Alegoria współczesnego polskiego zacofania i kołtuństwa inspirowana zarówno „Antkiem” Bolesława Prusa, jak i obecnymi reakcjami polskiego społeczeństwa na Kasię Smutniak.
Portal internetowy Salon24 – vide: https://www.salon24.pl/newsroom/1469057,ma-zagrac-maryje-w-superprodukcji-gibsona-prawicowy-internet-oburzony informuje:
„Prawicowi internauci apelują do Mela Gibsona, by zerwał współpracę z Kasią Smutniak. Polska aktorka wcieli się w rolę Maryi w kontynuacji “Pasji” – wiele osób uważa jednak wybór za pomyłkę, gdyż ta otwarcie popierała Strajk Kobiet i liberalizację prawa aborcyjnego…”
Mój komentarz:
Pewnego razu dziewucha z miasta, aktorka z telewizora, taką miała śmiałość, że rzekła coś przeciwko Najświętszej Partii, którą ktoś chyba dla żartu nazwał „Prawem i sprawiedliwością”, a także naukom Ojca Dyrektora. I zaraz od miasta do miasta, od wsi do wsi, rozniosło się po parafiach, że „czarownica”, że „lewaczka”, że „bluźni na Maryję i rodzinę”. A że dziewucha miała usta śmiałe i rozum jasny — tedy lud prosty rzekł: „Trza ją opamiętać, bo inaczej i nasze dzieci pójdą w gender!”.
Zebrały się tedy kumoszki z Torunia, z Radia, z Telewizji Republika i z Episkopatu. Każda coś doradzała.
— Wodą święconą ją chlusnąć! — krzyknęła jedna.
— Nie, nie, trza ją włożyć w piec — odparła druga — żeby jej z głowy wywietrzały te paskudne dymy feministyczne!
Zaczęto więc napalać w piecu pod wezwaniem „Tradycja i Rodzina”. Z drewien „genderu” i „ideologii tęczowej” płomień buchnął pod niebo, a dym aż do Brukseli poszedł. Nad piecem stał Ojciec R., z różańcem w dłoni, i groźnie wołał:
— Kto przeciw narodowi, ten przeciw Bogu! Kto popiera aborcję, temu diabeł Netflixem w głowie kręci!
Zaraz też przyszli z Telewizji Publicznej, żeby rzecz nakręcić, boć to przecie „akcja patriotyczno-wychowawcza”. Spikerka w bogoojczyźnianym tonie relacjonowała:
— Naród w obronie wartości, gender pod sąd! Niechaj widzi świat, że Polska jeszcze chrześcijańska, choć czasem dymi.
A kiedy dziewuchę wsadzili do szabaśnika — nogami naprzód, jak należy — i trzy zdrowaśki odmówili, jeden młody chłopak z tłumu (co kiedyś czytał jakiegoś tam Prusa i Tokarczukę) zawołał:
— Ludzie! A dyć wy ją przecie spalicie!
Na co dostał w łeb z różańca i kazano mu milczeć, bo „nie czas teraz na lewacką filozofię”.
I tak spalono dziewuchę symboliczną — nie w piecu, ino w internecie, w niepoliczonych komentarzach, w kazaniach, w wiadomościach o 19:30. Boć dziś już nie trzeba ognia z drewna, wystarczy ogień z memów i kościelny mikrofon.
A potem ksiądz z ambony rzekł, że to wszystko „dla jej dobra”, a lud z ulgą odetchnął:
— No, teraz będzie spokój, bo gender odeszło.
Na drugi dzień Radio Maryja i Telewizja Republika nadały komunikat, że „Polska ocaliła duszę”, a w telewizji pokazano procesję dziękczynną za zwycięstwo nad tęczą.
Zaś wiatr, co to zawsze chodzi własnymi drogami, przyniósł z zachodu głos:
— Oj, ludzie… A możeście nie dziewuchę spalili, jeno własny rozum?
Ale któż by tam w Polsce słuchał wiatru.
Bo i po co, skoro ma się ojca Dyrektora, ministra edukacji i trzy zdrowaśki, które zawsze pomogą, choćby od rozumu.
Post Scriptum
Tak. Tak. Proszę Państwa. Wciąż żyjemy w kraju, gdzie XXI wiek dotarł tylko do Wi-Fi, lecz nie do głów. Gdzie zamiast „społeczeństwa obywatelskiego” mamy społeczność zdrowasiek. Gdzie zamiast debaty — mamy modlitwę, a zamiast rozsądku — transmisję z Torunia.
W Polsce wciąż działa ta sama znachorka, co u Prusa. Tyle, że nie nazywa się Grzegorzowa, lecz Ordo Iuris. Która zamiast sadła ma „opinię prawną”, zamiast gromnicy — fundusz z Ministerstwa Edukacji Narodowej. Ona najlepiej wie, co zrobić z chorym społeczeństwem: „zakazać, nakazać, potępić, unieważnić, spalić”.
Zaś uwielbiający tańce na Jasnej Górze z podpalaczem z Żoliborza Ojciec Dyrektor, który w filmie Gibsona zamiast Kasi Smutniak widziałby Kaję Godek - niczym współczesny egzorcysta narodu, stuka w mikrofon i wygłasza kazania w stylu: „gender to szatan, a tęcza to diabelski znak z nieba”. Wtóruje mu Episkopat Polski, który na każdy problem społeczny ma jedno lekarstwo: różaniec i zakaz.
Ministerstwo Edukacji, pod patronatem świętego Betonu Narodowego, naucza dzieci, że kobieta ma rodzić, nawet jeśli z głodu i choroby, bo „Pan Bóg tak chciał”. A Telewizja Polska dba, by lud prosty się przypadkiem nie dowiedział, że w innych krajach ludzie też mają sumienia, tylko więcej rozumu i mniej strachu.
I tak oto nowoczesna Polska, kraj laptopów i dronów, wciąż odprawia gusła wokół spraw, które Zachód przerobił już w latach siedemdziesiątych. Nadal wierzymy, że edukacja seksualna zniszczy młodzież, że homoseksualizm jest zarazą, a kobieta mająca własne zdanie, to bluźnierczyni.
„Położyć dziewuchę na sosnowej desce i wsadzić ją w piec na trzy zdrowaśki ” — oto nasze narodowe motto. Bo przecież łatwiej spalić, niż zrozumieć. Łatwiej potępić, niż posłuchać. Łatwiej odmówić różaniec, niż przyznać, że ktoś inny też ma prawo, by sobie po swojemu ułożyć życie.
I tylko czasem — między kolejną mszą a następnym marszem w obronie nienarodzonych — odzywa się gdzieś ten sam głos, co w Prusowskiej wsi:
„A może to nie choroba w Kasi Smutniak, tylko w nas?”.
Przemyślcie to Państwo proszę - i nie mówcie, że znów jątrzę!
Zaś żeby wszystko było jasne - jestem wierzącym katolikiem i uważam aborcję za coś bardzo niepożądanego - lecz w pewnych okolicznościach koniecznego. Powiem więcej. Bierzmował mnie Karol Wojtyła w kościele pod wezwaniem św. Stanisława Kostki na krakowskich Dębnikach.
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki praz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)
@ALL
Tym, którzy narzekają, że ich komentarze skasowałem za hejt twierdząc, że w tych ich komentarzach nie dopatrzyli się hejtu przypominam, że "hejt" to agresywne i wrogie zachowania online lub offline, których celem jest obrażanie, poniżanie i szkalowanie innych - w tym przypadku autora notki.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo