echo24 echo24
353
BLOG

"Niemcy chcą nam zabrać państwo!"

echo24 echo24 Polityka Obserwuj notkę 37
Jak nas wyzwolić z narodowego stresu pourazowego. Etiologia i psychopatologia Traumalandu

Motto: Słowa Jarosława Kaczyńskiego wypowiedziane na konwencji PiS w Katowicach, że „Niemcy chcą nam zabrać państwo ” – są niezaprzeczalnym świadectwem, iż pan prezes popadł w stan patogennego fixum dyrdum, którego genezą jest mania prześladowcza polegająca na urojeniu, że Niemcy ukrywają przed nim istotę praprzyczyny sprawczej zagrażającej Polsce utraty niepodległości, która tylko jemu jedynemu nie jest znana (Krzysztof Pasierbiewicz – bloger niezależny)

A teraz do rzeczy.

Zacznijmy od rzeczy najprostszej – Polska od dziesięcioleci żyje w stanie emocjonalnego pogotowia. Wciąż czujemy się tak, jakby nad naszym krajem nieustannie unosił się dźwięk syren alarmowych z września 1939 roku. W każdej debacie publicznej, w każdym przemówieniu polityka, w każdym telewizyjnym pasku strachu – gdzieś tam, podskórnie, brzmi echo wojny. I właśnie dlatego jesteśmy społeczeństwem Traumalandu.

To nie ja wymyśliłem to pojęcie. To Michał Bilewicz w swojej znakomitej książce „Traumaland” przekonująco pokazuje, że Polacy są ofiarami historycznej traumy, której nie potrafimy przepracować.

Trauma ta – niczym dziedziczna choroba genetyczna – przenosi się z pokolenia na pokolenie. Dzieci karmione lękami rodziców, wnuki wychowywane w atmosferze podejrzliwości i bólu. W efekcie mamy naród, który zamiast patrzeć w przyszłość – stale szuka wroga.

I oto na scenie politycznej pojawia się człowiek, który ten zbiorowy lęk potrafi nie tylko rozpoznać, ale i z cyniczną premedytacją wykorzystać. Jarosław Kaczyński – samozwańczy szaman narodowych emocji – już dawno odkrył, że Polak, który się boi, jest bardziej posłuszny. Bo lęk – zwłaszcza ten nieuświadomiony, historyczny – daje władzę nad duszami. A nic tak nie cementuje władzy, jak umiejętne podsycanie poczucia zagrożenia. Pisałem o tym szerzej w tekście zatytułowanym: „Jarosław Kaczyński. Zbawca narodu, czy przekleństwo losu” -  https://www.salon24.pl/u/salonowcy/1035179,jaroslaw-kaczynski-zbawca-narodu-czy-przeklenstwo-losu   

Zaczęło się od Smoleńska – gdy żałobę narodową zamieniono w religię polityczną. Każda miesięcznica stawała się rytuałem bólu, w którym cierpienie przekształcano w ekstazę, a żal – w wiarę. Potem przyszła kolej na Niemców, Unię, uchodźców, Tuska. Każdy z nich stawał się kolejnym wcieleniem wroga, którego trzeba było wskazać, by podtrzymać w narodzie nieustanny stan gotowości emocjonalnej.

To nie przypadek, że dziś – w przededniu kampanii 2027 roku – słyszymy z ust prezesa PiS słowa o tym, że „Niemcy chcą nam zabrać państwo”. Takie zdanie nie jest przypadkowym lapsusem politycznym. To precyzyjnie wymierzony bodziec w zbiorowy splot słoneczny Polaków. To przycisk, który uruchamia dawno zaprogramowany odruch strachu – odruch odziedziczony po matkach i ojcach, którzy czekali na kolejną wojnę.

Tylko, że w dzisiejszych czasach ten odruch – jest już dla nas toksyczny. Paraliżuje bowiem społeczną wyobraźnię. Zabija zaufanie. Uniemożliwia współpracę. Zamiast dumy z bycia Polakiem – generuje lęk, że ktoś znów nam „coś zabierze”. Zamiast solidarności – rodzi wieczne podejrzenie. I tak tkwimy w narodowej psychozie, w której zamiast psychiatry potrzebny byłby raczej terapeuta od całych społeczeństw. Więcej na ten temat pisałem w tekście: „Naród olbrzymów, społeczeństwo karłów” -  https://www.salon24.pl/u/salonowcy/1468763,narod-olbrzymow-spoleczenstwo-karlow  

Zaś tym, którzy teraz pomyślą, że mam obsesję Jarosława Kaczyńskiego powiem, że są tylko dwie opcje. Wypowiadając publicznie słowa: "Niemcy chcą nam zabrać państwo" - prezes PiS daje świadectwo, że albo jest osobą nawiedzoną manią prześladowczą, albo manipulatorem, którego bronią są świadome oraz intencjonalne insynuacje i pomówienia. 

Ale jeszcze nie wszystko stracone. Bilewicz, w przeciwieństwie do naszych politycznych egzorcystów, nie proponuje wypędzania demonów krzykiem i modlitwą. On daje receptę na terapię: POZNAĆ, ZROZUMIEĆ, OSWOIĆ. Bo tylko wtedy, gdy uświadomimy sobie, że nasze reakcje są produktem traumy – możemy odzyskać podmiotowość. Tylko wtedy możemy się uwolnić od wiecznej roli ofiary.

To właśnie jest klucz do uzdrowienia chorującej Polski: post-traumatyczny rozwój, a nie uwstecznienie. Umiejętność przekształcenia bólu w mądrość. Gdy zrozumiemy, że wojna światowa się skończyła – nie tylko w sensie historycznym, ale i emocjonalnym – może wreszcie zaczniemy żyć w Polsce, która nie jest ani oblężoną twierdzą, ani religijnym sanktuarium cierpienia.

Dopóki jednak pozwalamy, by naszym lękiem sterował Jarosław Kaczyński, dopóty będziemy żyć w Traumalandzie.

A przecież Polska może być czymś więcej niż tylko krajem, który wciąż leczy rany po wojnie sprzed 80 lat. Może być państwem ludzi wolnych – również od własnych demonów.

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)


Zobacz galerię zdjęć:

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (37)

Inne tematy w dziale Polityka