mnie nie zapytał, czy bym się nie napił wody. Takie obyczaje nie przyciągną ludzi.       

Po piąte – nie wstydź się korzystać z pomocy fachowców
Często się słyszy, że znowu pan prezes bądź któryś z posłów Prawa i Sprawiedliwości dał się sprowokować pijarowcom Platformy. Ktoś powie, że przecież ci ludzie są tak zaszczuci przez media prorządowe, iż nie ma się co dziwić, iż czasem popełniają błędy. Otóż jest się czemu dziwić i wciąż nie mogę zrozumieć dlaczego PIS nie chce skorzystać z pomocy fachowców, którzy by ich odpowiednio przeszkolili jak unikać wpadek. Bo obecna polityka to bezpardonowa walka, w której liczy się każde potknięcie. I naiwne są chełpliwe wypowiedzi prominentów PIS, że sobie ze wszystkim poradzą sami i nie potrzebują konsultantów bądź doradców.

Skoro Adam Małysz, Justyna Kowalczyk i Agnieszka Radwańska nie wstydzą się korzystać z porad psychologów, to niby dlaczego z takich samych usług nie mieliby skorzystać zadziorny Jarosław Kaczyński, działający na ludzi jak płachta na byka Adam Hofman, pyskata Krystyna Pawłowicz, monotematyczny Mariusz Błaszczak, czy senna Beata Szydło??? Tak. Tak. Nie ma się czego wstydzić, ludzie są tylko ludźmi. Nie każdy polityk potrafi sobie sam poradzić z kutymi na cztery kopyta dziennikarzami i nie każdy z nich wie, jak unikać wpadek. Dlatego trzeba wygrzebać fundusze i zatrudnić zawodowców. A zaręczam, że taka inwestycja się zwróci z nawiązką.

Po szóste – pamiętaj, że amator nigdy nie wygra z zawodowcem
W tenisie, boksie, piłce nożnej, a także w polityce, jeszcze nigdy amator nie ograł zawodowca. A prawda jest taka, że w „Solidarności” jedni walczyli o wolną Polskę, a drudzy o to, żeby się w tej wolnej Polsce ustawić. Niestety czas pokazał, że ci pierwsi byli „amatorami”, którzy poszli za Jarosławem Kaczyńskim, zaś ci drudzy okazali się „profesjonalistami”, którzy po okrągłym stole zawłaszczyli Polskę.

Dlatego uważam, że ludzie Prawa i Sprawiedliwości nie powinni się unosić fałszywą ambicją i częściej korzystać z porad specjalistów od socjotechniki i politologii. Struktury partyjne PIS trzeba odpowiednio przeszkolić. Bo samymi ideami, choćby nie wiem jak szczytnymi, jeszcze nikt nie wygrał. Szczególnie obecnie, kiedy władza zdeptała polityczny obyczaj. W dążeniu do partyjnej hegemonii nie ma już poczucia wstydu. Nastało prawo dżungli. Kto silniejszy, ten lepszy. Cham chama chamem pogania. Złodziej na złodzieju jedzie.

Po siódme – bądź patriotą „progresywnym”
Nigdy się nie zgodzę z tezą, że hasło BÓG HONOR OJCZYZNA stało się anachroniczne, gdyż uważam, że dzięki wierności tej dewizie Polska przetrzymała najtragiczniejsze historyczne zawieruchy. To jest bezsporne.

Ale przyszły takie czasy, że rolę niegdysiejszych armii przejęły instytucje finansowe. Nie trzeba już wojen militarnych by rozłożyć na łopatki jakieś państwo. Wystarczy wirtualna zmowa kilku większych banków. I niestety prawda jest taka, w obecnej rzeczywistości geopolitycznej samą wiarą w Boga, samym unoszeniem się honorem i samą miłością ojczyzny nie da się wygrać wyborów. Dlatego ludzie Jarosława Kaczyńskiego powinni zmodyfikować pojęcie „patriotyzmu”. A mówiąc konkretnie, powinni patriotyzm traktować, nie jak dotąd, wyłącznie w kategoriach walki zbrojnej w obronie ojczyzny, lecz także, a może nawet głównie, w kategoriach obrony suwerenności ekonomicznej państwa. Chodzi mi o zmodernizowany patriotyzm, który musi być kompatybilny z polityką finansową Europy i Świata. Skoro przystąpiliśmy do Unii Europejskiej musimy spełnić ten wymóg. Jednakże obawiam się, że starszemu pokoleniu PIS będzie trudno się przestawić na nowe myślenie. Oscar Wilde zawsze mówił, że „przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka” i wiedział, co mówi. Dlatego ostatnio coraz częściej piszę, że Jarosław Kaczyński musi rozpocząć wymianę hamulcowych prominentów starszej generacji na rozumiejących współczesny świat młodych ludzi.  

Po ósme – dostrzegaj tych, którzy ci sprzyjają
Jak PIS przegrał ostatnie wybory dostałem dziesiątki komentarzy z całej Polski od rozżalonych sympatyków partii Jarosława Kaczyńskiego, którzy się skarżyli, że chcieli się zgłosić na komisarzy w lokalach wyborczych, ale biura poselskie były wiecznie zamknięte, a posłowie ich permanentnie unikali. To jeden z wielu sygnałów, że praca niektórych działaczy PIS ogranicza się do łagodzenia nastojów elektoratu i utwierdzania go w niekoniecznie zgodnym z prawdą przekonaniu, że w partii wszystko działa jak należy i w następnych wyborach trzeba ponownie zagłosować na nich. Czasem, celem upozorowania „reform”, robi się roszady między działaczami, bacząc jednak pilnie by do nowych władz lokalnych bądź parlamentarnych broń Boże się nie dostali jacyś nowi ludzie, a szczególnie młodsi, zdolniejsi i pracowitsi niż oni.

Oczywiście w Prawie i Sprawiedliwości jest multum wartościowych i nad wyraz pracowitych ludzi, ale oni sami nie uciągną, jeśli partia nie pozbędzie się działaczy hamulcowych. Dlatego uważam, że Jarosław Kaczyński musi zrobić „rewolucję” w partii, którą niestety musi przeprowadzić sam, bo jak mawia pani profesor Staniszkis: „prezes jest otoczony miernotami”. Musi zaryzykować. I wierzę, że mu się uda. Bo jest nieprzeciętnie utalentowanym politykiem i pamiętamy z jakich opresji wychodził. Trzeba ratować PIS, bo jest Polsce potrzebny, ale w innej niż dotychczas formule.

Po dziewiąte – bądź opanowanym katolikiem
Ludzie Jarosława Kaczyńskiego biorący udział w marszach protestacyjnych, rocznicach i miesięcznicach mają uzasadnione powody żeby się buntować. W pełni zrozumiałe jest również, że zdesperowani ludzie szukają ratunku w Bogu. Ale partia prezesa Kaczyńskiego winna się wystrzegać ludzi demonstrujących swe uczucia religijne w sposób nadmiernie emocjonalny. Bo o ile zrozumiałe były zachowania obrońców krzyża pod Pałacem Prezydenckim, to podobne reakcje w dwa lata po katastrofie smoleńskiej są jedynie wodą na młyn dla propagandzistów Tuska, Palikota i Kalisza, co przynosi PIS-owi po stokroć więcej szkód niż korzyści.

Bowiem wyrafinowani platformersi zadbali o to, by potencjalny wyborca zapomniał kto sikał na znicze, a zapamiętał tych, co z różańcem w ręku bili się z żulią Palikota. No i ludzie Prawa i Sprawiedliwości muszą sami się pilnować, bo nie ma już kardynałów Wyszyńskiego, Wojtyły i Glempa, a następców niestety nie widać.

Po dziesiąte – naucz się uczyć się na błędach
Nie ulega wątpliwości, że służby obecnej władzy przyczyniły się do katastrofy smoleńskiej choćby tym, że doprowadzono do rozdzielenia wizyt premiera i prezydenta. Ale trzeba powiedzieć otwarcie, że takie praktyki nie byłyby możliwe, gdyby nie śmiertelny grzech Prawa i Sprawiedliwości, jakim było nieukaranie we właściwym czasie żadnego ze szkolonych w Moskwie funkcjonariuszy WSI w trakcie weryfikacji tej agentury, która dzięki temu mogła się odrodzić.

Bo w czasie swoich rządów (2005 – 2007) Prawo i Sprawiedliwość miało prezydenta, premiera, szefa IPN, prezesa NBP, NIK oraz dwie komisje weryfikacyjne. I choć były wszystkie potrzebne ku temu narzędzia, nie przeprowadzono wtedy najważniejszej reformy sankcjonującej odejście od ustaleń okrągłego stołu i dekomunizację polskiego państwa. A argumentacja, że nie było wykładni prawnej, by ujawnić i ukarać agentów WSI nie jest w stanie się obronić. Ale ludzie są tylko ludźmi i wszyscy popełniamy błędy. Dlatego myślę, że gdyby obecnie Jarosław Kaczyński dokonał czegoś w rodzaju „aktu skruchy” za grzech zaniechania reform dekomunizacyjnych, zamknąłby usta zakompleksionemu Tuskowi, który go przedstawia opinii publicznej jako zakłamanego zatwardzialca. Powiem więcej. Moim zdaniem, takim gestem Jarosław Kaczyński odzyskałby zaufanie Polaków nabranych przez redaktora Gazety Wyborczej i doktrynerów osi Ordynacka - Czerska.

I już na koniec. Ostatnio coraz częściej ortodoksyjni sympatycy Jarosława Kaczyńskiego piszą na moim blogu komentarze w niepokojącym stylu, przytaczam pierwszy z brzegu przykład:
 
"Zastanawiam się czemu Pańska krytyka PIS ma służyć. PIS jest jedyną partią, która ma jasne i oczywiste dla patriotów założenia, A Kaczyński mówi jasnym i prostym dla każdego tekstem. Chce Polski silnej i suwerennej. Kto występuje przeciwko niemu sam się określa wrogiem Polski. Kaczyński nie musi się z nikim dogadywać, bo albo się jest z nim, albo przeciwko Polsce. Dotychczas obserwowałam Pana felietony, teraz mam pewne zastrzeżenia, odnośnie pana zamiarów...".

Otóż uważam, że tego typu język wywodzący się z określonego rodzaju mentalności, miast przyciągać do PIS potencjalnych wyborców, skutecznie ich do partii Jarosława Kaczyńskiego zniechęca…”, - tyle cytatu ze stycznia 2013.

I co?

Ano to, że Jarosław Kaczyński wszystkie moje wyżej wymienione zalecenia wziął sobie do serca, a następnie je w stu procentach zrealizował. Tak. Tak. To między innymi mnie w pewnej mierze Prawo i Sprawiedliwość zawdzięcza zmianę wizerunku partii, która pomogła mu wygrać wybory 2015.

I tego błędu sobie nigdy nie wybaczę, bo cała Polska widziała wczoraj, co z tą wygraną zrobił Jarosław Kaczyński pozostawiając ministra Ziobro na urzędzie ministra sprawiedliwości. O tym, co mówili w czasie wczorajszej debaty posłowie partii Jarosława Kaczyńskiego nie piszę, bo się zwyczajnie po ludzki wstydzę.

Dlatego jeszcze raz pragnę publicznie przeprosić Polskę i Polaków za to, że się do tej hucpy mimowolnie przyczyniłem.  

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)

Post Scriptum

Żeby wszystko było jasne, przytoczę teraz moją polemikę z blogerem piszącym pod Nickiem @Skamander:

@skamander Panie Krzysztofie, zgadzam się w pełni z Pana stwierdzeniem, że Pan pomógł panu Kaczyńskiemu dojść do władzy..."

(Echo24) I dlatego napisałem dzisiejszą notkę, w której przeprosiłem Polaków za swoją pomyłkę, co do intencji PiS.

@skamander  Pana ówczesne wywody na niekorzyść poprzedniej koalicji faktycznie dawały paliwo dla obecnej władzy..."

(Echo24) Ale musi Pan przyznać, że moja ówczesna krytyka Platformy Obywatelskiej Donalda Tuska była słuszna, gdyż ta partia nie nadaje się do rządzenia naszym państwem, o czym bezdyskusyjnie świadczy kompletne nieudacznictwo i ciamciaramciowatość Platformy w roli opozycji po roku 2015. Bo dzisiejsza Platforma poza krytyką PiS-u nic innego nie potrafi. Nie mają alternatywnego pomysłu na Polskę, nie potrafią zaproponować żadnego wiarygodnego programu polityczno gospodarczego, dzisiejsi Tusk i Schetyna, są po prostu żałośni. Tusk mylał, że po jego powrocie z Brukseli będą go witały miliony Polaków, a przyszło kilkadziesiąt osób. To był dla niego śmiertelny cios, który sprawił, że Tusk stracił spokój polityczny i zaczyna się szamotać coraz bardziej agresywnie, co moim zdaniu pogrąża go z kretesem. Natomiast pan Schetyna nie potrafi nic pokazać poza białym garniturem nowych zębów i pretensjonalnie głupawym uśmiechem. Tak. Tak. Proszę Pana. Kompletna nieudaczność PO w roli opozycji po roku 2015 to niezaprzeczalne świadectwo, iż miałem rację krytykując Platformę jako partię rządzącą do koku 2015.

@skamander  Pocieszam się tylko, że byli i są tacy ludzie, którzy już w latach 2005-2007 widzieli do czego zmierza pan Kaczyński i nawet jeszcze wcześniej, kiedy bracia Kaczyńscy palili kukłę pana Lecha Wałęsy, którego sami posadzili w fotelu Prezydenta RP..."

(Echo24) no i co z tego, że wiedzieli, skoro swojej wiedzy nie potrafili wykorzystać.

@skamander  Myśleli, że pan Wałęsa da sobą manipulować i stąd ta niechęć do tego człowieka, bo nie pozwolił braciom szarogęsić się na szczycie władzy. Dlatego ludzie, którzy widzieli to zło już w tamtych czasach, dzisiaj nie muszą nikogo przepraszać..."

(Echo24) No i co z tego, że skoro nie potrafili zatrzymać PiS-u.

I dlatego proszę Pana od kilku lat piszę, że trzeba raz na zawsze skończyć z PO-PIS-em, - vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/890711,czemu-wciaz-musi-trwac-wojna-miedzy-pis-em-i-platforma


echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka