Wszyscy się zastanawiają, ki diabeł nakazał Andrzejowi Dudzie zawetować tę ustawę?
W takim razie coś Państwu opowiem.
Nazajutrz po wyborze Andrzeja Dudy na urząd Prezydenta RP, uczestniczyłem w zamkniętym spotkaniu okolicznościowym członków krakowskiej sekcji Akademickiego Klubu Obywatelskiego (AKO) im. prof. Lecha Kaczyńskiego z ojcem Prezydenta Elekta - profesorem Akademii Górniczo-Hutniczej Janem Tadeuszem Dudą, który był wtedy i jest do dnia dzisiejszego wiceprzewodniczącym krakowskiego AKO.
To kameralne spotkanie odbyło się w biurze poselskim dra Andrzeja Dudy przy ulicy Podwale w Krakowie, w którym uczestniczyłem, jako jeden z członków grupy założycielskiej krakowskiego AKO, z której to organizacji wystąpiłem, gdy Jarosław Kaczyński twarzą pisowskiej reformy sądowniczej zrobił peerelowskiego prokuratora Stanisława Piotrowicza, - a ja się zorientowałem, że krakowskie AKO to nie był żaden klub akademicki, lecz propagandowa trampolina do prezydentury syna profesora Jana Tadeusza Dudy, gdzie ze wstydem przyznaję, przez jakiś czas robiłem za użytecznego idiotę.
Ojciec nowo narodzonego Prezydenta się spóźniał, bo zatrzymali go dziennikarze, aż w końcu przyszedł i z uduchowioną miną wypowiedział następujące słowa, które sobie wtedy zanotowałem, cytuję:
„Ja, jako ojciec mogłem mu obiecać tylko modlitwę i otuchę. Powtarzałem mu także, iż miliony się na niego modlą w całej Polsce. To go trzymało, dodawało mu sił i wzbudzało nadzieję, że wygra tę bitwę o Polskę. I on w to uwierzył tak mocno, że zaufajcie mi, iż te jego niezliczone przemówienia nie były wcześniej przygotowywane. On to mówił z siebie, a to, co mówił płynęło z niego. My z żoną powierzyliśmy go opatrzności. To, co się wydarzyło dopiero dziś do nas dociera. Ale wierzę, że to było zstąpienie Ducha Świętego. Musimy ludziom o tym mówić przy każdej okazji…”, koniec cytatu.
Zapewne Państwo pamiętacie, że wzorem kina objazdowego, Rodzice prezydenta Dudy objeżdżali wtedy Polskę od miasta do miasta i od wsi do wsi z prelekcjami dla ludu pisowskiego, - a celem tych prelekcji było parafrazując zacytowane wyżej słowa ojca prezydenta Dudy, - utwierdzanie wiernych orędowników władzy dobrej zmiany w świętym przekonaniu, że ich syn to wysłannik woli Ducha Świętego, którego Bóg zesłał na ziemię, żeby uszczęśliwić Polskę Jarosława, - co lud pisowski artykułował słynnym zawołaniem: „Ja-ros-ław! Pols-kę zbaw! ”.
Tak. Tak. W ten właśnie sposób tworzono wtenczas zręby „religii pisowskiej”, a miłośnicy partii Jarosława Kaczyńskiego traktowali rodziców prezydenta Dudy, jak Józefa i Maryję.
No, i rozbrykał nam się nasz „boski ” Prezydent, - a Państwo już chyba znacie odpowiedź na pytanie postawione w tytule notki.
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszegp państwa)
Inne tematy w dziale Polityka