Warszawa 1967. Koncert The Rolling Stones. Tłumy fanów przed Salą Kongresową. Foto: PAP/CAF
Warszawa 1967. Koncert The Rolling Stones. Tłumy fanów przed Salą Kongresową. Foto: PAP/CAF
echo24 echo24
4684
BLOG

"(I Can't Get No) Satisfaction"

echo24 echo24 PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 392

              Notkę tę dedykuję młodemu pokoleniu Polek i Polaków

Ilustracja muzyczna - https://www.youtube.com/watch?v=nrIPxlFzDi0 (zalecam ustawienie dźwięku na cały regulator)

"(I Can’t Get No) Satisfaction" – to tytuł rokendrolowego protest songu skomponowanego w 1965 roku przez Keitha Richardsa z tekstem Micka Jaggera z legendarnego zespołu The Rolling Stones, - wyrażającego ostry sprzeciw wobec dyktatu władzy. W 2004 utwór został sklasyfikowany na 2. miejscu listy 500 utworów wszech czasów

A teraz do rzeczy.

Urodziłem się pod sam koniec wojny. I tak sobie myślę, że odkąd sięgam pamięcią, przez te wszystkie lata dręczyło mnie przygnębiające poczucie, że Polska jest źle rządzona, a moją ojczyzną rządzą niezmiennie od lat nieuczciwi ludzie zaprzedani obcym mocarstwom.

Pierwszym premierem, jakiego pamiętam był Bolesław Bierut, czyli powołana na to stanowisko przez zimnokrwistego ludobójcę Józefa Stalina kreatura nie warta dłuższego komentarza. Po nim tekę premiera przejął Józef Cyrankiewicz, kolejny namiestnik rządu sowieckiego, wykształcony cynik i despota trzymający Polaków za twarz i straszący ludzi, że im odrąbie ręce, jak się sprzeniewierzą władzy. W tej mokrej robocie wspierali go zwyrodnialcy z Urzędu Bezpieczeństwa, co warto przypomnieć, zarządzanego przez antypolsko nastawionych oficerów pochodzenia żydowskiego. Jednocześnie Cyrankiewicz sumiennie pilnował, żeby w Moskwie szkolono zastępy represyjnej kadry urzędniczej oraz tajne służby, które miały za zadanie zrobić z Polski państwo słabe i podległe władzom Związku Radzieckiego. Następnie rządy objął typ spod ciemnej gwiazdy, niejaki Piotr Jaroszewicz, oddany przyjaciel Breżniewa i „gospodarz”, który jedno, co potrafił dobrze robić to podnosić ceny i tłumić brutalnie protesty umęczonych ludzi. Aż spadło na Polskę kolejne nieszczęście, gdy premierem został szkolony na Kremlu aparatczyk Wojciech Jaruzelski, ślepo oddany Związkowi Radzieckiemu oprawca, który, kiedy „Solidarność” zagroziła komunistom wydał narodowi wojnę łamiąc kręgosłupy przyzwoitym i oddanym Polsce ludziom. Nie omieszkał też wysłać na szkolenie u wielkiego brata dysydenckich „elit”, które zdradziły Polskę przy okrągłym stole. Ten haniebny proces kontynuował nasz kolejny premier, zawodowy politruk Mieczysław Rakowski, po którym przejął schedę szef tajnych służb i bezwzględny egzekutor Czesław Kiszczak, znany z tego, że wydał rozkaz by strzelać do górników na „Wujku”. Aż się naród zbuntował i po wyborach w roku 1989 wydawało się przez moment, że w Polsce skończył się bezpowrotnie komunizm. Niestety, dający nadzieję na lepsze jutro entuzjazm milionów Polaków, którzy uwierzyli, że nareszcie Polską będą rządzić mądrzy i uczciwi ludzie, zmarnował z premedytacją nasz kolejny premier, niejaki Tadeusz Mazowiecki, dwulicowy katolik postępowy, który zdradził „Solidarność” dogadując się z Kiszczakiem przy okrągłym stole, pod okiem zapatrzonego na wschód Adama Michnika. Ten na wskroś obłudny premier blokując dekomunizację słynną grubą kreską postawił postkomunistów u władzy na całe dekady, dając przyzwolenie by ćwiczona w Moskwie post-komusza sitwa szabrowała bezkarnie nasz majątek narodowy. Jak już post-komuna miała posprzątane uchwyciwszy strategicznie kluczowe stanowiska w państwie, premierem został „nowofalowy biznesman” Jan Krzysztof Bielecki głównie po to, żeby utorować drogę następnemu premierowi Geremkowi, gensekowi honorowemu wychowanemu na naukach Sartre’a, którego zadaniem było przekonanie ludzi, że lewactwo to cnota, a patriotyzm to obciach. On też miał nakłonić ludzi, co mu się w dużej mierze udało, że naszą stolicą winna być Bruksela, nie Warszawa, a liczą się tylko pieniądze.  Gdy się jednak Polacy połapali, jak perfidnie zrobiono ich w konia wybrali premierem Jana Olszewskiego, po raz pierwszy od niepamiętnych czasów człowieka przyzwoitego, który jednak długo nie porządził, gdyż różowa mafia, pod osłoną nocy i nomen omen przy znaczącym udziale Donalda Tuska przeprowadziła skrytobójczy zamach stanu. Potem rządzili na zmianę cyniczni beneficjenci okrągłego stołu: bogobojna marionetka Unii Demokratycznej, niejaka Hanna Suchocka, obrotowy sikawkowy Waldemar Pawlak, stary kumpel Ałganowa, niejaki Józef Oleksy i miłośnik białowieskich żubrów Włodzimierz Cimoszewicz, który rządził głównie po to, żeby utorować drogę do prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego, który miał umocnić i zabetonować rządy post-komuny. Jak już Cimoszewicz spełnił swe zadanie oddał władzę kolejnemu premierowi Jerzemu Buzkowi, gdyż wiedział, że gładkomówny profesor, jak to z profesorami bywa nie będzie przeszkadzał w szabrowaniu kraju. Potem wzięli Polskę w swoje łapska Leszek Miller z Markiem Belką głównie po to by wyprzedać dokumentnie nasz majątek narodowy i dać zielone światło bezkarnym przekrętom na niespotykaną wcześniej skalę. Wtedy Polacy znów się zbuntowali, i ku zaskoczeniu pewnych swego post-komuchów, wkurzony na serio naród wybrał na premiera zdawało się nieposłusznego Moskwie prawicowca Jarosława Kaczyńskiego. Ten drugi po Janie Olszewskim nie lewacki premier nie był jednak w stanie sprawnie rządzić pod dywanowymi nalotami mediów mainstreamowych, zmanipulowanych przez szkolone w Moskwie służby i ogłosił wcześniejsze wybory. W efekcie, zbałamuceni przez Michnika i jego gazetę rodacy, którym pan redaktor zdołał sprytnie wmówić, że stanowią elitę III RP, a więc są obywatelami lepszej kategorii, co im odebrało zdolność obiektywnego postrzegania rzeczywistości, wybrali premierem złotoustego picusia glancusia, niejakiego Donalda Tuska, od dawna szykowanego przez post-komunistów na to stanowisko. Krasomówczy Donald miał być premierem silnym, słownym, pracowitym, konsekwentnym i oddanym interesom Polski. W efekcie, jak tylko wybuchała jakaś kolejna afera krył się jak przedszkolak, nie spełnił praktycznie żadnej z obietnic wyborczych, po kilka razy z rzędu zmieniał podjęte decyzje i wycofywał się z tego, co wcześniej powiedział. Zaś sukcesy sondażowe odnosił wyłącznie dzięki straszeniu Polaków ludojadem Jarosławem i umiejętnym podżeganiu wojny polsko polskiej. Zaś, gdy spostrzegł, że doprowadził teoretyczne państwo do ostateczności uciekł do Brukseli przekazawszy premierostwo Ewie Kopacz, która dokończyła jego destrukcyjnego dzieła.

W tej sytuacji naród znowu się zbuntował i jesienią 2015 zagłosował na Prawo i Sprawiedliwość, które wygrało wybory z przewagą sejmową, a rządzący z tylnego siedzenia Jarosław Kaczyński namaścił na premiera Beatę Szydło, którą, gdy przestała sobie radzić z premierostwem i pazurki pokazała bezceremonialnie zrzucił z sań stawiając na ze szczętem mu uległego premiera Mateusza Morawieckiego.

I co?

Jakie były czteroletnie rządy PiS-u każdy widzi.

Jak to jest możliwe?

Ano tak, że tym razem, to Jarosław Kaczyński zdołał swym orędownikom wmówić, że stanowią elitę IV RP, a więc są obywatelami lepszej kategorii niż pozostała część narodu polskiego i, - że tylko Prawo i Sprawiedliwość może Polskę zbawić na wieki wieków amen.

Więc, jako stary wiarus, który w życiu wiele widział, każdego dnia proszę Najwyższego, żeby w październiku PiS nie osiągnął konstytucyjnej przewagi, bo gdyby nie daj Boże tak się stało, to wrócimy do mono-partyjnego systemu zarządzania państwem nazywanego onegdaj Peerelem. 

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)

Post Scriptum
Szanowni Państwo! W trosce o intelektualny komfort Gości mojego blogu przyjąłem zasadę, że merytorycznie będę odpowiadał wyłącznie na sensowne komentarze. Zaś komentarze hejterskie, prostackie, namolne i niedorzeczne, a także niezwiązane z tematem będę kwitował formułką: "Następny, proszę!", albo je po prostu pominę milczeniem. Nie chcę broń Boże nikogo urazić, bądź znieważyć, ale mam już swoje lata i szkoda mi zdrowia na przekomarzanie się oszołomionymi komentatorami, którzy za każdym razem piszą to samo, a co gorsze zawsze wiedzą lepiej. Licząc na okazanie zrozumienia pozdrawiam Państwa serdecznie.

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka