Tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga;
Łam, czego rozum nie złamie:
Młodości! orla twych lotów potęga,
Jako piorun twoje ramię.
(Adam Mickiewicz)
Od dłuższego czasu trwa dyskusja o grzechach polskiego Kościoła, ale celowo pominę sprawę pedofilii, bo chcę poruszyć inny ważny temat związany z Kościołem w perspektywie wyborczej.
Zacznę od przypomnienia kompletnie przez naszych purpuratów przemilczanych Światowych Dni Młodzieży 2016 w Krakowie, które mnie zafascynowały do tego stopnia, że świadkowałem tej niezwyczajnej religijnej celebrze od początku do samego końca. Bowiem zafascynowała mnie bez reszty niewymownie spontaniczna radość i wzajemna przyjaźń kochających Pana Boga młodych ludzi, którzy przybyli do Krakowa z całego świata, - a także inna kultura modlitwy, którą na prośbę papieża Franciszka ci pielgrzymi przywieźli pod Wawel.
Drugiego dnia owego katolickiego święta zrobiłem wieczorny obchód krakowskich kościołów zwykle o tej porze na cztery spusty zamkniętych, - i wracając do domu zajrzałem do, o dziwo otwartego na oścież Sanktuarium Matki Bożej Pani Krakowa, gdzie jest kaplica Matki Boskiej Piaskowej. Zajrzałem z ciekawości do środka, bo często tam zachodzę wracając z południowej kawy w mieście, gdyż do tej to Parafii należało nasze liceum im. Jana Kochanowskiego w Krakowie. Odkąd sięgam pamięcią w kościele tym panowała śmiertelna cisza, której naruszenie zdawało mi się ciężkim grzechem. Po wejściu do środka pomyślałem w pierwszej chwili, że to jakiś sen równie piękny, co nieprawdopodobny. Bowiem zawsze cichy kościół przemienił się w surrealistyczną arenę młodych ludzi rozmodlonych w śpiewie i tańcu. W kościele rozbrzmiewała spontaniczna i rytmiczna muzyka, a przed ołtarzem zoczyłem tańczące dziewczęta i towarzyszących im chłopców o wszystkich kolorach skóry i tańczące z nimi zakonnice różnych narodowoości. A wszystko było baśniowo kolorowe, jak w jakimś zaczarowanym rajskim ogrodzie. Kościół był, jak nigdy rozświetlony i tak piękny, że mi dech zaparło, a moja licealna patronka Matka Boska Piaskowa, zawsze smutna, tym razem zdawała się uśmiechać do rozmodlonej w tańcu młodzieży, a ja po raz pierwszy dostrzegłem, jaka ona piękna, bo przez pięćdziesiąt lat jej oblicze było zawsze skryte w półmroku.
Gdy wróciłem do domu, przez otwarte okno patrzyłem na rozradowaną wielonarodową młodzież wracającą ze spotkania z papieżem Franciszkiem na krakowskich Błoniach. Pomachałem im tedy polską flagą, a oni z okrzykami radości odmachiwali mi flagami wszystkich krajów świata i patrząc w moje okno wykonali jakiś egzotyczny taniec wykrzykując w różnych językach: Polska, Poland, Pologne, Polonia, Polen… Mieszkam w Krakowie ponad 70 lat i nigdy nie widziałem w tym Królewskim Mieście tak spontanicznej radości przyjaznych sobie katolików. I wtedy zrozumiałem, że jestem świadkiem zupełnie innej od naszej, - kultury modlitwy. Że można miłość do Boga przeżywać nie tylko na kolanach, lecz także w zabawie.
Wiem, że ta moja opowieść starszemu pokoleniu Polaków może się wydać kontrowersyjną, a nawet obrazoburczą. Ale przecież te Światowe Dni Młodzieży nie dla starych były urządzone, lecz dla młodych, których właśnie owa radośnie wyzwolona kultura modlitwy trzyma przy Kościele Katolickim. Papież Franciszek to wie, a wiedział to także ks. Karol Wojtyła, gdy na Kopiej Górce w Krościenku nad Dunajcem ruch oazowy zakładał – vide: Jego słynna „powtórka z geografii”: https://www.youtube.com/watch?v=6-BzRsMMqfM , - a potem już, jako papież Jan Paweł II wymyślił ideę Światowych Dni Młodzieży i po raz pierwszy ten jak to się teraz mówi „ewent” zorganizował w Polsce …
Z zapartym tchem obserwowałem od początku do końca ten tryskający radością młodzieżowy festiwal wiary katolickiej, który pod względem skali i medialnej nośności można śmiało porównać z letnimi olimpiadami, gdzie również króluje młodość. Ale po każdej olimpiadzie media gospodarza igrzysk przez kilka następnych lat o nich mówią, rozpisują się na ich temat i tworzą filmy pokazujące piękno sportu. Natomiast zastanawiającym jest, że, mimo, iż Światowe Dni Młodzieży 2016 pokazały Polakom zupełnie nową jakość eucharystycznego obrządku, piękno radosnej modlitwy i niepomierną siłę wiary katolickiej tkwiącej w młodych sercach, - po zakończeniu ŚDM, oprócz kilku wydań albumowych, wokół tego święta zapadła jakaś złowróżbna cisza w polskich mediach, także prawicowo katolickich, a Kościół polski w sprawie tego epokowego zlotu młodych katolików, jak Sfinks milczy tak, jakby tego wydarzenia w ogóle nie było. A przecież ŚDM były nie tylko spektaklem religijnym, ale także największą z możliwych promocją Krakowa, Polski i Polaków, którzy okazali się wspaniałomyślnie gościnnymi i szczodrymi gospodarzami dla młodych katolików, którzy przywieźli do Polski inną od naszej kulturę modlitwy.
Niestety milczenie polskiego Kościoła zaprzepaściło szansę podtrzymania przyjaznej ludziom i radosnej atmosfery z czasu ŚDM, co skutkuje tym, że zwaśnieni Polacy znów patrzą na siebie wilkiem i do gardeł sobie skaczą. Więc samoistnie nasuwają się pytania, dlaczego polski Kościół Katolicki nabrał wody w usta w sprawie Światowych Dni Młodzieży? Czemu w tej sprawie milczy telewizja publiczna? Gdzie są media prawicowe? Z jakich przyczyn Episkopat ignoruje najdonioślejsze przeżycie eucharystyczne w Polsce ostatniej dekady? Dlaczego znakomita większość polskich purpuratów okryła ŚDM swoistą zmową milczenia? Zaś to zagadkowe milczenie Kościoła sprawia, iż czasem odnoszę wrażenie, że zamknięty na świat, zaściankowo konserwatywny i nie ma, co ukrywać opływający w luksusy polski Kościół, co prawda odrobił wzorowo zadaną mu przez papieża Franciszka lekcję na temat „Światowe Dni Młodzieży”, lecz natychmiast po ich zakończeniu począł wdrażać projekt o nazwie „Wymażmy te dni jak najszybciej z naszej pamięci!”. I nie mogę oprzeć się myślom, czy aby nie dzieje się tak, dlatego, że ciasno myślącym i pogrążającym się coraz głębiej w cywilizacyjnej cofce purpuratom nadwiślańskim papież Franciszek się po prostu nie spodobał, bo im na zamkniętym spotkaniu nagadał do słuchu, że myśląc tylko o pieniądzach i pomnażaniu kościelnego majątku zapominają o swojej kapłańskiej powinności skromnego życia i oddania się bez reszty ludziom biednym i potrzebującym. A jeszcze do tego przywiózł do Polski tę „szatańską” kulturę radosnej modlitwy, jakże inną od ponurej i trzymającej polskich wiernych w ryzach pokornej modlitwy na klęczkach, nie tylko do Boga, lecz także przywykłych do całowania w pierścień prominentów Episkopatu Polski, - którą polscy purpuraci uznają za jedynie słuszną! A może nasi biskupi szczodrze wspomagani przez partię rządzącą po prostu się boją, że otwarty na świat papież Franciszek skradnie im rząd dusz nad młodzieżą Polską?
Do tej pory Polacy rozumieli modlitwę, jako pełną powagi rozmowę z Bogiem w sensie zwracania się do Niego w prośbie, dziękczynieniu, bądź uwielbieniu. Zaś krakowskie Światowe Dni Młodzieży 2016 pozwoliły młodym Polakom zrozumieć, że z Bogiem można się także dzielić swym szczęściem wyrażonym w radosnej zabawie i tańcu. A ponieważ w Polsce instytucja Kościoła Katolickiego koegzystuje z instytucjami rządzącym państwem, to ta inna niż dotąd kultura modlitwy staje się nową jakością polityczną, której jak diabeł święconej wody boi się Konserwatywny Kościół i tradycjonalistyczna partia rządząca. I z tej właśnie przyczyny PiS oraz polski KK tak nie cierpią papieża Franciszka, który niesie światu wiarę w Boga wolną i radosną, - a nie wiernopoddańczą.
Zbliżają się wybory, wiosenne i jesienne, więc się zastanawiam, za kim opowiedzą się młodzi Polacy? Bo to od nich przecież zależy jaką w przyszłości będzie Polska. Dla ułatwienia załączam do notki dwa wiele mówiące zdjęcia.
Zostawiam Państwa z tym pytaniem na weekend licząc tym razem na komentarze kulturalne, przemyślane i merytoryczne.
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki, niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)
Post Scriptum
Stosunkowo mała ilość komentarzy zdaje się wskazywać, że notka skłoniła Państwa do głębszej refleksji, - co wreszcie dobrze rokuje na przyszłość.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo