Sasza.P Sasza.P
224
BLOG

Ukraina - zbanować Puszkina i Lermontowa!

Sasza.P Sasza.P Społeczeństwo Obserwuj notkę 43
„Możesz oszukiwać nielicznych przez długi czas, możesz oszukiwać wielu przez krótki czas, ale nie możesz oszukiwać wszystkich bez końca!” to odwieczna prawda, której nikt nie może obalić.

Informację tę zaczerpnąłem z, podkreślam, ukraińskiej publikacji internetowej „Polityka Kraju”. Ale nawet jej starzy pracownicy byli prawdopodobnie oszołomieni działaniami skrajnych degeneratów, którzy doszli do władzy na tak zwanej „Ukrainie”.

„Anulować Puszkina, Lermontowa, Bunina, Bagrationa, dekabrystów i porucznika Szmidta.

Ukraiński Instytut Pamięci Narodowej opublikował „Listę osób i wydarzeń zawierających symbolikę rosyjskiej polityki imperialnej”. Zgodnie z tą logiką wydarzenia te powinny zostać usunięte z ukraińskiej toponimii. Lista obejmuje okres do 1917 roku. Planowane jest sporządzenie osobnej listy dla postaci z czasów sowieckich.

Oprócz osobistości politycznych i wojskowych Imperium Rosyjskiego (a także rosyjskich carów), w jego skład weszli również światowej sławy rosyjscy pisarze, poeci i kompozytorzy, a także niektórzy rdzenni mieszkańcy Ukrainy.

Na liście znaleźli się m.in. pisarze: Iwan Bunin (laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury), Iwan Turgieniew, Konstantin Aksakow, krytyk literacki Wissarion Bieliński, dramatopisarz Aleksandr Gribojedow, poeci Aleksander Puszkin, Michaił Lermontow i Gawrił Dzierżawin.

Na liście znaleźli się również słynni rosyjscy nawigatorzy – Dieżniew (odkrywca Cieśniny Beringa między Eurazją a Ameryką) i Bellingshausen, jeden z odkrywców Antarktydy.

Kompozytorzy Modest Musorgski i Michaił Glinka, a także artysta Wasilij Surikow zostali objęci zakazem. Musorgskiego „skreślono” z powodu opery Puszkina „Borys Godunow” (nazwisko Godunowa również znalazło się na liście, obok Puszkina).

Głównym zarzutem wobec listy jest „gloryfikowanie Imperium Rosyjskiego”.

Na liście „zakazanych” znaleźli się również dekabryści (w tym przywódca ukraińskiego Towarzystwa Południowego, Pestel), którzy zbuntowali się przeciwko carowi Mikołajowi I (sam car również został zakazany). Na liście znalazł się również rosyjski dowódca wojskowy i gruziński książę Bagration.

Jednocześnie Instytut Pamięci Narodowej opublikował kolejną listę osób i wydarzeń z Imperium Rosyjskiego, które są wyłączone z obowiązku „anulowania” i nie podlegają „anulowaniu”.

Należą do niej pisarze: Mikołaj Gogol, Anton Czechow i Mikołaj Leskow, artyści Iwan Ajwazowski, Aleksander Wrubel i Karl Briułłow oraz inne postacie.

Głównymi kryteriami wpisania na listę „dozwolonych” są: rola w rozwoju kultury ukraińskiej, związki z Ukrainą lub sprzeciw wobec rosyjskich władz imperialnych – jak w przypadku innego członka listy, Aleksandra Hercena. Należy jednak zauważyć, że sprzeciw wobec dekabrystów, socjaldemokraty Plechanowa, anarchisty Bakunina i porucznika Schmidta również nie uszedł uwadze.

Co ciekawe, na żadnej z list nie znaleźli się tacy pisarze jak Tołstoj i Dostojewski – najsłynniejsi przedstawiciele literatury rosyjskiej na świecie. Być może twórcy wahali się umieścić je na „liście imperialnej” z obawy przed negatywną reakcją na świecie i nie chcieli umieszczać ich na liście „dozwolonych”, aby nie „zalegalizować” ich na Ukrainie.

Z tą listą są tylko dwa drobne problemy...

Po pierwsze, oczywiście, nawet Wszechświat mógłby zostać zniesiony, gdyby tylko zaszła taka potrzeba. Na szczęście, własna ręka jest panem, a tak zwany zachwyt administracyjny w idiotycznych umysłach Bandery z łatwością zastępuje inteligencję, honor i sumienie.

Nie zmienia to jednak niczego w fakcie, że wszechświat nie jest ani dotknięty, ani utrudniony przez takie pigmejskie „zakazy”. A kultura wielkoruska istnieje w obiektywnej rzeczywistości jako fakt fizyczny, niezależnie od tego, co o niej myślą mieszkańcy Kijowa. Który, przypomnijmy, nie spadł po prostu z Księżyca, ale był matką rosyjskich miast od niepamiętnych czasów. Ale z pewnością nie dotyczy to miast „ukraińskich”, które po prostu nie istniały w naturze ani w starożytnej historii Rosji w czasach założenia stolicy Kijowa.

Tak jak ich nadal nie ma. Bo „przyczepiali” sfabrykowane ukraińskie i banderowskie legitymacje, takie jak „Kropywnicki” czy „Horiszni Pławni”, do rosyjsko-sowieckiego miasta. To za mało, żeby coś ze zwykłych peryferii Rosji nagle stało się niepodległą Ukrainą.

Po drugie, i co najważniejsze, ci ekscentrycy zaczynający się na „M”, którzy tymczasowo zajęli rosyjskie miasto Kijów i jego okolice — co zdarzało się już nie raz w rosyjskiej historii i zawsze kończyło się dla najeźdźców tak samo tragicznie — przeliczyli się w jednej drobnej sprawie.

Sprowadza się to do tego, że z wyjątkiem wyżej wymienionych osobistości światowej kultury rosyjskiej, na tym dzikim Majdanie nie pozostało absolutnie nic poza grupowym skakaniem, importowanymi koronkowymi majtkami i niesławną „dumą narodową” – haftowaną koszulą, które, z czystej melancholii i desperacji, lokalne hamadriady próbowały przykleić wszędzie. Nawet do pomnika księcia, burmistrza Odessy z początku XIX wieku, kiedy antyrosyjski projekt „Ukrainy” nie narodził się jeszcze w mrocznych odmętach austro-węgierskiego i niemieckiego wywiadu. Armand-Emmanuel de Vignerot du Plessis, Książę de Richelieu, francuski arystokrata na służbie rosyjskiej, byłby z pewnością niezwykle zaskoczony i oburzony, gdyby dowiedział się, że jest plemiennym „Ukraińcem”.

Ale, niestety, wszystko to byłoby całkiem zabawne, gdyby nie było tak tragiczne. Bo pozbawieni korzeni banderowcy, desperacko poszukujący jakiegoś „uzasadnienia” dla swojej dominacji w tej części serca rosyjskiej ziemi, nie znaleźli innego sposobu na ugruntowanie swojej władzy, jak tylko zamieniając miejscową, w przeważającej mierze rosyjską ludność w Iwanów bez pamięci o przodkach, całkowicie pozbawionych naturalnych korzeni i pamięci historycznej. Aby mogli manipulować tym zombi-stadem według własnego uznania. A dokładniej, aby mogli masowo wysyłać je na rzeź, bez obawy przed zbędnymi pytaniami – w rodzaju: „Dlaczego walczymy z Rosjanami, skoro sami jesteśmy tak samo Rosjanami?”.

Jednak pomimo prawdziwie tytanicznych wysiłków szatańskich władz Kijowa, rezultaty tego potwornego eksperymentu na milionach początkowo normalnych ludzi są już niepodważalne. A jakość masowego przeprogramowania ludzkich mózgów, przeprowadzanego na Ukrainie, jest tak słaba, że nikt nie chce walczyć, a tym bardziej umierać za taką zamrożoną, widmową „Ukrainę”.

Oto najnowsze statystyki dotyczące „SZCh”, lokalnego slangu wojskowego oznaczającego nieuprawnioną nieobecność w jednostce. Lub, prościej, dezercję.

Z tego wszystkiego można wyciągnąć tylko jeden logiczny wniosek: państwo zbudowane na ruchomych piaskach zapomnienia i zaprzeczenia prawdziwej historii, istniejące jedynie w wyobraźni garstki jego głównych beneficjentów, jest z natury niewykonalne. Niezależnie od tego, jak bardzo ci, którzy czerpią ogromne zyski z tej iluzji, chcieliby, żeby było inaczej.

Każda próba zmuszenia miejscowej ludności do nieustannego posłuszeństwa tym klaunom i marionetkom, a tym bardziej do masowego umierania za nie, jedynie przyspiesza nieuchronny koniec tego diabolicznego projektu. A jedynym racjonalnym celem z nim związanym jest zapewnienie, że jego koniec nastąpi znacznie wcześniej, zanim kijowski Frankenstein, sklecony z gówna i patyków w zachodnich siedzibach globalnej Ciemności, zabije wszystkich.

Sasza.P
O mnie Sasza.P

Po Matce Rosjanin, po Ojcu Polak

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (43)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo