seafarer seafarer
390
BLOG

Mistrz Mikołaj Rej i gęsi … w kanale gandawskim

seafarer seafarer Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

Polacy nie gęsi, swój język mają … Tak mówił mistrz Mikołaj i zamiast po łacinie, co w tamtym czasie było na porządku dziennym, pisał po polsku. Co poeta miał na myśli :), mówiąc te słowa? Powszechnie przyjmuje się, że uważał iż Polacy to nie gęsi, które nie mają własnego języka, toteż powinni pisać po polsku. Ale wiki, bez której dzisiaj ani rusz, twierdzi inaczej. Podobno naszemu poecie, który pierwszy zapisywał swoje myśli po polsku, łacina przypominała syczenie gęsi. I słowo 'gęsi' w tym sławnym zdaniu, nie jest rzeczownikiem oznaczającym ptaki, z których pierza robiło się niegdyś pierzyny a także pióra do pisania, ale jest przymiotnikiem. I oznacza język łaciński. Skąd wiki o tym wie, że Rejowi łacina przypominała syczenie gęsi, to już tego nie wiadomo. A jak było naprawdę? Myślę, że tak jak to się powszechnie uważa, a nie tak jak to pisze wiki.

A teraz o gęsiach, ale nie łacińskich czy też polskich i XVI wiecznych tylko współczesnych i z zupełnie innych stron. Do portu w Gandawie, w starym belgijskim mieście, płynie się długim kanałem, który nazywa się Ghent Canal, czyli kanał gandawski. Od nazwy miasta i portu, do którego prowadzi. Na wejściu do tego kanału, zaraz za śluzą w Tereneuzen jest keja postojowa Goese Kade czyli po polsku Gęsia Keja. Tradycyjna nazwa pomyślałem sobie (jak się potem okazało nie tylko tradycyjna), jak przeczytałem e-mail od agenta informujący o tym, że nabrzeże w Gandawie jest ciągle zajęte i przy Goese Kade mamy czekać, aż statek przed nami skończy załadunek. Zacumowaliśmy po południu i przed nami było dwa dni spokojnego postoju bez uciążliwej i absorbującej mitręgi związanej z załadunkiem statku.

Niedawno, nasz tutaj na Salonie kolega, bloger rosemann pisał o tym, jak biegł maraton w Rzymie. Nie wiem czy pisanie na blogu ma jakiś związek przyczynowo skutkowy z bieganiem, ale tak się składa, że ja też biegam. Nie maratony jednak. Wiek seniora (którym się co prawda nie czuję) ma mimo wszystko swoje obiektywne, fizyczne prawa. Ale Bieg Świętojański w Gdyni (10 km), zdarza mi się biec. A ponieważ do czerwca (bieg jest organizowany w noc świętojańską) jest już niedaleko to następnego dnia skorzystałem z okazji, żeby przygotować formę. Wstałem wcześnie rano i pobiegłem po Goese Kade wzdłuż gandawskiego kanału. Mijając dziób statku już z daleka usłyszałem gęganie. A właściwie to był gęsi krzyk. Nie syczenie, nie gęganie, jakie zazwyczaj wydają gęsi, a które to syczenie czy też gęganie, podobno Rejowi kojarzyło się (wg wiki) z łaciną, ale właśnie krzyk. I to bardzo głośny i taki jak wydaje człowiek czy też zwierzę w sytuacji zagrożenia. W każdym razie ten gęsi krzyk był bardzo donośny i pełen adrenaliny (choć nie wiem czy u gęsi w sytuacji zagrożenia wydziela się adrenalina).

Ścieżka rowerowa, która biegłem, prowadziła wzdłuż kanału, w kierunku skąd dochodził ów krzyk gęsi. Więc biegłem dalej mocno zaciekawiony, co tam się dzieje. Na Goese Kade w gandawskim kanale, gdy kończy się keja postojowa dla statków morskich, wzdłuż brzegu kanału i rosnących tam trzcin, znajdują się dalby cumownicze dla barek rzecznych. Dalba to metalowy słup o dużej średnicy, wbity w dno kanału czy też rzeki. Na kanale gandawskim, niektóre z tych dalb, dla ułatwienia cumowania barkarzom, mają jeszcze dodatkowo platformy na poziomie wody kanału. I ten gęsi krzyk, który słyszałem, gdy tylko minąłem statek, pochodził z takiej właśnie dalby stojącej wśród przybrzeżnych trzcin. Na szczycie dalby siedziała gęś. Nie stała, ale siedziała. I była cicho, nie krzyczała. Natomiast platforma na dole była pusta, nie było na niej nikogo. Ale wokół tej platformy pływała para gęsi, gąsior i gęś. I to one tak przeraźliwie krzyczały. Krzyczały bo w powietrzu, wokół platformy krążył inny gąsior (ten od tej gęsi co jak by nigdy nic siedziała już na szczycie dalby) i chciał usiąść na platformie na dole. Widząc co się dzieje, łatwo było domyślić się co się zdarzyło wcześniej. Dalbę z platformą, znajdującą się w pobliżu przybrzeżnych trzcin, zajęła para gęsi. Ta, która teraz z głośnym krzykiem pływała wokół niej i nie pozwalała, krążącemu nad wodą, innemu gąsiorowi na niej usiąść. A którego samica, pewnie wykorzystując nieuwagę pary gęsich właścicieli dalby, opanowała już jej wierzchołek (i teraz siedziała cicho). Jej gąsior natomiast, chciał dokończyć dzieła eksmisji i usiąść na platformie. Wtedy cała dalba byłaby opanowana przez intruzów i poprzedni ‘właściciele’ musieliby szukać innego miejsca zamieszkania. Ciekaw byłem jak rozwinie się dalej sytuacja i kto będzie górą. Właściciele dalby, czy też – nawiązując do sytuacji w naszej Warszawie z reprywatyzacją kamienic – czyściciele dalby?

Ale przecież w czerwcu jest bieg świętojański w Gdyni, w którym chcę wziąć udział. A na statku nieczęsto zdarzają się sytuację, że można popracować nad 'biegaczą' formą. Toteż przezwyciężając ciekawość, pobiegłem dalej. Czterdzieści minut później wracałem tą samą ścieżką rowerową wzdłuż brzegu i wzdłuż wbitych w dno kanału dalb. Na dalbie gdzie wcześniej, trwała zacięta bitwa pomiędzy ‘właścicielami’ i ‘czyścicielami’ nie było już krzyku. Atakującego gąsiora nie było, gęsi, która siedziała cicho na wierzchołku dalby też nie. Panował spokój. Została tylko para właścicieli, która nadal pływała wokół dalby pilnując, aby nikt na niej nie usiadł. Czujnie, ale już bez krzykliwego gęgania i syczenia.

Jaki morał z tej historii? W sumie nic wielkiego, bo nie dla morału ją opowiedziałem. Ale dlatego, że ciekawy był to widok. Jak para gęsi zawzięcie broniła tego, co uważała za swoje. Ale morał też jest. Choćby taki, że swojego warto i trzeba twardo bronić. I że to się opłaca. O czym, w naszej polskiej sytuacji, gdy z różnych stron, różne są zakusy, warto pamiętać.  A, i jeszcze jest mistrz Mikołaj oraz łacina, którą on jakoby uważał za ‘gęsi język’.  W tym gęganiu i gęsim krzyku, które słyszałem przy Gęsiej Kei w kanale gandawskim nie było słychać łaciny. A jeżeli już to nie tę, którą posługiwał się Marcus Tullius Cicero, a którą równie pięknie jak po polsku, pisał również mistrz Mikołaj.

 

 

 

seafarer
O mnie seafarer

Konserwatysta zatwardziały :) W czasach pędzących zmian - zarówno na lepsze jak i na gorsze - tylko konserwatysta potrafi odróżnić jedne od drugich, wybrać te lepsze i być naprawdę nowoczesnym!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości