Pan Zagłoba, polski szlachcic na zagrodzie, na własną rękę groził elektorowi brandenburskiemu, księciu pruskiemu. Pan Sikorski, polski mąż swojej żony, na Twitterze groził Asadowi arabskiemu, prezydentowi syryjskiemu. Panie Asad, zrezygnuj Pan, albo zobaczymy się w Hadze – buńczucznie napisał chwacki Radek i zapewne z wypiekami na twarzy czekał na światowe echa swojej junackiej brawury. Obie historyjki są warte siebie i zabawne, a mają także jednakową wartość merytoryczną – zarówno pod względem siły sprawczej, kabotyńskiej dysproporcji sił do zamiarów oraz zwyczajnej megalomanii.
Jedyna ważna różnica pomiędzy obu delikwentami jest taka, że pan Zagłoba został stworzony przez pana Henryka Sienkiewicza ku pokrzepieniu serc, a nam się pan Sikorski przydarzył naprawdę. Ale akurat to nie jest wcale pokrzepiające.
Nasz twitterowy wojowniczek wielokrotnie już próbował zawojować świat za pomocą lakonicznych wpisów na społecznościowym portalu. A to przypominał Watykanowi o zwierzchności nad zakonami, a to z kolei recenzował po kilkudziesięciu latach Powstanie Warszawskie i jego dowódców. Niedawno zaplątał się we własnych funkcjach: jako twitterowy wojowniczek rekomendował Polakom spędzanie urlopów w objętej stanem wyjątkowym Tunezji, a w miesiąc później jako minister ostrzegał przebywające tam osoby przed niebezpieczeństwami grożącymi z powodu stanu wyjątkowego.
Kiedy prokuratura zblamowała się denuncjując białoruskiego opozycjonistę, Sikorski przeprosił w imieniu Rzeczpospolitej, chociaż to on sam odpowiedzialny jest za ten resortowy kawałek Rzeczpospolitej, który powinien był opracować procedury postępowania wobec Białorusi. Dzisiaj nasz prominentny przedstawiciel polityki ciepłej wody w kranie odgraża się krwawemu dyktatorowi, że go pojmie i zaciągnie przed Trybunał w Hadze. Na Twitterze każdy wojowniczek urasta do wymiarów Rambo. A nasz delikwent ma dodatkowe kwalifikacje, bo kiedy był w Afganistanie, to zrobił sobie zdjęcie z kałasznikowem na plecach.
Ekstremalna wojowniczość Radka wojowniczka na Twitterze tak radykalnie odbiega od rozmemłanej polityki prowadzonej przez Radka Sikorskiego, ministra spraw zagranicznych, że można podejrzewać rozdwojenie jaźni. A gdy ma pod ręką wymarzony wręcz obiekt do praktykowania procederu Rambo, czyli białoruskiego satrapę, to braknie mu nawet języka w gębie. Wojowniczek twitterowy zamienia w oksfordzkiego mydłka, gdy ma do czynienia w realu z żywym, czerstwym obwiesiem nie patyczkującym się ani ze słowami, ani czynami. Gdzieś zatem trzeba nadrabiać straty wizerunkowe, choćby i na Twitterze. To musi boleć, jątrzyć i zatruwać życie człowiekowi, który ma o sobie mniemanie lepsze, niż skrzecząca rzeczywistość pokazuje.
Gdyby nasz Radek miał takiego mentora, jakim był pan Zagłoba dla Rocha Kowalskiego, to usłyszałby: - Co możesz Radku wziąć na Twittera to bierz, ale do siebie nie bierz, bo zaraz będziesz szwankował. Jednak nasz wojowniczek twitterowy nie ma nikogo takiego i dlatego drży w gorączce nadziei, że Twitter uratuje go przed samym sobą. I zostanie Rambo, Winnetou i Talleyrandem w jednej osobie. Ale na jego nieszczęście prawdziwe życie jest w Puńsku, a nie na Twitterze.
http://webcache.googleusercontent.com/search?q=cache:gzwFEm3ZhqYJ:uwazamrze.pl/2011/08/zablokujcie-mu-tego-twittera/+%22Panie+Asad,+zrezygnuj+Pan,+albo+zobaczymy+si%C4%99+w+Hadze%22&cd=1&hl=pl&ct=clnk&gl=pl&source=www.google.pl
http://twitter.com/#!/sikorskiradek
Inne tematy w dziale Polityka