Notkę tę dedykuję wszystkim kochającym psy w Polsce, Europie i na całym Świecie...
A teraz do rzeczy
Nieczęsto zdarza się w polskiej polityce, by ktoś tak zgrabnie połączył miłość do zwierząt z potrzebą osobistego bezpieczeństwa. A jednak — oto mamy Przemysława Czarnka - patrz fotka pod notką. Człowieka o sercu wielkim jak lubelskie pola i fantazji artysty, który potrafi dostrzec piękno nawet w zardzewiałym łańcuchu. Jego charyzma i magnetyczna energia sprawiają, że nawet buda nabiera sensu, a łańcuch błyszczy niczym metafora porządku w świecie zbyt chaotycznym.
Gdziekolwiek się pojawiał, niósł ze sobą aurę ciepła, życzliwości i wiejskiego zdrowego rozsądku. Wystarczyło, że wsiadł na rower, a ptaki zaczynały śpiewać głośniej, krowy przestawały żuć trawę, a psy… no cóż, psy, najlepiej żeby w tym czasie siedziały spokojnie na łańcuchu — oczywiście z pełną miską i budą godną małego pałacu.
Pan poseł, znany z dobroduszności i poczucia humoru, objawił ostatnio światu swoją filozofię wiejskiej harmonii. Otóż, jak powiedział w Radiu Zet, nic go tak nie cieszy podczas rowerowych wypraw, jak widok psa… na łańcuchu. Bo pies uwiązany to pies szczęśliwy — ma budę, miskę i, co najważniejsze, nie psuje przejażdżki. To niemal platoński ideał ładu i spokoju, który tak dobrze rozumie Jarosław Kaczyński – choć zamiast psa ma kota.
Tak właśnie minister Czarnek rozumie empatię: każdy ma swoje miejsce na ziemi — człowiek w fotelu, pies przy budzie, a łańcuch… łańcuch łączy ich w duchowej symbiozie niczym złoty sznur przyjaźni międzygatunkowej.
Trzeba przyznać, że niewielu polityków ma odwagę mówić z takim polotem. Gdzie inni widzą smutek i niewolę, tam poseł Czarnek widzi ład społeczny, troskę i umiłowanie porządku. To spojrzenie artysty – trochę rustykalne, trochę sentymentalne, ale jakże głębokie. Każdy pies ma swoje miejsce na ziemi, a jeśli to miejsce akurat znajduje się na końcu łańcucha – to przecież znak, że ktoś o niego dba i nie jest bezdomny. To człowiek o sercu tak wielkim, że pomieściłoby pół stada bernardynów i całą populację jamników w województwie.
Po fali oburzenia w sieci pan poseł doprecyzował, że w istocie chodziło mu o kojce. Uspokoił naród, że nie jest zwolennikiem męczenia zwierząt, a jedynie miłośnikiem ładu. Cóż za gest kultury! Cóż za ocean spokoju! W czasach, gdy inni politycy wchodzą w awantury jak w masło, Czarnek cierpliwie tłumaczy, że łańcuch to nie symbol opresji, lecz – być może – semantycznego nieporozumienia. Gdy tłumaczy, że jego słowa przekręcono, czyni to z godnością mędrca i łagodnością człowieka, który wie, że prawda zawsze wygrywa – zwłaszcza jeśli ma budę, derę, michę i wiadro ciepłych uczuć.
Nie sposób nie podziwiać tej charyzmy, tej magnetycznej osobowości, która potrafi zapanować nad gniewem internautów. Wystarczy jedno jego słowo, a publiczna debata natychmiast nabiera rumieńców. Przez chwilę naprawdę wierzymy, że może jeszcze da się połączyć miłość do zwierząt z umiłowaniem rowerowych przejażdżek po spokojnych wioskach.
Przemysław Czarnek to polityk pełen kontrastów: surowy w słowie, lecz miękki w sercu; konserwatysta z duszą romantyka, który – jak się zdaje – w każdym łańcuchu dostrzega nie narzędzie zniewolenia, lecz symbol stabilności. A że czasem jego polot poniesie go nieco dalej niż buda przeciętnego Burka? Cóż, jak mawiał klasyk – wielkim ludziom wolno więcej.
I tylko pozostaje nadzieja, że gdy następnym razem pan poseł wsiądzie na rower, zobaczy psa wybiegającego mu naprzeciw z radością. Bo przecież nic tak nie łączy, jak bodaj odrobina wolności.
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)
Uwaga!
Uprzejmie informuję, że komentarze trolli odgrywających się za moją krytykę PiS – będę kasował bez podania przyczyn. Ale, żeby było sprawiedliwie, jako bloger niezależny, komentarze trolli odgrywających się na mnie za krytykę PO - również będę kasował bez podania przyczyn.
Inne tematy w dziale Polityka