echo24 echo24
1162
BLOG

Oj naiwny, naiwny, naiwny, choć w intencjach to w zasadzie pozytywny

echo24 echo24 Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 42

Ilustracja muzyczna: https://www.youtube.com/watch?v=E-0If8l_K3Y 

Jak Platforma Obywatelska już się nachapała i takiego dziadostwa w Polsce narobiła, że de facto PiS-owi wybory wygrała, w grudniu 2015, kiedy jeszcze przyznaję ze wstydem wierzyłem w kampanijne przyrzeczenia polityków PiS-u, iż nie będą draństw Platformy powielali, w notce pt. „Psychologia zamachu ‘elit’ III RP na nową władzę” – vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/686243,psychologia-zamachu-elit-iii-rp-na-nowa-wladze pisałem między innymi, cytuję:

Trzeba sobie powiedzieć jasno, że to, co się obecnie dzieje w Polsce to nie jest, jak Gazeta Wyborcza pokrętnie wmawia Polakom walka nowej opozycji z nową władzą dobrej zmiany, lecz jest to frontalny i bezpardonowy atak na rząd PIS-u i Prezydenta Dudę stymulowany przez lewackie media, post-komunistyczny Trybunał Konstytucyjny oraz urażone w swej dumie i bucie uniwersyteckie „elity” podwawelskiego Krakówka i mazowieckiej Warszawki. Chodzi mi o reakcję psychologiczną „elit” III RP na traumę spowodowaną szokującym dla nich wynikiem wyborów prezydenckich i parlamentarnych 2015.

W tym noszącym znamiona zamachu stanu uderzeniu w nowy rząd i nowego Prezydenta postanowiono wykorzystać uniwersytety, gdzie pod osłoną uczelnianej autonomii opracowuje się strategię rzeczonego zamachu, a do realizacji owego puczu zdecydowano się także spożytkować etos niezawisłości i niepodważalności orzeczeń post-komunistycznego Trybunału Konstytucyjnego.

Co zatem robić, by uzdrowić tę sytuację?

Po pierwsze trzeba zreformować media. Powtarzam zreformować, a nie przejąć jak straszą post-komunistyczne demony. Zaś naczelną rolą takich zreformowanych mediów powinno być wytłumaczenie inteligencji III RP, że choć jest grupą ludzi całkiem nieźle wykształconych to jest jednak inteligencją szeregową, a nie żadną elitą narodu, co im pokrętnie wmówiła Gazeta Wyborcza. Więcej, trzeba ich przekonać, że utrata bądź wyrzeczenie się ich nieuprawnionego statusu przynależności do „narodowej elity” to nie żadna klęska, ale wręcz przeciwnie, powrót na sprawiedliwie im przynależny szczebel w hierarchii społecznej. Że jeśli się z tym pogodzą, staną się bardziej autentyczni, a co za tym idzie bardziej wiarygodni. Że nie będą się już musieli się bać o utratę nienależnego statusu i nie będą już musieli brnąć w zakłamanie. No i co najważniejsze, będzie im wtedy łatwiej się porozumieć z resztą społeczeństwa, że staną się znowu częścią narodowej wspólnoty.

Myślę, że to właśnie tędy wiedzie droga do porozumienia się ze sobą śmiertelnie zwaśnionych Polaków. A do jakiego stopnia zwaśnionych pokazały sobotni marsz „KOD-u” i niedzielny „Marsz Wolności i Solidarności”. I zwracam uwagę, że żarty się kończą i dalsze szczucie Polaków na Polaków przez obłąkanych z nienawiści do nowej władzy dobrej zmiany i ogarniętych traumą po przegraniu wyborów szaleńców typu: Nowacka, Petru, Neuman, Kosiniak i wolny najmita Kijowski – może się skończyć tym, że krew się poleje.

Rodzi się, więc pytanie, jak temu zapobiec?

Otóż uważam, że kluczowo ważnym zadaniem zreformowanych mediów powinno być uczciwe przedstawienie społeczeństwu rzeczywistej jakości post-komunistycznych „elit” III RP. Trzeba w uczciwy sposób zdemaskować ich prawdziwy rodowód, mierny poziom, zakłamanie, miałkość ideową i bezpardonową hipokryzję. Ale co ważne bez agresji i chęci odwetu, nadmiernego patosu i nut przesadnie martyrologicznych, co bardzo drażni i zniechęca młodych.

Natomiast zreformowane media powinny odkłamać fałszywy mit, że to wyłącznie Jarosław Kaczyński dzieli Polaków i uświadomić ludziom, że Polaków podzielili już w roku 1995 Adam Michnik z Włodzimierzem Cimoszewiczem pisząc na łamach Gazety Wyborczej słynną odezwę do narodu, czego efektem był wybór prezydentem Aleksandra Kwaśniewskiego i postawienie post-komunistów u władzy de facto do dnia dzisiejszego. Bo to wtedy Polska pękła na pół, rozpadając się na „lewacko” post-komunistyczną i „prawicowo” patriotyczno-solidarnościową, a resztki prawdziwej inteligencji udały się na emigrację wewnętrzną, na której do dzisiaj pozostają.

Ale jak to praktycznie zrobić? – zapytacie.

Odpowiadam. Trzeba wreszcie zacząć pisać PRAWDĘ! Pisać! Pisać! I jeszcze raz, pisać! Śmiało, dziesiątki, setki artykułów nie bacząc, na wycie i wredną intrygę zdychających post-komuszych elit. Ale, co bardzo ważne zachowując obiektywizm i krytykując błędy i wady zarówno partii rządzącej, jak i partii opozycyjnych.

Wielu komentatorów zastanawia się nad przyczyną szerzącej się w Polsce plagi nienawiści, przybierającej ostatnio formy wręcz wynaturzone. Lewackie media wciąż konsekwentnie oskarżają o ten stan rzeczy obóz prawicowy. A prawda jest taka, że od czasu wyborów tę nienawiść sieją ci, którzy się panicznie boją, że zostaną zdemaskowani. Bowiem zdają sobie sprawę, że Jarosław Kaczyński jest na tyle zdolny i odważny, iż może tego dokonać. Stąd ich patologicznie nienawistna agresja – vide ociekające iście zwierzęcą nienawiścią przemówienia reanimatorów starego porządku post-palikociego Petru, neo-bolszewickiej Nowackiej, pogrobowca Unii Demokratycznej Neumanna i obrotowego Kosiniaka na niedawnym „Marszu Komitetu Obrony Demokracji”, których forma nasuwa najgorsze z najgorszych skojarzenia. Bo oni się tak wydzierali nie z troski o Polskę, lecz ze strachu przed politycznym unicestwieniem. Tego samego strachu, który niegdyś wywołał zaciekły opór przeciwko lustracji i dekomunizacji, a obecnie stymuluje zamach na nową władzę dobrej zmiany wybraną z demokratycznej woli narodu. 

Co zatem robić?

Otóż, nowa władza dobrej zmiany powinna jak najszybciej zreformować media, które ostatecznie odkłamią wylansowany przez propagandzistów III RP stereotyp myślowy, że „lewactwo to cnota, a patriotyzm to obciach” oraz zakodowane podstępnie w mózgach wielu Polaków oszołomionych upadkiem komuny i wejściem do Europy toksyczne slogany, że: patriota to oszołom; historia to zbytek; duma narodowa to antysemityzm; tradycja to ksenofobia; honor to przeżytek; sprawiedliwość to naiwniactwo; moralność to frajerstwo; wiara to ciemniactwo; normy etyczne to atak na wolności demokratyczne; skromność to nieudaczność; kombinowanie to sposób na życie; uczciwość to frajerstwo; rodzina to anachronizm; - i tak dalej.

A to, co się teraz w Polsce dzieje to nie żaden skok nowej władzy na demokrację, tylko misternie zaplanowana przez ogarniętych traumą i gotowych na wszystko siewców starego porządku desperacka próba zamachu na wybraną z woli narodu nową władzę, która przy pomocy zreformowanych mediów jest w stanie raz na zawsze skończyć z hegemonią post-komuny.

Zaś ostatnie wybory 2015 pokazały, że większość Polaków zrozumiała, jak się dała zrobić w konia Platformie Obywatelskiej, a tak naprawdę to na sobotnim „Marszu Komitetu Obrony Demokracji” było kilkudziesięciu post-komunistycznych działaczy broniących starego porządku i kilka tysięcy tych, którzy jeszcze nie pojęli, jak są nadal nabijani w butelkę.

Czy nowa władza dobrej zmiany potrafi wyprowadzić Polskę na prostą? Nie wiem, bo daleko jej jeszcze do ideału. Ale trzeba jej dać szansę”, koniec cytatu.

I co było dalej?

Otóż życie pokazało jak naiwny byłem pisząc zacytowane wyżej słowa, bo PiS zamiast reformować media, pod kierownictwem Jacka Kurskiego zmienił media społeczne w propagandową machinę okłamującą Polaków tak bezpardonowo, że sam Edward Gierek by się na takie draństwo nie odważył. Zaś na niesławnych nocnych obradach Komisji ds. Sądownictwa, niezgodnie z procedurami i politycznym obyczajem, PiS zaczął przepychać kolanem przez Sejm niezgodne z Konstytucją ustawy dokonując tym samym nie do końca demokratycznego „zamachu” na wolne sądy.  

W tej sytuacji, zaniepokojony tym, co PiS wyprawia, - w lipcu 2019 w notce pt. „W swojej działalności blogerskiej zawsze byłem i będę tylko po jednej stronie” – vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/972251,w-swej-dzialalnosci-blogerskiej-zawsze-bylem-i-bede-tylko-po-jednej-stronie tak pisałem, cytuję:

Za rządów Platformy Obywatelskiej napisałem ponad tysiąc, to nie pomyłka, ponad tysiąc notek bezlitośnie krytycznych wobec Donalda Tuska i jego rządu.

Wtedy blogerzy i komentatorzy sympatyzujący z PiS-em na rękach mnie nosili, wszakże błędnie zakładając, że jestem pisowcem, którym nigdy nie byłem i nie będę, bo jestem i zawsze będę blogerem niezależnym od jakiejkolwiek partii politycznej ,a celem mojej działalności blogerskiej była i zawsze będzie praca publicystyczna pro publico bono ku naprawie Rzeczpospolitej, a nie wysługiwanie się jakiejkolwiek partii politycznej. To wtedy powstała "Kawiarenka u pana Krzysztofa", jak sympatycy PiS-u mówili wtenczas pieszczotliwie o moim blogu.

Ale po zwycięskich wyborach 2015, kiedy rzekomo anty-lewacki PiS zrobił twarzą swych reform sądowych bezczelnie butnego komucha Piotrowicza, a Jarosław Kaczyński tolerował skandalicznie prostackie wypowiedzi posłanki Pawłowicz o Unii Europejskiej i demokratycznie wybranej opozycji, zaś Jarosław Gowin w swej „reformie” szkolnictwa wyższego robił wszystko, żeby było tak jak było, a Zbigniew Ziobro, jeśli nie łamał, to obchodził prawo, co bez szemrania po kilku godzinach podpisywał nieodpowiedzialny prezydent Duda, - straciłem zaufanie do PiS-u, gdyż uznałem, że miarka się przebrała, w efekcie czego zacząłem konsekwentnie i bezlitośnie krytykować Prawo i Sprawiedliwość, - dokładnie tak samo, jak niegdyś krytykowałem Platformę Obywatelską.

Dlaczego?

Bo niestety, okazało się, że zarówno dla polityków Tuska, jak Kaczyńskiego liczy się wyłącznie władza i pieniądz, a platformerskie hasło o „polityce miłości” poszło w zapomnienie, zaś w niedawno zakończonej pisowskiej kampanii wyborczej bodaj ani raz nie usłyszałem słów BÓG HONOR OJCZYZNA. Dlaczego?  Bo mniej więcej w rok po wygranych wyborach 2015, Prawo i Sprawiedliwość dokonało „zamachu” na naszą młodą demokrację, podobnie jak wcześniej zrobiła Platforma Obywatelska, co opisałem w zacytowanym na wstępie fragmencie mojej notki pt. „Psychologia zamachu ‘elit’ III RP na nową władzę”.

Więc w końcu trzeba powiedzieć odważnie i uczciwie, - że po tym, jak PiS „zaanektował” praktycznie wszystkie najważniejsze urzędy państwowe, a Jarosław Kaczyński zapowiedział tworzenie nowych elit prawicowych, w wyniku, czego zdemoralizowanym swą bezkarnością politykom PiS-u uderzyły do głowy buta i woda sodowa, a pisowcy zaczęli rządzić jak jacyś współcześni Hunowie, - życie dopisało kolejny rozdział naszej historii współczesnej, który należy nazwać „Zamachem ‘elit’ IV RP na demokratyczną opozycję”, a Polska zaczęła podążać w kierunku państwa autorytarnego.

Zaś metodologię tego paskudnego z punktu widzenia moralno etycznego „zamachu” trafnie opisał Młody historyk Michał Augustyn w eseju pt. „Bolszewicy polskiej prawicy” – vide: http://liberte.pl/bolszewicy-polskiej-prawicy/  , dokładniej w jego części o podtytule: „Uwodzenie chama”, cytuję:

„Cham, czyli prymityw niezdolny do rozumienia czegokolwiek i dlatego zawsze łaknący prostych, często spiskowych wyjaśnień swojej nędzy, sfrustrowany sobą samym i tym, jak traktują go inni. (…) Cham nienawidzący wszystkich elit i spragniony przynależności do jakiejś wspólnoty, bez zaangażowania w to osobistego wysiłku, niejako z klasowego, czy rasowego automatycznego przydziału. Ten cham stanowi właśnie o sile bolszewików polskiej prawicy. Wszystko jedno, czy rzeczywistość wyjaśni mu Ojciec Dyrektor Rewolucjonista razem z Robesspierem Pospieszalskim, czy zrobi to sam Jarosław Kaczyński, cham jest gotowy na uwiedzenie. On chce bezpieczeństwa z daleka od odpowiedzialności i wolności, od debat, również tych toczonych przez „rewolucjonistów”. Wizja świata musi być prosta i zawsze zawierać element tłumaczący status chama: jego nieudaczność i biedę. Polski cham nie zna historii Polski. Nie zna, bo nigdy się jej nie nauczył, nawet jeżeli ktoś nauczyć go jej próbował (...) Cham, choć historii nie zna, czuje się jednak patriotą. Bolszewickim patriotą. I Jarosław Kaczyński to wie. Dlatego tego chama dopieszcza, kokietuje, schlebia mu, stawia wyżej od niedawnych towarzyszy broni i wykreowanych w opozycji do łżeelit, służalczych wobec wodza i rewolucji, elit „patriotycznych”. Tak samo chama kokietowali pierwsi sekretarze PZPR…”, koniec cytatu.

I tak, życie pokazało, że nazywanie partii Jarosława Kaczyńskiego partią „praworządną” i „sprawiedliwą” zaczyna być coraz bardziej śmieszne i obciachowe, ale żeby było sprawiedliwie dodam, że równie zabawne i nieklawe jest nazywanie zlepku partii Schetyny, Lubnauer i Zandberga „koalicją”, żeby było śmieszniej „obywatelską”.

Zaś ja, jako bloger starający się być obiektywny i uczciwy, byłem nazywany przemiennie, przez jednych, bądź drugich zdrajcą narodowym i raz jedni, raz drudzy dokonywali na mnie czegoś w rodzaju linczu na niepoprawnym politycznie blogerze, z tym, że zależnie od tego, którzy rządzili, pierwszym razem chodziło o lewacką poprawność polityczną, a drugim razem o poprawność polityczną prawicową.

Reasumując wychodzi na to, iż na obecną chwilę mogę sobie ewentualnie zanucić pod nosem piosenkę Jana Kaczmarka: „Oj naiwny, naiwny, naiwny, choć w intencjach to w zasadzie pozytywny”, której kluczowe słowa w tytule notki przytoczyłem.

Ale broni nie składam i będę nadal prowadził na blogu swą publicystyczną pracę u podstaw mającą na celu uświadomienie Polakom, że to już ostatni dzwonek, żeby ostatecznie podziękować pozornie tylko „wojującym ze sobą” anachronicznym formacjom Koalicji Obywatelskiej Tuska i Zjednoczonej Prawicy Kaczyńskiego. Formacjom, które co jakiś czas wymieniają się władzą w cyklu wahadłowym, a Polska buksuje w miejscu, - w czasie, kiedy świat bezlitośnie ucieka do przodu.

Zaś jak się już wyzwolimy z tego PO-PIS-owego klinczu hamującego rozwój kraju, trzeba będzie wybrać w sposób rzeczywiście demokratyczny jakąś całkowicie nową jakość polityczną uformowaną z nieobciążonych komuszą mentalnością ludzi młodych, którzy urządzą sobie Polskę po swojemu, a co najważniejsze w sposób kompatybilny z nienotowanym dotąd w historii przyśpieszeniem rozwoju cywilizacji jaki dokonał się w ciągu ostatnich trzech dekad i wciąż następuje, za czym polityczne dinozaury PiS i PO już nie nadążają.

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki i niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)

Post Scriptum

Ten tekst nie cieszy się powodzeniem, także u Adminów. Dlaczego? Bo wymaga dokonania uważnej analizy przyczynowo skutkowej, a przeciętny czytelnik, albo wcale nie czyta, albo czyta wyłącznie krótkie teksty, najchętniej banalne i niewymagające użycia organu odpowiadającego za myślenie. I dlatego mamy to, co mamy. Smutne to i złowróżbne na przyszłość.

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka