echo24 echo24
5535
BLOG

PiS jest w większych tarapatach, niż się może zdawać!

echo24 echo24 PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 319

Jak podaje pierwszy z brzegu wzięty portal „Na: Temat” – vide: http://natemat.pl/234099,jakie-poparcie-dla-pis-potezny-spadek-w-najnowszym-sondazu-dla-tvn24, cytuję: „Poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości leci na łeb, na szyję. Właśnie ukazał się najgorszy sondaż od wielu lat dla partii Kaczyńskiego. Nagrody od Beaty Szydło odbijają się Prawu i Sprawiedliwości niesamowitą czkawką. Tak słabego wyniku partia nie zanotowała odkąd rządzi. I nie miała go długo wcześniej, zanim rozpoczął się trend zwyżkowy, który ostatecznie doprowadził do zwycięstwa w wyborach parlamentarnych w 2015 r. Tylko 28 procent chce głosować na Prawo i Sprawiedliwość – wynika z sondażu Kantar Millward Brown dla "Faktów" TVN i TVN24. To spadek aż o 12 punktów procentowych w porównaniu do badania z lutego. Za to główny rywal PiS w walce o władzę, PO, zanotowała wzrost o 6 pkt proc. i popiera ją 22 procent badanych…”, koniec cytatu.

Większość komentatorów uważa, iż ten drastyczny spadek notowań jest wynikiem afery z nagrodami dla ministrów od Beaty Szydło. Ja zaś sądzę, że te nagrody tylko przepełniły czarę goryczy, a obecne kłopoty partii Jarosława Kaczyńskiego wynikają z dwóch przyczyn, które paradoksalnie, - zdawały się być dla PiS-u zbawienne.

Pierwsza z nich to przewaga sejmowa, która znakomitej większości posłów Prawa i Sprawiedliwości odebrała rozum, a co za tym idzie zdolność racjonalnego postrzegania rzeczywistości. A mówiąc dokładniej, bezkarność w przepychaniu po nocach przez sejm de facto wszystkiego, co tylko pisowcy chcieli zaowocowała z czasem butą tak niebywałą, że na coś takiego nawet Sławomir Nowak by się nie odważył. Mam na myśli aroganckie i, co tu dużo mówić często chamskie wypowiedzi bezczelnego posła Piotrowicza, pyskatej posłanki Pawłowicz, pisowskiego Nikodema Dyzmy posła Tarczyńskiego, pyszałkowatego marszałka profesora Terleckiego i wielu im podobnych, które początkowo wprowadzały w zachwyt pisowską gawiedź, ale z czasem to politycznie nowobogackie towarzystwo tak się rozbrykało, iż dla nieco bardziej okrzesanych orędowników PiS-u te wybryki stawały się powodem coraz trudniejszego do zniesienia absmaku i zażenowania. O szaleństwach pana Antoniego i obsadzaniu niezliczonych rad nadzorczych oraz prezesur spółek skarbu państwa nawet nie wspominam.

Zaś druga, moim zdaniem znacznie poważniejsza przyczyna obecnych opałów Prawa i Sprawiedliwości związana jest z programem 500 Plus. Nie. Nie zwariowałem. Już tłumaczę, o co chodzi. Otóż politycy PiS-u błędnie założyli, że ludzka wdzięczność za wprowadzenie tego ze wszech miar potrzebnego i pożytecznego programu będzie trwała wiecznie. I tu Kaczyński się przeliczył, gdyż to dziękczynienie trwało tylko do momentu, kiedy ludzie się do tego świadczenia socjalnego przyzwyczaili, gorzej, - uświadomili sobie, że programu 500 Plus nie odważy się im odebrać nie tylko PiS, ale żadna inna władza. Okropne jest to, co mówię, ale znam życie na tyle, iż wiem jak łatwo ludzie zapominają o wdzięczności i z czasem zaczynają uważać, że to, co dostali od rządu w dobroczynnym geście po prostu im się należało, więc nie ma, za co dziękować. Tak. Tak. Polacy wielokrotnie dowiedli, że każdej zmianie władzy towarzyszyła nasza polska patogenna skłonność do amnezji.

I tak, jak Platformę Obywatelską do pewnego czasu trzymało u władzy straszenie PiSem, tak władza partii Jarosława Kaczyńskiego może się bardzo poważnie zachwiać z tej przyczyny, że właśnie nastaje czas, kiedy magia wdzięczności za 500 Plus przestaje działać.

Oczywiście najwierniejszy elektorat PiS-u nie opuści, ale mogą to zrobić ci, którzy jesienią 2015 zagłosowali na Prawo i Sprawiedliwość tylko dlatego, że Platforma Obywatelska przegięła. A oni skrupułów związanych z pobieraniem świadczeń 500 Plus nie będą mieli. I wtedy może być poważny problem, bo nawet jak PiS wygra wybory 2019, to z pewnością nie uzyska większości sejmowej i zaczną się koalicyjne schody.

A, jak przestrzegałem o tych zagrożeniach, to mnie „nasi” nazywali zdrajcą i stojącym okrakiem na barykadzie agentem Platformy piszącym za pieniądze.

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki, niezawisły bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)

Post Scriptum

Do notki już dodano ponad 200 komentarzy, które zdają się wskazywać, że pisowscy ortodoksi kompletnie nie rozumieją jak czarne chmury się nad nimi zbierają. W tej sytuacji gorąco Państwa zapraszam do lektury mojej notki pt. "Politycy i blogerzy" - vide:

https://www.salon24.pl/u/salonowcy/513791,politycy-i-blogerzy 

A oto fragment tego tekstu, cytuję:

Według mnie rutynowany bloger od czasu do czasu z premedytacją potrafi pobudzić internautów do spontanicznych i emocjonalnych wypowiedzi, gdyż takie właśnie komentarze pokazują prawdziwe nastroje społeczne. Więcej, doświadczony bloger to taki, który „prowokuje” nie tylko komentatorów opcji, którą zwalcza, ale także komentatorów sympatyzujących z partią którą faworyzuje. To jest właśnie ten komfort blogera, na który nie mogą sobie pozwolić politycy. Słowem, w przeciwieństwie do polityka, bloger może skrytykować partię, której sprzyja, pod warunkiem, że jest to krytyka konstruktywna. Więcej, bloger sprzyjający określonej partii może wywoływać niezręczne i niepopularne tematy, których poruszać politykowi nie wolno, bądź nie wypada…”, koniec cytatu.

Post Post Scriptum

Jak PiS wygrał wybory 2015, w notce "Nowej władze będę się przyglądał baczniej niż Platformie" pisałem, cytuję:

"Spełniło się moje blogerskie marzenie i wreszcie odsunięto Platformę od władzy. Cieszę się także, że Prawo i Sprawiedliwość może rządzić samodzielnie, ale jednocześnie bardzo mi zależy by szeroko pojęta prawica, a więc rząd Beaty Szydło, partia Jarosława Kaczyńskiego oraz prezydent Andrzej Duda nie zaprzepaścili dziejowej szansy wyprowadzenia Polski z kryzysu wartości moralno etycznych, w jaki go wpędziła lewacka partia Donalda Tuska. Szansy, którą zawdzięczają wyborcom.

Ale chciałbym także zaznaczyć, że do zwycięstwa wyborczego rzeczonych w niebagatelnym stopniu przyczynili się również blogerzy i komentatorzy, czego nowa władza zdaje się nie zauważać i lekceważyć, gdyż ani pani premier Szydło, ani pan prezes Kaczyński, ani pan prezydent Duda nie podziękowali blogerom za poważny przyczynek do ich zwycięstwa wyborczego, co uważam za poważny błąd polityczny. A uważam tak choćby, dlatego, że badania socjologiczne wykazały, iż Barack Obama został wybrany prezydentem Stanów Zjednoczonych w dużym stopniu właśnie dzięki zaangażowaniu się w kampanię wyborczą amerykańskiego ruchu blogerskiego. To samo moim zdaniem odnosi się do warunków polskich. Bowiem w czasie kampanii samorządowej, prezydenckiej i parlamentarnej 2015  dziesiątki zatroskanych o Polskę i bez reszty oddanych sprawie blogerów napisało ogrom tekstów, do których ludzie dodali tysiące, jeśli nie setki tysięcy komentarzy. Ci ludzie pracowali za darmo w piątek, świątek i niedzielę, od rana do wieczora, a nie rzadko także całymi nocami, dając z siebie wszystko. A więc niejako ponad głowami polityków odbyła się w Polsce wielka debata społeczna, jakiej politykom nie udało się przeprowadzić. I zaryzykuję tezę, że Polacy zmienili swe preferencje polityczne znacznie bardziej dzięki temu, co działo się w Internecie, niż w wyniku działań samych polityków. Powiem więcej, ta debata w blogosferze była o wiele odważniejsza i autentyczniejsza, niż te, które oglądaliśmy na ekranach telewizorów, gdyż blogerzy mogli o wiele więcej powiedzieć niż kunktatorscy politycy, których krępowała tak zwana „polityczna poprawność”.
Moim zdaniem znacząca siła ruchu blogerskiego polega na tym, że blogerzy oraz ich komentatorzy mogą dyskutować bezpośrednio między sobą niejako poza wpływem mediów i niezależnie od obiegowych opinii lansowanych przez polityków zawsze mniej lub bardziej bezkrytycznie wspierających formacje, które reprezentują.

Dlatego też moim zdaniem znakomita większość polityków celowo ignoruje blogerów, którzy mają odwagę formułować poglądy i opinie nieodpowiadające linii politycznej przez nich promowanej. I znam multum znakomitych tekstów krążących w blogosferze, których prasa prawicowa nigdy nie opublikowała. Dlaczego? Bo politycy nie dali na to przyzwolenia, gdyż obawiali się konfrontacji z racjami blogerów, szczególnie, że poziom polskiej debaty politycznej sięgnął ostatnio, jeśli nie dna, to prawie. Poza tym bloger jest w sytuacji bardziej komfortowej niż polityk, gdyż może „głośno myśleć” i w przeciwieństwie do polityka, rutynowany bloger celem wysondowania rzeczywistych nastrojów i opinii społecznych może sobie pozwolić na eksperyment „prowokowania” komentatorów. Moim zdaniem to, co jest mówione i komentowane w blogosferze powinno być przedmiotem wnikliwej analizy polityków. Oczywiście analizy odpowiednio selektywnej. Bowiem uważam, że doświadczona partia polityczna powinna nakłaniać swoich działaczy do uważnego studiowania komentarzy takich „sprowokowanych” internautów, bo według mnie są one kopalnią przebogatej wiedzy socjologicznej na temat rzeczywistych opinii, nastrojów i sympatii określonych grup społecznych, gdyż pisane w emocjach komentarze są po prostu szczere. Pójdę jeszcze dalej i powiem, że w przeciwieństwie do polityka, bloger może nie narażając na uszczerbek partii, z którą sympatyzuje, jak się to mówi „wziąć na klatę” huraganowe i często niewybredne ataki jej zwolenników, łącznie z posądzeniem go o zdradę i prowokatorstwo przez mniej wyrobionych internautów.
Takie właśnie tęgie cięgi zebrałem od radykalnych pisowców za napisaną w styczniu 2013 notkę pt. „Dziesięć grzechów partii Jarosława Kaczyńskiego” ( http://salonowcy.salon24.pl/483007,dziesiec-grzechow-partii-jaroslawa-kaczynskiego ).
I muszę się w tym miejscu nieskromnie pochwalić, że jeden z wysokich prominentów PIS-u powiedział mi niedawno, że gdyby nie takie notki, jak ta właśnie, wizerunek Prawa i Sprawiedliwości nie byłby taki jak teraz.
Do tej pory moja działalność blogerska sprowadzała się głównie do krytyki rządzącej Platformy Obywatelskiej i konsekwentnego obnażania obłudy, draństw i zakłamania początkowo partii Donalda Tuska, a ostatnio partii Ewy Kopacz. Na szczęście z woli narodu władza się właśnie zmieniła i Prawo i Sprawiedliwość znowu będzie miało prezydenta, premiera i najprawdopodobniej szefa IPN, prezesa NBP i co ważniejsze komisje sejmowe. Ale choć w latach 2005 – 2007 PIS miał wszystkie potrzebne ku temu narzędzia, nie przeprowadzono jednak wtedy najważniejszej reformy sankcjonującej odejście od ustaleń okrągłego stołu i dekomunizacji polskiego państwa. A argumentacja, że nie ma wykładni prawnej, by ujawnić i sprawiedliwie wyciągnąć przewidziane prawem konsekwencje wobec winnych degradacji polskiego państwa nie jest w stanie się obronić.
Liczę, że nowa władze naprawi swe błędy przeszłości i wypełni dziejową misję, jaką jej właśnie powierzył naród. I dlatego z góry zapowiadam, że tej nowej władzy będę się przyglądał jeszcze baczniej niż się przyglądałem tym, którzy właśnie ustępują i jeśli zajdzie taka potrzeba, jako rzetelny bloger będę tę nową władzę konstruktywnie krytykował, bezlitośnie wytykał jej błędy i zawzięcie tępił wszelakie objawy partyjniactwa, demagogii, triumfalizmu, politycznego kunktatorstwa, klerykalizmu, przesadnej martyrologii, samouwielbienia, zachowawczych postaw i tak dalej - nawet, jeśli jej zwolennicy będą mi za to wylewali na głowę hektolitry pomyj. Dlaczego? Bo w tym właśnie upatruję sens rzetelnego blogowania…
”, koniec cytatu. Niestety PiS blogerów nie słucha, gdyż uważa, że "oni wiedzą lepiej".

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka