Musimy na razie przerwać cykl notek związanych z dostępem Polski do Bałtyku i stosunkiem III Rzeszy do owego paska polskiego, międzywojennego wybrzeża. Do tematu jeszcze wrócimy, bo co ma wisieć nie utonie. Jestem świeżo po powrocie z rejonu objętego wojną, konkretnie ze Lwowa, więc na gorąco trzeba widziane obrazy przełożyć na słowo pisane.
Pierwotnie zakładałem wyjazd zestawem, jednak żadna polska firma nie ubezpiecza pojazdów jadących na Ukrainę, a na angielskich blachach nie ubezpiecza nawet Lloyds. Do Lublina dojechałem ciągnikiem siodłowym, a dalej kombinowanie. Jak Janek z Czterech Pancernych co to się chciał na front dostać.
Pamięć ludzka jest ulotna, a najlepszą relacją jest relacja spisana " na kolanie " Wojny w naszym powszechnym wyobrażeniu we Lwowie nie widać. Poza ciemnicą jaką zobaczymy po przekroczeniu granicy w Hrebennem.
Musimy zawczasu zadbać o schron
We Lwowie jednak zaciemnienia stricte nie ma. Jest za to racjonowanie energii, bowiem ekskluzywne sklepy przy Prospekcie Svobody ( d. Wały Hetmańskie ) muszą posiłkować się generatorami, by rozświetlić ekspozycje.
Działa miejska komunikacja. Tabor gorszy niż w Berlinie, jednak automaty biletowe bardziej odpowiadają " zielonej polityce " EU, ponieważ nie trzeba mieć bilonu ( w Berlinie konieczny ) Wystarczy kliknąć " kvitok " dotknąć czytnika kartą Visa i z konta znika nam 15 hrywien.
Biletu papierowego nie potrzebujemy, chronimy przez to lasy. Marna pociecha, kremlowskie haubice i tak przemienią je w zręby. Możemy kupić u kierowcy lub motorniczego papierową wersję, co kosztuje drożej bo aż 25 hrywien. Wśród motorniczych i kierowców miejskiej komunikacji spora dezynwoltura, bowiem jadąc do Stryjskiego Parku autobusem 3A mogłem wspólnie z kierowcą oglądać na jego telefonie jakiś ukraiński serial. Napisałem wyżej, że wojny dla przybysza z kosmosu - bez aktualnej wiedzy - nie widać. Jadnak widać w postaci sporej ilości młodych ludzi o kulach, czasem bez nogi, czasem na wózku. Pod Arsenałem niekończąca się ekspozycja zdjęć młodych Lwowian, których już nie ma pośród żywych. Najbardziej jednak poruszający jest obraz parceli przy ulicy Miecznikowa, dawna św. Pawła, obok kościoła Paulinów. To parcela przylegająca do Cmentarza Łyczakowskiego z nowo stworzonym cmentarzem Lwowian poległych w wojnie z Rosją. Proste wojenne, ziemne groby z ukraińskimi flagami i kirem. Falowanie w wietrze tych barw poraża. Każda zmarszczka tej fali to nie tak dawno żywy człowiek. W imię czego ?
Wracając do wątku głównego notki: co robi Polak, który dość dawno temu w lwowskiej katedrze znalazł łacińską dewizę " Semper fidelis " ? Skoro Lwów był zawsze wierny Rzeczpospolitej, to i mnie nie pozostaje nic innego jak być wiernym miastu, w którym można czuć się bardziej w Polsce niż np. w rządzonym przez koalicję 13 grudnia Freie Stadt Danzig. Zatem " 1 " z dworca prosto na Cmentarz Łyczakowski. Czytać polską historię Lwowa zaklętą w nagrobnych kamieniach.
Władysław Bełza,
kto ty jesteś ?
Polak mały jaki znak twój ?
Orzeł biały
Czy pamiętamy, że to on napisał ?
Grób Ordona, tego od Reduty
Seweryn Goszczyński
Bezimienna " Caffe " przy Wałach Hetmańskich, tu ustala się kierunki " natarcia " na Lwów
Inne tematy w dziale Rozmaitości